Miedziana Iskra podbiegła do miotającego się kocurka.
- C-co t-to je-jest? - wydukał czekoladowy na chwilę przestając się wierzgać na wszystkie strony.
Kotka delikatnie się uśmiechnęła i podeszła parę kroków bliżej, aby upewnić się że to to co myśli.
- Spokojnie, to tylko przytulia czepna. Poczekaj, zaraz to z ciebie ściągnę - powiedziała spokojnie, rozglądając się dookoła, żeby znaleźć coś, czym mogłaby ściągnąć kolczaste kulki. No bo hej, nie zrobi tego pyszczkiem ani łapami, bo przylepią się do niej!
W pierwszej chwili przyszły do głowy jej liście, ale zaraz potem zorientowała się, że jest przecież Pora Nagich Drzew i wszystkie leżą już dawno pod warstwą śniegu, stare i przegnite.
Śnieg, śnieg, śnieg, śnieg... O, patyki!
Kotka podreptała do najbliższego krzaczka. Obejrzała go dokładnie, po czym chwyciła w pysk gałązkę przypominającą małe widełki i oderwała od reszty. W kilku susach była z powrotem przy swoim uczniu.
- Nie ruszaj się - miauknęła tylko przez zaciśnięte na gałązce zęby.
Jedną łapę przyłożyła do boku kocurka, żeby mieć lepsze oparcie, a gałązką zahaczyła o kolczastą kulkę. Przesunęła powoli gałązką w dół, żeby nie powyrywać Zmierzchowej Łapie za dużo sierści, co wyglądało trochę jakby wyczesywała futro. Kiedy kulka odczepiła się od sierści młodzika, ten spiął delikatnie mięśnie na chwilę, bo jednak kilka włosów zostało na upierdliwej roślinie.
Ok, jedna za nami, jeszcze... No, kilka...
Płowa zabrała się za kolejną kulkę. Potem jeszcze jedną, i jeszcze, i jeszcze... Aż w końcu, wyciągając ostatnią z nich miauknęła:
- Dobrze, to już wszystkie. Możemy iść dalej? Jeszcze tylko kawałek drogi przed nami.
Czekoladowy kiwnął głową na zgodę. Koty ruszyły dalej, w stronę granicy z siedliskiem dwunożnych. Powoli słońce chyliło się ku zachodowi, więc Miedziana Iskra stwierdziła, że Wielką Polanę pokaże mu już jutro. I tak dużo dzisiaj przeszli.
Niezbyt pospiesznie zbliżali się do granicy, zwinnie przedzierając się przez śnieżne zaspy. Kilka długości ogona później, byli już na miejscu. Nie wyszli jednak z lasu, aby się nie narażać na jakieś niebezpieczeństwo, ukryli się za jakimś bezlistnym krzewem. Widać stąd było jednak wązką Ścieżkę Grzmotu i kilka gniazd dwunożnych. Nagle Miedziana Iskra zwietrzyła nietypową woń, a gdy spojrzała w stronę, z której dochodził zapach, ujrzała... Kocię dwunożnych! Dziwne stworzenie popylało na swoich dwóch łysych nóżkach prosto w stronę lasu! Sierść na karku wojowniczki mimowolnie zjeżyła się, a ona sama przypadła nisko do ziemi, zastanawiając się, czy aby lepszym wyjściem nie byłaby ucieczka. Ale, co jeśli ta kreatura pobiegłaby za nimi?
- Kryć się! - syknęła cicho w stronę ucznia.
Kotka delikatnie się uśmiechnęła i podeszła parę kroków bliżej, aby upewnić się że to to co myśli.
- Spokojnie, to tylko przytulia czepna. Poczekaj, zaraz to z ciebie ściągnę - powiedziała spokojnie, rozglądając się dookoła, żeby znaleźć coś, czym mogłaby ściągnąć kolczaste kulki. No bo hej, nie zrobi tego pyszczkiem ani łapami, bo przylepią się do niej!
W pierwszej chwili przyszły do głowy jej liście, ale zaraz potem zorientowała się, że jest przecież Pora Nagich Drzew i wszystkie leżą już dawno pod warstwą śniegu, stare i przegnite.
Śnieg, śnieg, śnieg, śnieg... O, patyki!
Kotka podreptała do najbliższego krzaczka. Obejrzała go dokładnie, po czym chwyciła w pysk gałązkę przypominającą małe widełki i oderwała od reszty. W kilku susach była z powrotem przy swoim uczniu.
- Nie ruszaj się - miauknęła tylko przez zaciśnięte na gałązce zęby.
Jedną łapę przyłożyła do boku kocurka, żeby mieć lepsze oparcie, a gałązką zahaczyła o kolczastą kulkę. Przesunęła powoli gałązką w dół, żeby nie powyrywać Zmierzchowej Łapie za dużo sierści, co wyglądało trochę jakby wyczesywała futro. Kiedy kulka odczepiła się od sierści młodzika, ten spiął delikatnie mięśnie na chwilę, bo jednak kilka włosów zostało na upierdliwej roślinie.
Ok, jedna za nami, jeszcze... No, kilka...
Płowa zabrała się za kolejną kulkę. Potem jeszcze jedną, i jeszcze, i jeszcze... Aż w końcu, wyciągając ostatnią z nich miauknęła:
- Dobrze, to już wszystkie. Możemy iść dalej? Jeszcze tylko kawałek drogi przed nami.
Czekoladowy kiwnął głową na zgodę. Koty ruszyły dalej, w stronę granicy z siedliskiem dwunożnych. Powoli słońce chyliło się ku zachodowi, więc Miedziana Iskra stwierdziła, że Wielką Polanę pokaże mu już jutro. I tak dużo dzisiaj przeszli.
Niezbyt pospiesznie zbliżali się do granicy, zwinnie przedzierając się przez śnieżne zaspy. Kilka długości ogona później, byli już na miejscu. Nie wyszli jednak z lasu, aby się nie narażać na jakieś niebezpieczeństwo, ukryli się za jakimś bezlistnym krzewem. Widać stąd było jednak wązką Ścieżkę Grzmotu i kilka gniazd dwunożnych. Nagle Miedziana Iskra zwietrzyła nietypową woń, a gdy spojrzała w stronę, z której dochodził zapach, ujrzała... Kocię dwunożnych! Dziwne stworzenie popylało na swoich dwóch łysych nóżkach prosto w stronę lasu! Sierść na karku wojowniczki mimowolnie zjeżyła się, a ona sama przypadła nisko do ziemi, zastanawiając się, czy aby lepszym wyjściem nie byłaby ucieczka. Ale, co jeśli ta kreatura pobiegłaby za nimi?
- Kryć się! - syknęła cicho w stronę ucznia.
<Zmierzchowa Łapo? Co ty na to?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz