Do legowiska uczniów Klanu Klifu zawitały blade i słabiutkie promyki słońca. Point uchylił powiekę i ziewnął, ukazując różowy języczek. Tej nocy spał zaskakująco dobrze - nie miał żadnych koszmarów, po prostu śnił głębokim, przyjemnym snem. Doskonale wiedział jednak, że musi wstawać o świcie, jak najprędzej to tylko możliwe, ze względu na Sroczy Żar, która wyjątkowo nie lubiła, gdy jej podopieczny zasypiał. Tego dnia powód był jednak inny. Wczoraj został wybrany na poranny patrol. Zajął się więc pośpiesznym myciem swojego futra, o tak na wszelki wypadek, następnie chciał coś zjeść. Wśród "wybranych" byli również Martwy Cień, który to miał ich prowadzić, Rozmarynowe Futro oraz Miodowa Łapa. Ten ostatni smacznie spał, więc Łabądek przez chwilę miał mieszane uczucia, czy aby może lepiej go nie zbudzić. Gdyby tak zrobił, być może przerwałby sen dodatkowo kogoś innego i zapewne nie skończyłoby się to dla niego za przyjemnie, sam kremowy również może być niezbyt przychylny i wdzięczny za taką pobudkę. Gdyby jednak nie uczynił tego, a kocur nie wstałby szybko sam z siebie, mógł mieć kłopoty. Pręgowany przełknął. Co robić, co robić?! Po jego dłuższym zastanawianiu się… osobnik, który był punktem jego panicznych przemyśleń, powoli zamrugał oczami i wstał. Syn Marzenki zwiał czym prędzej, byle tylko nie doświadczyć spojrzenia "I na co się gapisz idioto". Podszedł do sterty świeżej zdobyczy i — tym razem bez wahania — zabrał pierwszą lepszą żylastą mysz. Las nadal był skąpany w śniegu, a mrozy nie ustępowały. Dlaczego to tyle trwa? Czy nie mogła już nadejść tak naprawdę Pora Nowych Liści? Wtedy będzie cieplej i przyjemniej, będą liście, kwiaty, będzie tak pięknie, miło, kolorowo, ptaszki będą ćwierkać! "A zaraz potem będziemy te ptaszki zabijać…" zadzwoniło ponuro w jego głowie. Szybko pochłonął posiłek, nie dlatego, że był strasznie głodny lub bardzo mu smakowało, chciał po prostu mieć już to spożywanie niewinnych zwierzątek za sobą. Tak, mimo posiadania 12 księżyców na karku on nadal nie przepadał za mięsem i uważał spożywane przez koty żyjątka za absolutnie niewinne. Zresztą, nic nie wskazywało na to, żeby miało się to szybko zmienić, tak samo zresztą, jak jego ciągłe zastanawianie się, czy on może jednak jest tym całym gejem… do tej pory nie poczuł n i c z e g o do żadnej kotki, co zaczynało go po prostu martwić. Ale dlaczego akurat on miał być "inny"? Wzdrygnął się. Było chłodno, wręcz bardzo chłodno.
***
Na patrolu, cóż, jak zwykle nic ciekawego się nie działo. Szli wzdłuż granicy, Martwy Cień co jakiś czas odświeżał ślady zapachowe. Tak właściwie, takie nic się nie dzianie absolutnie odpowiadało temu terminatorowi. Może i przez to jego paskudne myśli wciąż zasnuwały umysł, ale przecież lepsze to, niż spotkanie wrogo nastawionego patrolu! Albo, ugh, takiego Aroniowej Łapy! Albo… albo może jeszcze innego podejrzanego kocura! Hm, z tym ostatnim, to się biedny potomek pieszczoszki przeliczył. Patrol szedł oczywiście przy granicy z Klanem Nocy, na ich terytorium nie było jednak widać żywego ducha. Niebieskooki przebierał łapkami tak, by nie zostać zlanym za gubienie tempa. "Już niedługo koniec", przeszło mu przez myśl. "Wrócimy, może… może ogrzeję się trochę na posłaniu. Potem się zobaczy". Ale, gdy już faktycznie byli blisko nawrócenia, w pokrytych białym puchem krzakach obok coś się poruszyło. Serce podskoczyło mu do gardła. Z trudem spojrzał w tamtą stronę. Ku jego radości, ale jednocześnie i zdziwieniu wyłoniła się postać nie w czarne łaty z pomarańczowymi ślepiami, a w czekoladowe z tymi ślepiami żółtymi. Pachniał za to jakoś dziwnie, tak… jednocześnie obco i jednocześnie znajomo. Chwila, czy to czasem nie był zapach tego Klanu Lisa?
<Gągoł?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz