— Tak, ups. — powiedział zmęczonym tonem Koza, wypuszczając nosem powietrze z płuc. Ugh, dobrze, że Iglasty Krzew opuścił legowisko, Kozia Nóżka siedział spokojnie ŻYWY, a cała dziwna sytuacja skończyła się odnowieniem narysowanej jakiś czas temu linii dzielącej żłobek i dwoma "ups".
— Więc... skoro mój tatuś już poszedł, tym razem będziesz ze mną współpracować, głupi klifiaku i dasz mi wyciągnąć z twojego brzucha ogonki tych maluchów? — zamiauczała beztrosko Gorzka, podchodząc bliżej do bicolora. Koza ściągnął uszy do tyłu i szerzej otworzył oczy.
— O nie, nie, nie, nie, młoda. — Koza zjeżył futerko na grzbiecie. Nie chciał powtórki z rozrywki! Kocur spojrzał błagalnym wzrokiem na małego szylkretowego gluta. — Posłuchaj, Gorzka, nie zjadłem ogonków moich dzieci!
— To dlaczego ich nie mają, lamusie? — zapytała koteczka, marszcząc brwi.
— Ponieważ takie się urodziły. — Koza czuł, że jeszcze trochę minie, zanim wytłumaczy to tej klusce. A może jeśli pokaże jej ogon, a raczej brak ogona Śnieżki, kota w końcu uwierzy? — Chodź, zobacz.
— Co mam zobaczyć? TAM JE SCHOWAŁEŚ?! — zawołała, widząc, jak Koza wstaje. — No, pokaż, dam radę je przyczepić z powrotem!
— Gorzka, nie słuchasz mnie. Zobacz, Śnieżny Sopel - ich mama, też nie ma ogonka! To po niej ich nie mają!
< Gorzka? Sry, że krótkie i takie "meh", ale nie mam weny ostatnio. Jak chcesz możesz już skończyć u siebie sesje >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz