Słońce górowała na nieboskłonie, gdy Beberys przyglądała się z zaciekawieniem nowemu nabytkowi kociarni Klifiaków. Mała, niepozorna ruda kotka z czarnymi plamkami krzątała się po jaskini, rozkazując wszystkim dookoła. Z tego co córka Rosomaka podsłuchała, owa tortie była kociakiem samego lidera! Ach, jakże ona jej zazdrościła. Oddałaby wszystko, byle móc poszczycić się tytułem potomkini przywódcy, szczególnie Lisiej Gwiazdy. W żółtych ślipiach kotki rudzielec nie był potworem, jak większość klanowych kotów twierdziła, lecz potężnym i wspaniałym kocurem, który dobro klanu stawia ponad wszystko. W duchu bardzo pragnęła zostać uczennicą Lisa, by udowodnić mu swoją lojalność i oddanie. W końcu od narodzenia wpajano jej do głowy, że słowo przywódcy jest prawem najwyższym, słowem, którego nie można podważać. Szylkretka spojrzała na tortie, zastanawiając się, czy powinna podejść i porozmawiać. Może, gdyby została jej przyjaciółką, to zyskałaby coś w oczach Lisiej Gwiazdy? Przełknęła nerwowo ślinę, kierując się w stronę kotki.
— H-Hej!— przywitała się z niepewnym uśmiechem wymalowanym na pyszczku. Ruda odwróciła się w jej stronę i zmarszczyła różowy nosek.
— Nie znam cię. Kim jesteś? Jak się nazywasz?— córka Niezapominajki zalała ją kaskadą pytań, przy okazji lustrując calico spojrzeniem zielonych oczu.
— Mam na imię Berberys — odparła, czekając na reakcję kotki.
— Berberys? Cóż, trochę dziwne to imię. Na pewno nie tak wspaniałe jak moje — skwitowała Wiewiórka, z dumą szczerząc białe kiełki. Pomiędzy kociakami zapadła krępująca cisza, którą jednak calico zdecydowała się przerwać.
— Wiewiórko, może chciałabyś się ze mną w coś pobawić? — zapronowała córka Gronostaj, wpatrując się oczekująco we wnuczkę Nowiu.
<Wiewiórko? uwu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz