— Przepraszam ciociu — powiedział cicho, lecz oddalająca się od niego kotka pewnie nie usłyszała przeprosin.
Żywiczna Łapa ruszył za nią, starając się iść wydeptaną przez Zimorodka ścieżką, jak to mądrze podsunęła mu kotka. Ciocia ogółem zdaniem Żywicy była bardzo mądra. No i piękna. Jej futerko zawsze lśniło czystością, a błękitne ślipia wpatrywały się w inne koty z obojętnością. Teraz na zimowym tle mentorka wręcz idealnie zlewała się z otoczeniem, stając się prawie niezauważalna. Kociak pewnie dalej zachwycałby się Zimorodkową Pieśnią, gdyby jego słaba kondycja znów nie dała o sobie znać. Po krótkim czasie zaczął ponownie dyszeć. Starał się jak mógł, by zaprzestać tej czynności, jednak z każdym krokiem coraz trudniej było mu złapać powietrze nosem. Mentorka wdawała się ignorować jego dyszenie, lecz Żywica zauważył jak końcówka ogona kotki drga niespokojnie. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że serce coraz głośniej łomotało mu w uszach, a złapanie oddechu zaczęło stanowić prawdziwe wyznanie. Kociak poczuł, że jeśli jeszcze choć chwilę będzie próbował oddychać nosem mentorka równie dobrze mogłaby zagrzebać go żywcem w śnieżnej zaspie, a i tak jego stan byłby podobny. Chcąc nie chcąc zwolnił, wpatrując się w znikającą w oddali postać ciotki. Gdy sylwetka wojowniczki zupełnie zniknęła z horyzontu Żywica poczuł łzy w oczach.
Nie tak to miało wyglądać.
Mama cały czas im opowiadała jak zarąbiście i czadowo było być uczniem i ile przygód przeżyła wraz z siostrą, jednak liliowy miał wrażenie, że rodzicielka opowiadała o zupełnie innym klanie niż ten, w którym się urodził i wychował.
A może to on był tak beznadziejny, że nawet nie potrafi nadążyć za mentorką? Czemu nie mógł być tak samo super fajny jak mama kiedyś lub siostra? Czy to przez to, że urodził się kocurkiem? Czy kotki miały może łatwiej w życiu? Kociak nic z tego nie rozumiał. Pewnie zastanawiałby się nad tym wszystkim dalej, gdyby nie odkrył, że siedzi zupełnie sam w leśnym labiryncie. Poczuł jak serce zaczyna mu mocniej kołatać.
Czy to możliwe, że zgubił się na swoim pierwszym treningu?
Żywica załamany złapał się za łeb. Miał za zadanie tylko podążać za łapami cioci, a nawet to schrzanił!
Zaraz, ślady cioci.
Kociak pobiegł przed siebie, starając się odszukać wydeptanej przez kotkę ścieżki. Odnalazłszy kocie odciski łap w śniegu, zaczął nimi podążać w nadziei znalezienia kotki. Przyspieszył wiedząc, że mentorka na pewno nie zatrzymała się, by na niego zaczekać. Przebierając sprawnie łapkami, otworzył pyszczek, a jego sapanie znów rozległo się po lesie. Widząc po chwili biegu powoli sylwetkę cioci, skupił się na jej ogonie, próbując dogonić puszystą kitę mentorki. Nieoczekiwanie poczuł dziwne dreszcze w łapkach powodujące, że z każdym krokiem coraz trudniej było mu je podnieść. Mroczki pojawiły się mu przed oczami, a zdezorientowany kociak pisnął, nie rozumiejąc co się z nim dzieje. Nim zdążył zawołać ciocię stracił przytomność.
<Zimorodkowa Pieśnio?
jak coś to zemdlał z przemęczenia,
bo jednak taki maraton
to dużo jak dla kociaka>
Woah ty też nie marnujesz czasu na byle co xd
OdpowiedzUsuńJak piszesz, że masz wenę to aż żal nie wykorzystać xd
UsuńJa na Twoim miejscu bym jednak stopowała z takimi tekstami, bo równie dobrze tej nocy może pojawić się jeszcze z dziesięć opowiadań ;) Jednak jest jedno ale, zastanawiam się jak ja jutro wstanę na 8:30 ;-;
Usuń