Pora Nagich Drzew, bądź też inaczej nazywana zimą w stronach, w których to urodziła się Jemioła, teraz zwana dumnie Owczym Futerkiem, była jej ulubioną porą roku. Biały śnieg zasypywał ziemię, zimny wiaterek mierzwił futerko - tak, to zdecydowanie najbardziej ulubiona część obiegu. Słońce może i chyliło się ku zachodowi, jednak srebrno-niebieska kotka wybrała się na polowanie znacznie wcześniej, dzięki czemu mimo przeszkadzającego jej niekiedy w poruszaniu śniegu udało jej się upolować dwie myszy i gołębia. To naprawdę dobry wynik, tym bardziej że przez ochłodzenie się, było coraz mniej zwierzyny a jak już była - to potrafiła być okropnie mizerna i nawet kocię się taką nie najadało! Podczas przeszukiwania kolejnych miejsc do polowań, dojrzała znajomą, burą sylwetkę przebijającą się kolorem od białego puchu dookoła.
— Pstrągowy Pysku! — zawołała uradowana, szybko podskakując do zjeżonej przyjaciółki, która zdecydowanie nie spodziewała się jej tutaj, albo chociażby nie spodziewała się tak głośnego zawołania. Mysi móżdżek! Pewnie przepędziła przez to połowę zwierzyny w okolicy... Kiedy wciąż pulchniutkie ciałko nie takiej już młodej kotki ustało przed większym i masywniejszym należącym do Pstrągini, Owieczka zadarła łepek do góry by lepiej dojrzeć ślepia rozmówczyni i wyszczerzyła przyjaźnie kiełki.
— Jeśli wracasz do obozu, możemy wrócić razem, kwiatuszku! Ja swoją zwierzynę zaniosłam już wcześniej i od tego czasu nie mogłam nic złapać, ale może jeszcze coś dorwę w drodze! — zaśmiała się Owcze Futerko. Jak wspomniane było wcześniej, dwie myszy i gołąb dumnie zajęły miejsce na stosie, a koteczka wyruszyła na dalsze poszukiwania które nie były już tak owocne jak te wcześniejsze. Nie dojrzała też w pysku burej zwierzyny, więc uznała, że najpewniej wraca do obozu. Więc czemu się nie podczepić? Otrzepała puchatą kotę z białych drobinek, a sierść na jej piersi czy brzuchu oraz spodzie ogona, zaczęła kręcić się za sprawą wilgoci. Czując jak ogon starszej wojowniczki przesunął się w geście zgody po jej grzbiecie, a kąciki pyszczka Pstrągowego Pyska uniosły się, Jemioła nie mogła się powstrzymać od szerszego i radosnego uśmiechu.
— No to w drogę! — zamruczała unosząc ogon do góry, by wesoło powiewał jak niebiesko-srebrna chorągiewka. Dwie kotki ruszyły spokojnie zaśnieżoną polaną, a od czasu do czasu bura musiała wysłuchiwać opowieści Owieczki o tym czego też nie spotkała, bądź jej zapytań o zdrowie i dobre odżywienie starszej pręguski. Było to ważne, bo wiedziała, że większość wojowników musiała sobie podzielić bardziej rozsądnie posiłki - w tym nawet Jemioła. W końcu było nie ciekawie i nie można było jeść za trzech, kiedy nawet dla tych trzech ledwo starczało! Atmosfera między kotkami była przyjazna i nawet zimny wiatr dmuchający w nos rozanielonej, byłej pieszczoszki nie psuł jej nastroju. Z jej gardła dobiegało głośne, radosne mruczenie, jednak doskonale usłyszała to, wydawane przez Pstrąg, No kto by pomyślał! Ta wielka, masywna kotka, która nie żywiła do niej nic pozytywnego na samym początku ich znajomości, teraz przyjaźnie pomrukuje w jej towarzystwie. To już jakieś osiągnięcie! Owcze Futerko miała ich trochę na swoim kącie i aż się im dziwiła. W końcu..kto by mógł się spodziewać, że ta ukończy swój trening, uzyska imię wojownika i zaprzyjaźni się z kotką, która jeszcze księżyce temu fuczała na nią i ledwo znosiła jej obecność - czego oczywiście Jemiołka źle nie odbierała. Idąc tak i gawędząc od czasu do czasu, coś niepokojącego wpadło w niebieskie ślepia koteczki - kot. Wychudzony, mizerny kot przemykający pomiędzy pozbawionymi liści krzewami. Źrenice jej się delikatnie zmniejszyły, a ta zastygła z lekko poruszającym się na boki ogonem w geście niepokoju. Kto to taki?
— Tam jest jakiś bardzo chudy kot — wyszeptała w ramach wyjaśnień, kiedy to pytający wzrok Pstrąg padł na nią za sprawą nagłego przerwania marszu. Mogło być to niepokojące, w końcu nie każdy kot zatrzymuje się nagle i wpatruje się w przestrzeń przed sobą! Nie wiele myśląc, wystrzeliła truchtem w kierunku wychudzonego nieznajomego. Może potrzebował pomocy? Albo był ranny? Ojej! — Hej, słoneczko! Czy wszystko w porządku? — zawołała, kiedy była już w miarę blisko czarno-białego kocura. Potem wszystko zadziało się tak szybko. Nim Jemioła zdążyła zareagować, kocur wrzasnął coś i rzucił się na nią z wysuniętymi pazurami, powalając na śnieg. Była przerażona i zdezorientowana, jednak po dwóch uderzeniach serca zaczęła się szamotanina. Koteczka starała się zepchnąć z siebie wygnańca, jednak ten jakby w amoku starał się dostać do jej gardła, kłapiąc przy nim szczękami. Gdyby nie pomoc Pstrąg...Nie wiadomo jakby się to skończyło. Jak tylko odzyskała wolność, uniosła się chwiejnie na łapy i trzepnęła obolałym uchem które okazało się...rozdarte!
— M-moje ucho — wymamrotała pod nosem, dotykając go łapką, na której została czerwona posoka. Wtedy też zerknęła na przyszpilającą do ziemi napastnika Pstrąg i....
Oczy koteczki otworzyły się szerzej.
Sierść stanęła dęba.
Kropelki krwi zamordowanego opryskały jej łapę i policzek, jednak to na ten moment jej nie obchodziło.
Była przerażona tym, co właśnie zobaczyła. Widziała szczęki swojej przyjaciółki, zaciskające się na gardle oszalałego, głodnego kocura, który wydał z siebie ostatnie tchnienie, cicho bulgocząc z przerażenia, a jego oczy pokazywały niesamowite cierpienie i ból Zimne dreszcze przeszły przez jej skórę i kości, a jej serce zamarło. Czy...czy ona...ona go...
— Na Gwiezdnych, Pstrągowy Pysku! Dlaczego musiałaś go zabić?! — wyjąkała roztrzęsionym głosem, podskakując do ciała zmarłego, patrząc na niego z powoli pojawiającymi się łzami w oczach. Może i ją zaatakował, może rozdarł jej ucho i mógł zabić...Ale na pewno nie należała mu się taka śmierć! Koteczka smętnie zawiesiła głowę i westchnęła słysząc wyjaśnienie wojowniczki. Zrobiła to w jej obronie...
— Nie chce byś zabijała koty w mojej obronie. Wojownik nie musi zabijać by wygrać bitwę czy przegonienie przeciwnika kochanie — wyjąkała roztrzęsionym głosem po raz kolejny, patrząc prosto w pomarańczowe ślepia swojej towarzyszki. Jej puchaty ogon, cały najeżony poruszał się coraz szybciej i z coraz to większym niepokojem — Przysypmy go czymś i...wracajmy. Żwirowa Gwiazda musi się o tym dowiedzieć. Nie możemy go tak zostawić jak zwykłą karmę dla wron t-to też kot — nie była przyzwyczajona do widoku martwych kotów, oblanych masą krwi. Jeszcze nie...nie miała na to wystarczająco dużo czasu. Bała się tego widoku, bała się bólu i krwi, a teraz dostała to wszystko na jednym obrazku i do tego sama tego doświadczyła. Ucho jej pulsowało, a krew nie przestawała ciec.
Nie wykrwawi się, jednak i tak - rana była po prostu irytująca.
— Proszę Pstrągowy Pysku... dobrze, że nie jesteś ranna słoneczko, wracajmy do obozu. — odparła cicho, oczekując ruchu swojej towarzyszki, która zadecyduje czy zakopią zamordowanego, czy nie.
<Pstrągowy Pysku? Zakopiemy intruza?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz