Ostatnie zgromadzenie było dzikie.
W końcu sama brała udział w tamtej rozróbie, czyż nie? Mało tego, gdyby nie zaatakowała tego wypierdka z Klanu Burzy, nie doszłoby do połowy wydarzeń, które miały miejsce.
Mimo wszystko, nie była z siebie zbyt dumna. Oczywiście, stanęła w obronie Porzeczkowej Łapy, jednak jednocześnie zakłóciła pokój na zgromadzeniu i zbezcześciła tradycję.
Nie wspominając już o tym, jaką beznadziejną liderką ponownie okazała się Żwirowa Gwiazda.
Wróciła do obozu ranna, zmęczona i z paroma nowymi wrogami w Klanie Burzy. Ułożyła się w legowisku, nawet nie zajrzawszy do legowiska medyka, po czym zasnęła. Niestety, nie dane jej było spokojnie spędzić tą noc.
Znajdowała się na polanie, a przed nią wyrastało strome, kamieniste wzgórze. Porywisty wiatr szarpał wściekle jej futrem, jakby chciał rozerwać kotkę tu i teraz, jednak las dookoła niej nie dawał żadnego znaku życia, nie poruszało się żadne drzewo, żadna roślina, nawet najmniejsze źdźbło trawy zdawało się za nic mieć potęgę wichru. Spojrzała ku górze, na niebo. Było bezchmurne, mroczne i krwistoczerwone, ciemniejące od strony lasu, jaśniejące natomiast od strony wzgórza. Pstrągowy Pysk wiedziała, że jest noc, jednak na szkarłatnym firmamencie nie zauważyła ani jednej tlącej się gwiazdy. Zesztywniała zaniepokojona. Czyżby wśród martwych lasów i szaleńczego wiatru także i Gwiezdni ją porzucili? Wzięła głęboki oddech, powoli opuszczając łeb. Powietrze było ostre jak ciernie, wydawało się, że rozrywa ją od środka. Gwałtownie wypuściła je z płuc, krztusząc się.
Wtem ogarnęła ją panika. Spojrzawszy w stronę wzgórza ujrzała słońce. Zwykłe słońce, w żaden sposób niepokojące czy obce. Wstrzymała oddech, wbijając w nie wzrok jak zaczarowana. Patrzyła się na nie i patrzyła, gdy nagle poczuła jak coś dotyka jej czoła. Potrząsnęła głową, wybita z tego cudnego transu. Jej oczom ukazała się ćma.
Była to bardzo duża ćma, o wyjątkowym wzorze na rozłożystych skrzydłach. Trzepotała nad głową Pstrągowego Pyska, w miejscu, a kotka czuła na sobie jej oskarżycielski wzrok. Gwałtownie jej strach wzrósł. Coś było w lesie za nią. Skradało się wśród nieruchomych drzew, wielkie, głodne i niszczące.
Ćma zniknęła, a ona rzuciła się do biegu po wzgórzu. Drobne, ostre kamyki dotkliwie raniły ją w łapy, Pstrągowy Pysk jednak dalej niestrudzenie biegła ku górze, ku spokojnemu słońcu. Coś ścigało ją, zdążyło już wyłonić się z lasu i teraz kroczyło ku niej powoli, bez pośpiechu. Wiedziało, że jego ofiara nie zdoła uciec.
Kotka była już niemalże na szczycie, gdy grunt pod jej łapami znikł. Wrzasnęła przerażona, lecz świat nigdy nie usłyszał jej wrzasku, który zabrany został przez wiatr. Urwisko tak naprawdę okazało się być klifem. I teraz Pstrągowy Pysk spadała, wprost w pustkę, w wygłodzone szczęki.
Poderwała się z cichym krzykiem. Słońce dopiero wyglądało zza horyzontu, a praktycznie wszyscy inni wojownicy wciąż spali. Kątem oka dostrzegła Wronie Niebo wtuloną w Kaczego Pląsa, gdzieś na drugim końcu legowiska. Była jednak zbyt przerażona swoim snem, by zaszczycić swoją dawną uczennicę chociażby pogardliwym zmarszczeniem nosa. Wyszła na zewnątrz, mocząc łapy w śniegu, a wietrzyk otulił ją przeszywającym mrozem.
* * *
Była niespokojna cały dzień. Nie potrafiła się na niczym skupić, a na patrolu nawet potknęła się i wyłożyła na oczach Wierzbowego Brzegu, Ognistego Kroku i Niedźwiedziego Futra.
Gdy tylko wróciła do obozu, skierowała swe kroki w stronę legowiska medyka. Oczywiście, nie zamierzała jej opowiedzieć o swoim śnie, w końcu przerażanie się takimi błahymi sprawami było żałosne i uczennica na pewno by ją wyśmiała. Pomyślała po prostu, że może poczuje się nieco lepiej gdy posiedzi trochę w towarzystwie kogoś, kogo lubi.
Gdy była już blisko, minęła się ze Żwirową Gwiazdą. Liderka spojrzała na nią nieufnie, nic jednak nie powiedziała. Pstrągowy Pysk warknęła.
Wkroczyła do legowiska medyka, przybierając typowy dla siebie pewny siebie i kpiący wyraz pyska.
— Hej, gówniaro — rzuciła z odrobinką czułości, a Porzeczkowa Łapa na jej widok podniosła głowę. Wojowniczka podeszła do uczennicy i usadowiła się obok niej. — Jak tam łeb?
<Porzeczko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz