*Opko ma miejsce przed bitwą*
- Ej, nie jesteś czasem za mała, by opuszczać żłobek?
Natychmiast, gdy te słowa wydostały się z jej pyszczka, Lilia ich pożałowała. Kotka odwróciła się w jej stronę, strzygąc uszami.
- N-nie wiem - przyznała nerwowo.
Lilia pokręciła głową i zbliżyła się do małej. Powinna ją wziąć za skórę na karku? Tak byłoby najwygodniej, ale obawiała się reakcji kotki. Niezdarnie machnęła ogonem, przygarniając do siebie córkę Gronostajowego Kroku.
- Chodź, zabiorę cię do kociarni... Hm...
- Berberys - pomogła jej szylkretka. - Ale ja jestem głodna!
Córka Potokowej Gwiazdy odwróciła się, lustrując wzrokiem stos zwierzyny. Nie zauważywszy żadnego zagrożenia, westchnęła i machnęła przyzwalająco ogonem. Zadowolona Berberys wyprysnęła spomiędzy jej łap i pognała do stosu. Wybrała dla siebie ryjówkę, po czym z uradowaną miną, podbiegła do wojowniczki.
- Ale teraz już naprawdę wracamy do żłobka - warknęła Lilia cicho, pchając Berberys przez pusty obóz. - Bo jeszcze twoja mama pomyśli, że cię nakłoniłam do wyjścia!
Kocię przekrzywiło głowę, mrużąc zielone ślepia.
- Chciałbym być już wojowniczką - mruknęła z żalem.
- Super - odrzekła wymijająco Lilia, jeżąc sierść na grzbiecie. Nerwowo polizała pierś, burcząc coś pod nosem. Bycie w centrum uwagi zdecydowanie jej nie odpowiadało. Spojrzenie córki Rosomaka wyrażało wyraźną chęć zgłębienia tematu i... spokój. Wojowniczka odwróciła wzrok. Och, ile by dała by też mniej się stresować! Na przykład jak ta kotka. No bo co ona miała na głowie, hę? Berberys zamruczała, czując obok siebie ogon szylkretki. Podskoczyła, dosięgając go ostrymi pazurkami, pozostawiając piszczkę na ziemi.
- Berberys, nie...
Liliowa Sadzawka pokręciła głową i usiadła, potrząsnąc swoją kitą. Dobra, w sumie... To nie bolało aż tak. No... Przyjemnie było patrzeć na bawiącą się kotkę.
- Nie masz rodzeństwa, żeby się z tobą bawiło?
- Ej, nie jesteś czasem za mała, by opuszczać żłobek?
Natychmiast, gdy te słowa wydostały się z jej pyszczka, Lilia ich pożałowała. Kotka odwróciła się w jej stronę, strzygąc uszami.
- N-nie wiem - przyznała nerwowo.
Lilia pokręciła głową i zbliżyła się do małej. Powinna ją wziąć za skórę na karku? Tak byłoby najwygodniej, ale obawiała się reakcji kotki. Niezdarnie machnęła ogonem, przygarniając do siebie córkę Gronostajowego Kroku.
- Chodź, zabiorę cię do kociarni... Hm...
- Berberys - pomogła jej szylkretka. - Ale ja jestem głodna!
Córka Potokowej Gwiazdy odwróciła się, lustrując wzrokiem stos zwierzyny. Nie zauważywszy żadnego zagrożenia, westchnęła i machnęła przyzwalająco ogonem. Zadowolona Berberys wyprysnęła spomiędzy jej łap i pognała do stosu. Wybrała dla siebie ryjówkę, po czym z uradowaną miną, podbiegła do wojowniczki.
- Ale teraz już naprawdę wracamy do żłobka - warknęła Lilia cicho, pchając Berberys przez pusty obóz. - Bo jeszcze twoja mama pomyśli, że cię nakłoniłam do wyjścia!
Kocię przekrzywiło głowę, mrużąc zielone ślepia.
- Chciałbym być już wojowniczką - mruknęła z żalem.
- Super - odrzekła wymijająco Lilia, jeżąc sierść na grzbiecie. Nerwowo polizała pierś, burcząc coś pod nosem. Bycie w centrum uwagi zdecydowanie jej nie odpowiadało. Spojrzenie córki Rosomaka wyrażało wyraźną chęć zgłębienia tematu i... spokój. Wojowniczka odwróciła wzrok. Och, ile by dała by też mniej się stresować! Na przykład jak ta kotka. No bo co ona miała na głowie, hę? Berberys zamruczała, czując obok siebie ogon szylkretki. Podskoczyła, dosięgając go ostrymi pazurkami, pozostawiając piszczkę na ziemi.
- Berberys, nie...
Liliowa Sadzawka pokręciła głową i usiadła, potrząsnąc swoją kitą. Dobra, w sumie... To nie bolało aż tak. No... Przyjemnie było patrzeć na bawiącą się kotkę.
- Nie masz rodzeństwa, żeby się z tobą bawiło?
<Berberys uvu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz