Gorzka doceniała, że czekoladowa próbowała jej pomóc, ale nie widziała takiej potrzeby. Jej mama pogada sobie, jak zawsze. Troszkę o wychowaniu, o tym, co kotce przystało i jak to wojownicy ciężko pracują, aby klan prawidłowo funkcjonował, a nie marnują czas na jakieś głupie żarty. Szylkretka będzie kiwać głową i potakiwać, wytykając język i przewracając oczami, jak tylko królowa odwróci wzrok. Ta da jej jakąś karę i odejdzie z uniesionym ogonem, a potem... Potem przyjdzie tatuś i ją udobrucha! Na Gwiezdnych, jej miałoby coś nie ujść na sucho? Naiwna Perełka, tak mało wiedziała o życiu. Jakna razie wszystko przebiegało zgodnie ze zwykłym schematem. Gorzka musiała przyznać, że już ją to nudziło, jednak w końcu rodzicielka postanowiła ją wypuścić, kategorycznie zabraniając opuszczać żłobek. Pręgowana mruknęła jakieś "Ale mamo!" aby po chwili usłyszeć "bez dyskusji!". Położyła więc uszy po sobie i uprzednio spuszczając ogon, odeszła. Musiała wyglądać na bardzo przejętą, przecież w każdej chwili mógł wejść tatuś. Słysząc kroki w swoim kierunku odwróciła się i z miną zbitego kotka spojrzała na... Perłę. Och. W porządku. Fałszywy alarm.
— Ojej, była bardzo zdenerwowana? — zapytała, widząc jej minę. Gorzka utrzymała ją jeszcze chwilę, aby zaraz pokiwać głową, na jej pysk wstąpił jednak zawadiacki, wesoły uśmiech, nie pasujący do uszu i ogona. — To... Dlaczego się uśmiechasz? Przecież to nie fajnie, masz szlaban — zauważyła zdziwiona koteczka. Gorzka z trudem powstrzymała śmiech.
— Tatuś to załatwi. Jak zawsze — przeciągnęła się, wzruszając ogonem z leniwym uśmiechem. — Swoją drogą, widziałaś minę mojej matki? O-błęd-na! Jesteśmy mistrzowskie, przysięgam! — delikatnie uderzyła koteczkę łapą w ramię, śmiejąc się przy tym. Perła przez moment wpatrywała się w nią tym zaskoczonym spojrzeniem, aby w końcu też się roześmiać. Skoro Gorzka była taka, jak zawsze, to przecież nic się nie stało!
— Hej, w sumie, to cię lubię, wiesz? Bądźmy przyjaciółkami! — zawołała, uśmiechając się szeroko. Spojrzała na swoją łapę, po czym uniosła ją do góry. — Przybij, jeśli chcesz być moją przyjaciółką!
Córka Śnieżnego Sopla spojrzała na łapę Gorzkiej, zaciekawiona jej otwartością. Uniosła swoją łapkę, porośniętą powykręcanym futerkiem i przybiła towarzyszce "łapkę". Gorzka zaśmiała się wesoło i położyła na plecy.
— Ale się wkopałaś, mała. Jestem naprawdę fatalną przyjaciółką — stwierdziła, puszczając jej oczko. Wszyscy w końcu wiedzieli, że szczerość była jej największym atutem.
~*~
— Co?! Że niby tam? Co ty, zgubiłaś mózg, razem z ogonem? Klan Klifu to najgorsze z możliwych miejsc. Oni są źli, Perło!
Oczywiście, że była zła! Była wściekła, na osty i ciernie, a jej futro... Och, ono wręcz stało dęba, co nie było wcale łatwe, z uwagi na kołtuny! Dała jej swoje rozmokłe, zimne liście. Pozwoliła podłożyć je pod łapy jej matki! A ona... Ona od tak wraca, skąd przed księżycami przylazła jej matka i ta przerażona mysz w ciele kota? Uczennica fuknęła pod nosem, zirytowana.
— S-słuchaj, naprawdę mi przykro — powiedziała po raz któryś już z rzędu Perła. Gorzka Łapa przewróciła niebieskimi oczami, zmęczona całą swoją złością i zawodem. I pomyśleć, że zaczynała lubić tego jej dziwnego ojczulka królową. — Wiem, że nie lubisz Klanu Klifu, ale to moja rodzina. Muszę z nimi wrócić. Zresztą, może Klan Klifu wcale nie jest taki, jak mówi twój tata? Skąd możesz wiedzieć, skoro nigdy tam nie byłaś?
Czekoladowo-ruda uderzyła ogonem w ziemię, słysząc to. Co za idiotka. Zdrajczyni! Kto chciałby opuszczać Klan Wilka? Przecież to najwspanialsze miejsce w lesie! Przenajlepsiejsze! A na pewno lepsze, niż ten cały Klan Klifu.
— To sobie idź — fuknęła, patrząc na nią spod zwężonych oczu. — No już, wynocha, idź do swojego głupiego Klanu Klifu i mi się nie pokazuj. Zdrajczyni. To ty jesteś fatalną przyjaciółką — wytknęła jej język i odwracając się gwałtownie, wyszła z obozu. Ani jej się śniło obrócić łebek i ostatni raz spojrzeć na przyjaciółkę. Przyjaciółkę? Och, nie. Klifiaki nie są jej przyjaciółmi. Klifiaki to wrogowie, a ona nie rozmawia z wrogami. Tylko Klan Wilka ma miejsce w jej sercu. Przeszła jeszcze kilka kroków i uderzyła łapami w korę pobliskiego drzewa, znajdując ujście dla natłoku emocji, który dalej buzował w niej, niczym lawa w wulkanie. Jeszcze raz. I jeszcze jeden. Biła tak długo, aż złość zdążyła z nirj ulecieć i pokazać prawdziwe oblicze. Smutek. W jej oczach pojawiły się łzy, a koteczka skuliła się w kłębek i zaczęła płakać.
— Głupi Klan Klifu. Głupia Śnieżny Sopel. Głupi Kozi Pierd. Głupi Barwinek, Bodziszek i Jaśminek! Głupia, głupia, głupia Perła! — mruczała przez łzy, sfrustrowana. Zawsze wszystko szło po jej myśli i koteczka nie umiała pojąć, że świat wcale nie jest przystosowany dla niej i nie działa tak, jak ona mu rozkaże. Tak brutalne zderzenie z rzeczywistością zszokowała butną, świeżo upieczoną uczennicę. Przez wszystkie te księżyce mogła robić, co tylko chciała i dostawała, czego chciała. Czemu teraz miało być inaczej? Czemu Perła ją zdradziła?
< Jak ktoś chce, to może dokończyć :> >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz