Od tamtego dnia, gdy Szczawik poprosił go, by nie wydał go Dalii, minęło trochę czasu i malutka liliowa kuleczka nie była już takim kluskiem, jakim był na początku. Co prawda Lis nadal uważał go za słodkie maleństwo, aczkolwiek gdzieś tam z tyłu głowy nadal miał świadomość, że niedługo z młodzika wyrośnie prawdziwy, potężny wojownik, który przyniesie dumę klanowi klifu.
Teraz natomiast... spoglądał to na Łabędzi Plusk, który drżał lekko za każdym razem, gdy czekoladowe ślepia lidera na moment zawieszały się na jego sylwetce, to na Szczawiową Łapę, który napuszony dumnie uśmiechał się wesoło, wbijając ślepka w swojego wujka.
Otworzył w końcu pysk, mrucząc zirytowany.
— I? Co w związku z tym? — mruknął znudzony, unosząc brew ku górze. Szczawik słysząc słowa wujka uśmiechnął się tylko wesoło — Nie widzę w tym nic złego. Pokazał tylko, że nawet z uczniami klanu klifu nie warto zadzierać — miauknął. Ruchem ogona odesłał Łabędzia, zaś Szczawikowi nakazał zostać.
— Wujku? — zaczął kocurek, jakby bojąc się, że dopiero teraz dostanie wpierdziel od lidera. Ten natomiast przysiadł, zapraszając, by kocurek przysiadł obok niego na posłaniu — Bo wiesz ja nie...
Przerwał mu, śmiejąc się głośno, aż ciężko mu było złapać oddech.
— No, brawo młody — zaśmiał się, mrucząc z aprobatą. Był zwyczajnie dumny z tego szczyla i jego zawziętości — No, to teraz opowiedz mi, jaką minę miał ten durny nocniak, hm? — zachęcił go do opowieści. Po prostu MUSIAŁ to usłyszeć.
< Szczawiku? Wybacz za gniota >
Wujek Lisek! <3
OdpowiedzUsuń