dawno temu
Jeżowa Ścieżka poruszył wąsami w rozbawieniu.
— Znam dobrze swoją siostrę, nie będzie na ciebie zła, jeśli nie pojawisz się na treningu. — miauknął asystent medyka, chociaż ciągle pamiętał, jak niebieska ścigała go po całym żłobku. Jednak to było za dzieciaka, od tego czasu stała się bardziej spokojna. — Świetlisty Potok chyba woli, jak opiekuję się nią jej ulubiona uczennica.
— Bez wzajemności. Ej, nie próbuj się wykręcić! — prychnęła kotka.
Czekoladowy westchnął cicho.
— Nie próbuję. Zobaczysz, że zdążymy na czas i jeszcze się wyśpisz. — chociaż miauknął to radosnym tonem głosu, sam nie był pewny, czy uda mu się dotrzymać tych słów. W końcu nie byli nawet w połowie wyznaczonej trasy. Cieszył się jednak, że ma towarzystwo, zamiast samotnie zbliżać się do Siedlisk Dwunożnych.
— Zobaczymy.
Ruszyli w stronę terenów Klanu Nocy. Jeżowa Ścieżka już nie raz przekraczał granicę, stąd dreptał pewnym krokiem, z dumnie uniesionym ogonem ku górze. Wiatr przyjemnie muskał jego pyszczek, bez trudu wychwycił zapach zwierzyny oraz ich sąsiadów. Z tego co mu było wiadomo, Klan Burzy i Klan Nocy nie mieli żadnych sporów, jednak wszystko mogło się zmienić. Kocur liczył na spokojny czas dla całego jego klanu. Atmosfera wpływała na życie pobratymców. Idąc przed siebie, kontem oka obserwował Melodyjną Łapę, dotrzymującej mu kroku, a nawet czasami do wyprzedzającej, gdy coś przykuło jej uwagę. Jeżyk liczył, że nie spotka ich po drodze żadne zagrożenie. To było jedno z ostatnich, czego w tym momencie potrzebowali.
Przekroczyli granicę. Jeżowa Ścieżka na chwilę przystanął, rozglądając się za patrolem Klanu Nocy. Nie zauważył jednak żadnego w pobliżu. Może po drodze spotkają. O ile nie będą wrogo nastawieni, nie powinny ich spotkać żadne konsekwencje. Medycy mogli otóż wstępować na tereny innych klanów, gdy potrzebowali pozbierać zioła. Starał się jednak pozostać niewidocznym. Dalej należał do nieśmiałych kotów, rozmowa z kimś kogo nie znał, instynktownie wywoływała u niego zjeżenie sierści. Zastanowił się przez chwilę, jak w przypadku spotkania patrolu zachowałaby się Melodyjna Łapa. Zaatakowałaby, czy z szacunkiem i cierpliwością poczekała aż ich puszczą dalej?
Przeszli wiele kroków, dość spory odcinek trasy, zanim dotarli do celu, czyli siedlisk zamieszkiwanych przez Dwunożnych. Jeżowa Ścieżka nie mógł sobie przypomnieć, czy kiedyś miał do czynienia z tymi istotami. Przeszły go ciarki po grzbiecie na myśl, że gdzieś tam może żyć jego najstarsza siostra, Srebrna Łapa. Spuścił na kilka uderzeń serca głowę, spoglądając na swoje łapy. Chciałby ją jeszcze kiedyś spotkać. Miał jej tyle do powiedzenia.
— Znalazłam!
Zastrzygł uszami, szybko odwracając pyszczek w stronę uczennicy. Melodyjna Łapa pochylała się nad rośliną, będącą wrotyczem. Rozpoznał ją po zapachu i wyglądzie. Widział to zioło już niejednokrotnie, a właściwości znał na pamięć i mógł je wyrecytować nawet przez sen. Uśmiechnął się ciepło w stronę pobratymki.
— Pomożesz mi zrywać, czy będzie tak stał?
— Już idę. — miauknął pośpiesznie, ruszając w jej stronę. — Zerwiemy tyle, ile damy radę unieść. Mięty możemy poszukać innym razem. Dziękuję, że mi pomogłaś!
Burzak pochylił się, ostrożnie zrywając roślinę. Intensywny zapach napłynął do niego z podwójną siłą. Zamruczał zadowolony. Uwielbiał wonie ziół! Z lubianym przez siebie uczuciem satysfakcji i zachwytu, miał zamiar zerwać kolejne zioło. Widział, że Melodyjna Łapa ma już prawie cały pyszczek pełny. Nagłe warczenie przykuło jego uwagę. Zjeżył sierść z niezadowoleniem. Nie musiał się odwracać, żeby domyślić się, kto wydaję taki dźwięk. Pies. Wysunął pazury. Byli w niebezpieczeństwie. Spojrzał szybko na niedaleki płot. Walka albo ucieczka.
<Melodyjna Łapo? Bardzo przepraszam, że tyle musiałaś czekać :c>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz