— Jasne, rozumiem, Fasolko. Zostaniesz, a więc moją mentorką w zabawie. Kiedy będziemy mogli zacząć? — zapytał Kolec, już zmierzają wzrokiem w kierunku leżącej na ziemi szyszki.
— Teraz! — zamruczała bez zastanowienia pointka, prostując się. Teraz, w końcu jak już była mentorką, musiała wyglądać mentorowsko. Kolec uśmiechnął się na widok małej koteczki próbującej sprawić wrażenie jak najbardziej dorosłej i wojowniczej.
— Będę najlepszym uczniem! — zadeklarował po chwili pręgowany, podskakując radośnie.
— A ja mentorką! — zapiszczała mała koteczka. Fasolka już chciała się zacząć bawić, gdy nagle pojawił się problem. — Hej... Kolec? Co dokładnie robią mentorzy?
— Teraz! — zamruczała bez zastanowienia pointka, prostując się. Teraz, w końcu jak już była mentorką, musiała wyglądać mentorowsko. Kolec uśmiechnął się na widok małej koteczki próbującej sprawić wrażenie jak najbardziej dorosłej i wojowniczej.
— Będę najlepszym uczniem! — zadeklarował po chwili pręgowany, podskakując radośnie.
— A ja mentorką! — zapiszczała mała koteczka. Fasolka już chciała się zacząć bawić, gdy nagle pojawił się problem. — Hej... Kolec? Co dokładnie robią mentorzy?
— Przecież mówiłem! Uczą i wydają polecenia. — powtórzył się kocurek. Fasolka pokiwała głową i odeszła trochę od szyszki i usadowiła się wygodnie przy tym dając Kolcowi miejsce na polowanie na szyszkę.
— No to... upoluj tą zwierzynę! — młoda zaczęła wydawać polecenia, tak jak liliowy wcześniej ją pokierował. Ten zaraz skinął głową i zaczął się skradać w kierunku swojej ofiary. Kotka pomyślała chwilę i słysząc, jak głośno skrada się kocurek w końcu wymyśliła kolejną radę. W końcu musiała sprostać oczekiwaniom swojego ucznia i obietnicy mu danej!
— Musisz skradać się ciszej. Inaczej ta szysz... ta zwierzyna ci uciekanie. — powiedziała pewnie Fasolka, unosząc się delikatnie z miejsca. Może by mu pokazać o co chodzi? — Zobacz, musisz delikatniej stawiać łapki, o tak!
— Ale ty jesteś lżejsza, więc będzie ci łatwiej... — wymruczał niezadowolony, widząc, jak łatwo Fasolka kładzie bezszelestnie kroczki.
— No to musisz się postarać być lżejszym. — powiedziała w końcu, nawet nie zastanawiając się, czy to ma sens dla kogoś innego. Dla niej miało - skoro czujesz się za ciężki to możesz pomyśleć, że ważysz mniej i już. Kolec chyba jednak nie zrozumiał jej rady do końca. Przekręcił głowę i zmarszczył brwi, jednak szybko się otrząsnął z zaskoczenia i zastanawiania się i tym razem stawiał łapki bardzo powoli, co rzeczywiście dało efekt. Kocur zbliżył się do szyszki i wyskoczył w powietrze by wylądować na niej i ugryźć jej twardą powierzchnię.
— Ew! — syknął pod nosem kocur, czując nieprzyjemną teksturę szyszki w pysku i na języku.
— Udało ci się! — zawołała uradowana koteczka, podskakując ze szczęścia. Kotka w dwóch skokach znalazła się przy kocurku i gratulowała mu zdobyczy, wyobrażając sobie, że tak właśnie zrobiłby najlepszy mentor. Kocurek chyba delikatnie się zawstydził komplementami tak obficie płynącymi z pyszczka koteczki i odwrócił wzrok. Położył szyszkę na ziemi i z małym rozczarowaniem ją obejrzał.
— Szkoda, że nie możemy tego zjeść... wyobrażasz sobie, jakbym upolował coś jadalnego? Mógłbym się podzelić ze wszystkimi w klanie, taka wspaniała byłaby ta zdobycz! — rozmarzył się Kolec z pewnym siebie uśmiechem. Fasolka roześmiała się cicho, ciesząc się wielkimi marzeniami kolegi.
***
No i Kolec, w właściwie już Kolczasta Łapa został uczniem, a liczba kociąt w żłobku zmalała do trzech - Fasolki, Piórka i Kaczuszki. Młoda pointka trochę zazdrościła liliowemu, że ten już może trenować z własnym mentorem, ale wiedziała, że za jakiś czas sama doczeka się własnej ceremonii i będzie mogła do niego dołączyć.
Siedząc w żłobku, bawiąc się bezmyślnie małym kawałkiem mchu koteczka kątem oka obserwowała wejście do obozu. Atmosfera w Klanie Wilka względnie się uspokoiła, chociaż kotka wciąż odczuwała spoczywające na całym klanie przygnębienie i żałobę. Nagle kotka zobaczyła znajome, pręgowane tygrysio liliowe futerko powoli poruszające się w głąb obozu. Fasolka zauważyła, że z jego pyska zwisa niewielkie truchło myszy, upapranej w piachu i krwi. Pointka otworzyła szerzej morskie ślepia i zapytała szybko mamy, czy może wyjść żeby przywitać się z kocurem. Po otrzymaniu pozwolenia, koteczka niemalże wyleciała ze żłobka i po chwili siedziała pod łapami Kolczastej Łapy.
— Gratuluje! — zawołała ucieszona koteczka, mrucząc przy okazji ze szczęścia. — Widzę, że moje porady się przydały. — zaśmiała się cicho.
< Kolczasta Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz