— Halo? Halo! Ziemia do Fasolki! — Piórko starał się przywołać liliową koteczkę do siebie. Mała westchnęła i spojrzała na pana kasztana. — No zobacz, nie chcesz się z nim pobawić? Fajny jest!
NIebieskooki na dowód fajności tego obiektu poszturchał go łapką. Kasztan pokołysał się na prawo i lewo, po czym przewrócił na bok.
— Chyba masz rację. — miauknęła Fasolka, po czym sama zaczęła szturchać orzech. Rzeczywiście był zabawny. Może Piórko miał rację? — Wykopmy tego pana kasztana tak wysoko, żeby poleciał jak jakiś ptaszek!
— Tak! Dokładnie! — uśmiechnął się szeroko kocurek, w końcu widząc entuzjazm Fasolki. Dwa kociaki zaczęły kopać do siebie kasztana, odwracając nawzajem swoją uwagę od przerażających wydarzeń przeszłych tygodni. Po dłuższej zabawie kopnięty przez Piórko pan kasztan potoczył się w stronę wyjścia ze żłobka i powoli ułożył się zaraz przy wyjściu.
— Ale daleeko! — zawołała zachwycona koteczka.
— Prawda? Będę najlepszym kopaczem panów kasztanów! — zawołał radośnie, podskakując delikatnie w miejscu. Fasolka zaśmiała się głośno, po czym otarła się o braciszka.
— Chyba już jesteś! Prawdę mówiąc, raczej małą masz konkurencję... ale to i tak osiągnięcie! — zamruczała dumnie pointka. Szczerze mówią, kotce udało się chociaż na chwilę zapomnieć o ciężkiej atmosferze i troszkę się odstresować. Jednak kopanie pana kasztana było dosyć wyczerpującym zajęciem, przez co oba kociaki szybko zrobiły się zmęczone. Za porozumieniem zostawili pana kasztana przy wejściu, by pilnował kociarni gdy idą spać i poszli wtulić się w sierść mamy. Piórko szybko się ułożył przy brzuchu Miedzi, a Fasolka oparła główkę o jego jasny grzbiet.
— Dziękuję, braciszku. — zamruczała spokojnie koteczka, zamykając morskie oczy.
< Piórko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz