- Te króliki są wyśmienite…W życiu takich dobrych nie jadłam. - zamruczała Zajęcza Stopa. - Jestem pewna, że Ciern…Przepraszam, zapomniałam.
- Nic się nie stało. Koty prawdę miauczą, że czas leczy rany. Cierniowa Łapa na pewno jest szczęśliwa w Klanie Gwiazdy. - mruknęłam.
- Święta prawda Cętko, Święta prawda. Nigdy nie widziałam, żeby złamała Kodeks Wojownika czy Medyka - odparła Zając.
Konwaliowe Serce ze wstydem zasłoniła łapami głowę.
- COŚ SIĘ STAŁO KONWALIO?! - zawyła.
- Nic się nie stało… naprawdę nic. Króliki są pyszne - miauknęła cichym głosem. - Naprawdę.
Czarno-biała medyczka udała uśmiech. Coś było nie tak.
Rzuciłam jej spojrzenie ,,Ty wiesz, że ja wiem’’.
- To może ja już pójdę. Pa!
Na chwilę przystanęłam przy Konwalii. Zmierzyłam ją wzrokiem.
- Wiem, że coś ukrywasz. Spotkamy się w porze Szczytowania Księżyca. Środek obozu - pisnęłam najciszej jak umiałam.
Nie opowiedziała. Otworzyła tylko pysk, po czym go zamknęła.
****
Czekałam na czarno-białą medyczkę.
Chwilę potem wyłoniła głowę z krzaków. Gestem ogona kazała mi podejść.
- Po co zawlekłaś mnie w krzaki!?
- Cicho! - prychnęła.
- Śmierdzisz zapachem Klanu Wilka. W co ty pogrywasz?
- Nic, nic…T-tyl-kko zbierałam tam zzioła… - jęknęła Konwaliowe Serce.
- Nie kłam! Nie jesteśmy kociętami, żeby się bawić w ,,Tajemnice’’. Dobrze wiemy, jak tamta się skończyła. Gadaj! - zażądałam.
- Zaraz cały klan usłyszy! Zrozum, Cętko… J-ja nie mogę. On też nie może.
- Kto to On? JEST Z KLANU WILKA?! Co z nim robisz?
- Ja nie-e mogę ci powiedzieć. Nie powiem ci. Odpuść.
- Nie odpuszczę. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Pomogę ci… Łamiesz Kodeks Medyka, czy coś?
- J-a nn-iemogę. Proszę… Odpuść.
Medyczka rozpłakała się.
- Nie płacz… Proszę! Nie płacz.
- Cęt-ko, jesteś dla mnie jak rodzona siostra… Znamy się od kociarni, ale nie mogę ci powiedzieć…
<Konwalio? Przepraszam za gniota>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz