Kocur spojrzał jeszcze raz na Lisiaka i Bobra. Podobieństwo było zbyt uderzające, by móc zaprzeczyć.
— Na pewno — miauknął, robiąc z nieświadomego wojownika element swej intrygi. — Musimy go mieć na oku — dodał, licząc, że Jesionowy Wicher zajmie się tym, zamiast znów mu zawracać ogon o Łabądka.
Czekoladowy skinął łbem, spoglądając z zawodem na współklanowicza.
— Poinformuję o tym Pstrągową Gwiazdę — skłamał Aronia. — Na pewno ucieszy się z jednego szpiega mniej...
Szybkim krokiem skierował łapy w stronę legowiska liderki, lecz kocica nie była tam sama. Widząc niską czarną kotkę, odwrócił się na pięcie by odejść. Lecz mimowolne zdążył usłyszeć strzępek rozmowy.
— Pstrąg, nie rozumiesz... — miauknęła medyczka, sprawiając, że kocur zbliżył się do legowiska liderki zaciekawiony. — Ten lis... on... on trzymał w pysku pstrąga i rozszarpał go na drobne kawałki... — urwała, czekając na reakcję starszej kocicy.
Bura westchnęła ciężko.
— Chcesz, żeby po tym wszystkim im od tak odpuścić? — mruknęła Pstrągowa Gwiazda. — Nie pamiętasz już jak nas zaatakowali? Jak porwali nasze kocięta po raz drugi? Uważasz, że to my jesteśmy ci źli? Spójrz na nich! — uniosła się liderka.
— Nic nie rozumiesz! — pisnęła Słodki Język zła. — Lisia Gwiazda to przy tobie nic! — dodała, wybiegając z legowiska.
Aroniowy Podmuch zdumiony przyglądał się, jak medyczka na swoich krótkich łapkach opuszcza pędem ich obozowisko. Chciał za nią pobiec, porozmawiać, ale bał się, że kotka znów go odrzuci. Znów wlepi w niego z zawodem dwukolorowe ślipia, kiedy on sam w niczym nie zawinił. Była taka egoistyczna. Aronia z zepsutym humorem skierował łapy w stronę legowiska wojowników.
* * *
Stał pod jedną z gałęzi wierzby, pozwalając, by krople deszczu skapywały mu na futro. Powinien się cieszyć z deszczu, było go tak niewiele podczas Pory Opadających Liści. Pstrągowa Gwiazda martwiła się, że spadnie poziom wody i będą mieli problem ze zwierzyną. W końcu mieli tyle pysków do wykarmienia.
— Wujku, co tu robisz? — zapytał zdziwiony Jesionek, przysiadając się do niego.
Pewnie i on zauważył, że ostatnio był inny. Słabszy.
— Siedzę — burknął po czym dodał. — Myślę o przyszłości...
Jesionowy Wicher zastrzygł uszami, spoglądając ze zmartwieniem na zastępce.
— Obawiasz się ataku na Klifiaki? W końcu twój szpieg może ucierpieć — mruknął zamyślony wojownik.
Futro Aronii automatycznie postawiło się, a pazury gwałtownie wysunęły. Sama myśl o Łabędzim Plusku działała na niego jak deszcz na ślimaki. Mięknął znów wpadając w wir przemyśleń i winy. Wziął głęboki oddech i potrząsnął łbem. Nie mógł zdradzić zbyt wiele szczegółów. Zagmatwany we własnych emocjach był zbyt nieuważny.
— Pokłóciliśmy się — mruknął jedynie.
Jesionowy Wicher uniósł brwi zaskoczony.
— Przez to jesteś taki smutny — Aronia sam nie wiedział, czy to stwierdzenie, czy pytanie.
Spuścił łbem. Ostatnie czego potrzebował to miłosnych porad od wnuczka Żwirowej Ścieżki. Spojrzał smętnie na wojownika. Z bliskich mu osób w klanie tylko on mu został. Powinien to docenić nim i to zepsuje.
— Tak — miauknął speszony zastępca, kładąc uszy. — On był dla mnie ważny, a potem mnie porzucił... — urwał, zdając sobie sprawę z tego co wygaduje.
Na ostry i ciernie jak może być takim mysim móżdżkiem? Szybko uniósł łeb, by spojrzeć w zaskoczone niebieskie ślipia. Malujące na pysku Jesionka zdębienie nie wróżyło nic dobrego.
— Wujku... ty... — zaczął kocur, lecz spanikowany głos mu przerwał.
— Na Rybiszcza! — zawołał zaniepokojony Truskawkowa Łapa, wybiegając z legowiska medyków. — Słodki Język zniknęła!
To zdanie postawiła cały klan na łapy. Wszyscy wiedzieli, że Truskawek był beznadziejny w medykaliach i medyczka trzymała go tam z litości, by nie musiał siedzieć w starszyźnie. Chaos zapanował na chwilę w obozie. Dopiero stanowczy głos Pstrągowej Gwiazdy go przerwał.
— Już wcześniej to zauważyłam, ale nie chciałam wzbudzać paniki — miauknęła liderka. — Ślad Słodkiego Języka urywa się przy terenach Klanu Klifu, możliwe, że ją porwali — dodała.
Aroniowy Podmuch spojrzał z przerażeniem na burą.
Czyżby jednak wojna była nieunikniona?
<Jesionku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz