- Bez mentora nie wyjdziesz - warknęła.
- Ale ja chcę wyjść teraz! To lisie łajno gapi się pewnie na chmurki!
- Nie obchodzi mnie to - prychnęła nieporuszona.
Zjeżył sierść. Ona go lekceważy? Musiał jej pokazać, że nie jest w stanie go powstrzymać! Tylko co miałby zrobić?
- Jeśli nie wypuścisz mnie na polowanie, to naskarżę na ciebie! - Uśmiechnął się pewien, że to podziała.
Kotka zaśmiała się, trzepiąc go ogonem po nosie.
- Wynocha stąd!
A chciał po dobroci... Najwyraźniej nie było to możliwe. Szybko rzucił się na jej ogon, wbijając w niego swoje kły. Wojowniczka zaskoczona odskoczyła, ale on dorwał już jej część ciała, nasilając uścisk.
- Puszczaj mnie ty przeklęty bachorze! - Na to odpowiedział jej kolejnym wgryzieniem się, orząc przy okazji szponkami jej skórę.
Chyba była głupia skoro myślała, że odpuści. Na dodatek, kiedy kotka tak się kręciła, miała problemy z celnością, dzięki czemu jeszcze nie oberwał.
- Co tu się dzieję?!
Lodowy Szpon przestała się szarpać, zwracając wzrok na kierującą się w ich kierunku Pstrągową Gwiazdę.
- Zaatakował mnie! - warknęła, wskazując na czarnego, który odczepił się od niej, zlizując krew z pyska.
Przywódczyni podeszła do ucznia, mierząc go ostrym spojrzeniem. Najwyraźniej oczekiwała wyjaśnień. Nie miał jednak zamiaru się tłumaczyć. Nie była jego matką. Więziła go i jego rodzinę. Tylko tyle.
- Chciał wyjść z obozu - dodała wojowniczka, spoglądając na swój zakrwawiony ogon, a następnie mordując wzrokiem, sprawcę jej bólu.
- Co ty smrodzie sobie wyobrażasz? Od dzisiaj przez trzy księżyce, będziesz wymieniał mech we wszystkich legowiskach!
- Nie! - warknął.
- Nie obchodzi mnie to! Będziesz wymieniał ten mech! Jeśli nie, to zapomnij o posiłkach!
- I co? Umrę wtedy jak matka? - prychnął pod nosem, przypominając sobie o śmierci Muszelki.
- Tak! Wężowy Pysk cię przypilnuje.
Prychnął pod nosem. Wspaniale. Ten idiota i tak się nie sprawdzi jako ochroniarz, ponieważ wolał skupiać się na czymś innym niż na swoim uczniu. Może tym sposobem, jakoś się z tego wywinie?
Obserwował jak liderka odchodzi, a Lodowy Szpon posyła mu wrogie spojrzenie. Nie pozostało mu nic innego, jak zagonić tą leniwą bułę do pracy. Szybko rozejrzał się za mentorem. Dostrzegł go w towarzystwie Pstrągowej Gwiazdy. No świetnie. Już najwidoczniej o wszystkim wie. Kiedy kocica odeszła, podszedł do mentora.
- Nie wyjdziesz - powiedział tylko sprawiając, że na pysk czarnego wyszło oburzenie.
- Ale!
- Nie. Zmień mech.
Znów w nim zawrzało. Czuł palącą potrzebę, aby rzucić się na kogoś, rozszarpać, sprawić mu ból, aby tylko uspokoić swoje nerwy.
- A mogę coś zjeść?
Wężowy Pysk pokręcił głową.
- Najpierw mech.
No coś takiego! Ale dziś rozgadany! Zawarczał pod nosem, kierując swoje kroki w stronę brzegu rzeki. Nie miał zamiaru sprzątać po tych śmieciach. Usiadł na błotnistej ziemi, którą raz po raz przemywała woda i zapatrzył się w przestrzeń. A gdyby tak... przepłynął? Przyjrzał się uważnie bezkresnej toni. Do brzegu było dość daleko, a nurt wydawał się silny. Nie. Jeszcze nie był aż tak zdesperowany, by targnąć się na swoje życie. Spojrzał na swoje odbicie w tafli wody. Żółte oczy patrzyły na niego z gniewem i wielką nienawiścią. Nagle coś przykuło jego wzrok. Może to przez odbicie światła, grę cieni lub ruch drobnych fal, ale ewidentnie coś było nie tak z jego uchem. Nachylił pysk bliżej, prawie stykając się z powierzchnią wody. Nie. Zdawało mu się. Było całe.
- Miałeś iść po mech - odezwał się obok niego Wężowy Pysk.
Drgnął. Jak on go tu znalazł?
- Nie znalazłem - skłamał.
Trącił wodę łapą, a jego odbicie zniknęło. Wstał, czując nieprzyjemny ścisk w brzuchu. Był głodny. Na potwierdzenie jego myśli z jego wnętrza, dobiegło głośne burczenie.
- Mech. - Mentor znów próbował uświadomić go, że nadal czeka aż po niego pójdzie.
- Lisie łajno! Szczurzy bobek! - wrzeszczał na kocura. - Nie rozumiesz słów, nie znalazłem?!
Mentor patrzył na niego z nieodgadnioną miną. Nie miał pojęcia o czym myślał, wyglądał jakby znów się zawiesił. Westchnął chcąc iść w inne miejsce, gdy usłyszał po raz kolejny jego głos.
- Powinieneś się nad sobą zastanowić.
Spojrzał na niego z mordem. Zjeżył sierść. Co on mu tu insynuuje? Tak bardzo chciał mu dokopać. Tak bardzo. Posmakować jego krwi i zetrzeć jego tępy wyraz z pyska. Chciał być górą. Chciał być potężny. Jednak jedno spojrzenie na wojownika, utwierdziło go w przekonaniu że i tak przegra. Nieważne jak tępy był Wężowy Pysk, instynkt obronny u każdego zadziała. A on nadal był mały! Nie pozostało mu nic innego jak ucieczka. Rzucił się biegiem na drugą stronę wyspy. Musiał ochłonąć.
I za takim kochanym wredniutkim czermieniem tęsknili ludzie. Czekam aż kl wróci to wtedy dokopie każdemu B-)
OdpowiedzUsuńEe, ludzie? W czyim imieniu mówisz? Zresztą, on wcale nie był jakiś miły w poprzednich opowiadaniach.
UsuńTęsknili za samym czermieniem. Nie był nigdy on miły ale cieszą się że wrocil
UsuńCzermień usiądź pstrągini na mordzie
OdpowiedzUsuńTak i najlepiej strąć ją z tronu
Usuń