Patrzyli na siebie krótką chwilę, a następnie zaczęli biec szybko w kierunku rzeki. Nie planowali się zatrzymywać. Zamiast walki mentorzy dwójki kocurów rzucili inną propozycję i uczniowie zamierzali z niej skorzystać.
Szkarłatna Łapa nie spodziewał się takiego ruchu ze strony Sumowego Wąsa. Myślał, że zignoruje jego powiązanie z czarnym furiatem i zminimalizuje ich kontakt do absolutnego minimum, przez treningi. A tutaj dogadał się z Wężowym Pyskiem, ledwo co komunikującym ze światem kocurem.
Dobiegli do rzeki.
- Stójcie! Nie tak szybko. Nie możecie od tak wskoczyć do wody - usłyszeli głos Sumowego Wąsa. Bury przybiegł do nich, a kilkadziesiąt kroków za nim człapał powoli Wężowy Pysk z głupim uśmiechem na pysku.
- Nie - dodał coś od siebie mentor Czermieniowej Łapy.
Szkarłatna Łapa przewrócił oczami. Bury zacznie pewnie gadkę o bezpieczeństwie czy innych tam zasadach, a sam wepchnął rudego w wodną toń kilka dni później, bez żadnej zapowiedzi. Hipokryzja w czystej postaci.
- Skaczecie do wody ma trzy. Żadnej walki. Kto zacznie zaczepiać drugiego, ten przegrywa - tłumaczył Sumowy Wąs. - Ten, kto wygra, otrzyma dużą rybę w ramach wieczornego posiłku. Całą dla siebie. Kto przegra, ten będzie musiał przygotować mi i Wężowemu Pyskowi legowisko na noc.
Czermieniowa Łapa drgnął nerwowo, co nie uszło spojrzeniu Szkarłatnej Łapy. Czarny postara się o wygraną, bo wymienia mech dzień w dzień, a dodatkowa praca nie uśmiechała mu się. Rudemu również nie. Wolał wykorzystać zdobytą na treningu wiedzę, niż marnować czas na ogarnianie legowisk wojowników.
- Start! Do wody! - miauknął głośno Sumowy Wąs. Wężowy Pysk machnął kilka razy ogonem, patrząc prosto przed siebie.
Rudy i czarny wskoczyli, nawet na siebie nie patrząc. Liczyła się tylko wygrana. Woda była chlodna, a nurt silny. Tylko machając łapami mogli unieść się nad powierzchnię wody.
Pamiętał ruchy potrzebne do wydostania się na ląd. Wysatrczy walczyć z prądem rzeki i walczyć o każdy oddech. Ignorować drobne fale.
Rzeczywistość okazała się znacznie bardziej brutalna, bo szedł znowu na dno. Po raz kolejny. Drugie spotkanie z wodną tonią nie mogło się zakończyć tak samo jak poprzednio. Machnął kilka razy łapami, na chwilę się wynurzając. Blisko siebie zauważył gwałtownie poruszającego się Czermienia. On sam również nie wiedział, co robić.
- Pokonam cię, mysia strawo! Obiecuję ci to! - miauknął zaczepinie do rudego. Szkarłatna Łapa poczuł chęć drapnięcia swojego towarzysza tak mocno, aby popamiętał, lecz nie mógł tego zrobić. Przegrałby od razu.
Ponownie zanurzył się w wodzie. Wstrzymał oddech i zastanowił się, co uczynić dalej. Brodzenie w miejscu nie pomoże.
- Wystarczy! Oboje przegraliście - usłyszeli głos Sumowego Wąsa.
Ale jak to?! Dopiero co weszli do wody, a bury już pozbawia ich momentu wspólnej rywalizacji?! Musiał obmyślić ten niecny plan już wcześniej.
Sumowy Wąs wyciągnął rudego na brzeg, to samo uczynił Wężowy Pysk z czarnym uczniem.
- Oboje brodziliście przez dłuższą chwilę w tym samym miejscu, a w pływaniu chodzi o ciągły ruch. Chwila dłużej i już bylibyście martwi - miauczał surowo bury mentor Szkarłatnej Łapy. - No cóż... Przynajmniej będziemy mieli wygodne posłania tej nocy, co nie, Wężowy Pysku? - zwrócił się do niebieskiego.
- Tak, tak. Czysto - odpowiedział po dłuższej chwili nauczyciel czarnego lisiaka.
- To twoja wina, lisi bobku - syknął do Czermieniowej Łapy Szkarłatna Łapa.
Szkarłatna Łapa nie spodziewał się takiego ruchu ze strony Sumowego Wąsa. Myślał, że zignoruje jego powiązanie z czarnym furiatem i zminimalizuje ich kontakt do absolutnego minimum, przez treningi. A tutaj dogadał się z Wężowym Pyskiem, ledwo co komunikującym ze światem kocurem.
Dobiegli do rzeki.
- Stójcie! Nie tak szybko. Nie możecie od tak wskoczyć do wody - usłyszeli głos Sumowego Wąsa. Bury przybiegł do nich, a kilkadziesiąt kroków za nim człapał powoli Wężowy Pysk z głupim uśmiechem na pysku.
- Nie - dodał coś od siebie mentor Czermieniowej Łapy.
Szkarłatna Łapa przewrócił oczami. Bury zacznie pewnie gadkę o bezpieczeństwie czy innych tam zasadach, a sam wepchnął rudego w wodną toń kilka dni później, bez żadnej zapowiedzi. Hipokryzja w czystej postaci.
- Skaczecie do wody ma trzy. Żadnej walki. Kto zacznie zaczepiać drugiego, ten przegrywa - tłumaczył Sumowy Wąs. - Ten, kto wygra, otrzyma dużą rybę w ramach wieczornego posiłku. Całą dla siebie. Kto przegra, ten będzie musiał przygotować mi i Wężowemu Pyskowi legowisko na noc.
Czermieniowa Łapa drgnął nerwowo, co nie uszło spojrzeniu Szkarłatnej Łapy. Czarny postara się o wygraną, bo wymienia mech dzień w dzień, a dodatkowa praca nie uśmiechała mu się. Rudemu również nie. Wolał wykorzystać zdobytą na treningu wiedzę, niż marnować czas na ogarnianie legowisk wojowników.
- Start! Do wody! - miauknął głośno Sumowy Wąs. Wężowy Pysk machnął kilka razy ogonem, patrząc prosto przed siebie.
Rudy i czarny wskoczyli, nawet na siebie nie patrząc. Liczyła się tylko wygrana. Woda była chlodna, a nurt silny. Tylko machając łapami mogli unieść się nad powierzchnię wody.
Pamiętał ruchy potrzebne do wydostania się na ląd. Wysatrczy walczyć z prądem rzeki i walczyć o każdy oddech. Ignorować drobne fale.
Rzeczywistość okazała się znacznie bardziej brutalna, bo szedł znowu na dno. Po raz kolejny. Drugie spotkanie z wodną tonią nie mogło się zakończyć tak samo jak poprzednio. Machnął kilka razy łapami, na chwilę się wynurzając. Blisko siebie zauważył gwałtownie poruszającego się Czermienia. On sam również nie wiedział, co robić.
- Pokonam cię, mysia strawo! Obiecuję ci to! - miauknął zaczepinie do rudego. Szkarłatna Łapa poczuł chęć drapnięcia swojego towarzysza tak mocno, aby popamiętał, lecz nie mógł tego zrobić. Przegrałby od razu.
Ponownie zanurzył się w wodzie. Wstrzymał oddech i zastanowił się, co uczynić dalej. Brodzenie w miejscu nie pomoże.
- Wystarczy! Oboje przegraliście - usłyszeli głos Sumowego Wąsa.
Ale jak to?! Dopiero co weszli do wody, a bury już pozbawia ich momentu wspólnej rywalizacji?! Musiał obmyślić ten niecny plan już wcześniej.
Sumowy Wąs wyciągnął rudego na brzeg, to samo uczynił Wężowy Pysk z czarnym uczniem.
- Oboje brodziliście przez dłuższą chwilę w tym samym miejscu, a w pływaniu chodzi o ciągły ruch. Chwila dłużej i już bylibyście martwi - miauczał surowo bury mentor Szkarłatnej Łapy. - No cóż... Przynajmniej będziemy mieli wygodne posłania tej nocy, co nie, Wężowy Pysku? - zwrócił się do niebieskiego.
- Tak, tak. Czysto - odpowiedział po dłuższej chwili nauczyciel czarnego lisiaka.
- To twoja wina, lisi bobku - syknął do Czermieniowej Łapy Szkarłatna Łapa.
<Czermieniowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz