*Kilka księżyców temu, kiedy jej mentorka zaciążyła*
Rzeczna Łapa była oburzona.
No dobrze, przyzwyczaiła się już do treningów z Owczym Futerkiem, do jej głupich przezwisk i w ogóle, a ta, co zrobiła? Jej „stara” mentorka, postanowiła się pobawić z jej nowym mentorem i zrobić sobie kocięta. To w żadnym stopniu jej się nie podobało, w dodatku, że jej nowy mentor nie dość, że brzmi jak stara ropucha, to potyka się o własne łapy. No i czego on miał jej nauczyć? Jak przewrócić się na prostej drodze? Siedziała tak w ciszy przy legowisku uczniów, bawiąc się zwierzyną, którą planowała zjeść. Machnęła oburzona ogonem, po czym dopiero wgryzła się w nornice. Zdała sobie wtedy sprawę, z tego, jak bardzo jest głodna. Nie minęła chwila, a zwierzyna została już przez nią pochłonięta.
Kiedy Rzeczna Łapa podniosła wzrok, dostrzegła, że płowy kocur zmierza w jej stronę. No i jeszcze czego.
- Witaj Rzeczna Łapo - zaczął. - gotowa na trening?
Kotka piorunowała go wzrokiem. Skąd się wzięło imię „Biały Kieł”, jeżeli on nawet nie ma zębów?
- Tak - odpowiedziała niechętnie, odwracając wzrok od kocura. Jak on w ogóle został wojownikiem? Zęby są jednymi z potrzebniejszych rzeczy w życiu.
Podniosła się, po czym zerknęła w stronę mentora, który już skierował się w stronę wyjścia. Poszła więc za nim.
Dostrzegła na sobie spojrzenie jakichś uczniów.
Wstyd! Jak mogło dojść do tego, że dostała takiego mentora... Pluskająca Łapa dostała samą przywódczynię, Pstrągowy Pysk, a Rzeka co? Jakiegoś najgorszego z najgorszych kotów, Białego Nie-kła.
Gorzej być nie mogło.
Nie, chwila, mogło być gorzej. Ktoś mógł dołączyć do ich treningu, na przykład taki Iskrząca Łapa. Tego by było już za dużo.
Wraz z mentorem oddaliła się gdzieś od obozu, aby zacząć dzisiejszy trening.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz