Asystentka medyka prawie nie słyszalnie westchnęła.
- Co tu robisz? - ośmieliła się zapytać. Miauknęła to trochę nie śmiało. Może biały nie miał złych zamiarów? Może lubił zioła i medyków? Miała taką nadzieję łaciata.
- Nie twoja sprawa, lisi bobku. Zaraz stąd pójdę. - miauknął Kocurek.
Konwaliowe Serce zdziwiła się trochę na słowa kota. Nie słyszała jeszcze nigdy by tak młody kot kogoś od razu przezywał od takich wyrazów, no..., a przynajmniej od dawna. Nie miała zamiaru ukarać młodziaka, nie było to w jej stylu. Trzeba było przyznać, że czarna należała do grupy mniej śmiałych kotek, które rzadko się buntują, więc nic na to nie opowiedziała. Przypatrywała się dalej ze spokojem.
- Nie możesz sam dotykać ziół. Nie jesteś medykiem. - w końcu powiedziała ze spokojem żółtooka. Zmierzyła go wzrokiem od stóp do samych koniuszków uszów na, których znajdowały się jasne frędzelki. Znała kota... Jakoś się nazywał. On był tyn nowym... Już wiedziała kto to. - Ty jesteś Ostowa Łapa?
Uczeń pokiwał głową na znak, że tak. Przybliżył do siebie wrotycz i miauknął:
- Sam umiem się sobą zająć.
- Oh, to wspaniale. - uśmiechnęła się przyjaźnie Konwaliowe Serce. - Ale nie wiem czy powinnam ci pozwalać robić to samu... Jeśli coś ci się stanie to po części ja będę za to odpowiadać. Widzę, że znasz zioła zioła - mruknęła - Jak powiesz mi co użyjesz będziesz mógł zaopiekować się sobą sam.
- Phi! Jeszcze czego. - syknął.
- Proszę, nie zrobię ci przecież krzywdy. Nikt z nas nie chcę by się tobie coś stało. Pokaż ranę.
- Akurat! - prychnął - Ile mam powtarzać, że sam umiem się sobą zająć, mysi móżdżku?
Biało-czarna pokręciła głową z westchnieniem.
<Ostowa Łapo? Łap gniocik>
<3
OdpowiedzUsuń