dwa odpisy
Jeżowa Ścieżka cały czas starał się siedzieć cicho, wtrącając się tylko od czasu do czasu. Nie chciał zabierać Konwalii czasu sam na sam z bratem. Dawno się nie widzieli, oboje musieli za sobą strasznie tęsknić. Rozumiał swoją przyjaciółkę, chciał też dla niej jak najlepiej. Czekoladowy kocur cierpliwie chował się w krzewie, słuchając ich rozmowy. Zachód słońca utwierdził go w tym, że już pora wracać.
— Pora wracać do obozu.
Konwaliowe Serce i Tygrysia Pręga zwrócili na niego od razu uwagę. Wlepiające się w niego intensywnie ślepia, sprawiły, że się ledwo zauważalnie skulił, czując nagłą nieśmiałość, gdy był w centrum uwagi. Asystentka i wojownik następnie spojrzeli po sobie i znowu na niego.
— Musimy już wracać? — spytała Konwalia, robiąc słodkie oczka.
— Jeszcze kilka uderzeń serca, proooosimy. — do siostry dołączył wojownik Klanu Wilka.
Jeżowa Ścieżka spuścił głowę, by nie ulec słodkim oczkom jego dawnej uczennicy. Musieli już wracać. Im dłużej przebywają poza obozem, tym robi się niebezpieczniej.
— Spotkacie się jeszcze kiedyś. Dzielimy jedną granicę. Są też Zgromadzenia. Teraz musimy już iść. Miło było poznać. — miauknął szybko Jeżyk.
Wyczołgał się spod krzaku. Poczekał, aż rodzeństwo pójdzie w ślad za nim. Trącił Konwaliowe Serce ogonem w bok, pokazując jej tym samym, by za nim poszła. Konwalia rzuciła mu krótkie spojrzenie, zanim wtuliła się w sierść brata.
— Do zobaczenia.
— Pa, siostrzyczko.
Czekoladowy z ciepłym uśmiechem przyglądał się całej scenie. Dał im jeszcze trochę czasu, zanim Tygrysia Pręga się oderwał od siostry, skinął mu głową na pożegnanie i odbiegł w stronę terenów swojego klanu. Konwalia i Jeżyk podążyli natomiast w stronę obozu, wcześniej zabierając co ich. Milczeli całą drogę, każde zatopione we własnych myślach.
***
Nie wyciągnął żadnych szczególnych informacji od Konwaliowego Serca. Nie mógł jednak przejść obojętnie. Widział, że jego przyjaciółkę coś dręczy. Coś ważnego, o czym nie chce mu powiedzieć. Nie bała się go, ufała mu, musiało więc to być coś DUŻEGO, skoro nie odważyła się o tym opowiedzieć. Jeżowa Ścieżka nie chciał naciskać, to było dla nich obu niewygodne, jednak zmartwienie widoczne w jego ślepiach było jasnym dowodem, że nie zostawi jej samej.
— Chce tylko żebyś pamiętała, że możesz mi powiedzieć o wszystkim, niezależnie co to będzie, a ja postaram ci się pomóc i na pewno to zostanie między nami. — zapewnił kotkę.
Konwalia podniosła na niego wzrok. Widział jej zmartwienie, strach, tęsknotę. Poczuł nieprzyjemne dreszcze przechodzące przez całe jego ciało. Potrząsnął szybko głową. Nie. To nie mogło być to, o czym pomyślał. Konwalia nie mogła...
— Dziękuję. — usłyszał cichą odpowiedz z jej pyszczka.
Wstał na równe łapy.
— Przejdziemy się? — zaproponował.
Sam musiał oczyścić myśli po tym, co przyszło mu do łba.
Sam musiał oczyścić myśli po tym, co przyszło mu do łba.
— Jasne.
Poczekał, aż kotka również się podniesie. Ruszyli w stronę wyjścia z obozu, nie informując nikogo dotąd się wybierają. Idąc cicho przez znajome, pogrążone w ciemności tereny Klanu Burzy, dotarli w końcu do traktora. Jeżowa Ścieżka przyjrzał mu się zainteresowany, zanim uważnym skokiem znalazł się na samej górze. Konwaliowe Serce pośpiesznie do niego dołączyła. Siedzieli tak oboje. Jeżyk na chwilę uniósł pyszczek, przyglądając się gwiazdom. Były takie piękne. Ich błyszczenie zapewniało go, że gdziekolwiek zabierze go ścieżka medyka, zawsze będzie mógł liczyć na przodków.
— Tam jest moja mama. — miauknął, zwracając się do przyjaciółki. Otoczył łapy ogonem, zapewniając sobie tym przyjemne ciepło. Zamknął oczy, ciesząc się tą chwilą spokoju, wsłuchując się w muzykę graną przez naturę.
— Moja też. Czuję czasami przy sobie jej obecność.
— Lubię patrzeć w gwiazdy. Kiedyś sam będę jedną z nich. — westchnął. — Mam nadzieję, że zasłużę na miejsce w Klanie Gwiazdy.
<Konwalio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz