— T-tak, m-możemy je-jeszcze r-raz. T-tylko na-najpierw ch-chwila p-prze-przerwy — miauknął Łabędzi Plusk i zgodnie ze swoimi słowami usiadł wygodnie.
Młodzik podszedł do niego i usadowił się obok, przeciągle ziewając. Wojownik odwrócił się, w milczeniu wbijając wzrok w niebo. Był dumny z postępów swojego podopiecznego i liczył, że wkrótce z czystym sumieniem będzie mógł powierzyć go, by został mianowany. Z drugiej jednak strony naprawdę tego nie chciał. Odczuwał, że szkolenie tego aroganckiego purchlaka było ostatnim zajęciem, które naprawdę sprawiało mu jakąś przyjemność. Nie chciał wiedzieć co odczuje, gdy mu tego zabraknie.
— N-no do-dobra — odezwał się po dłuższej chwili ciszy, wstając z miejsca. — Ch-chodź i u-udowodnij m-mi, że u-umiesz, że s-się na-nadajesz.
Szczawiowa Łapa kiwnął ochoczo łbem. Na jego pyszczku wymalował się chytry uśmieszek, gdy wstał i zrobił kilka kroków w stronę mentora. Potem stanął, wlepiając w niego wzrok i najwidoczniej chcąc wyczuć odpowiedni moment na atak. Łabędzi Plusk jednak również nie miał zamiaru spuszczać go z oczu. Nie da już mu forów. Napiął lekko mięśnie, by być przygotowanym do szybkiej reakcji i zmrużył błękitne oczy. Tak jak też się spodziewał, liliowy kocur niedługo ruszył z miejsca wprost na niego, na co wojownik szybko odskoczył w bok, jednak z nieco opóźnioną reakcją. Łapa Szczawiowej Łapy musnęła jego futro, ale uczeń nieszczęśnie przeleciał obok. Zahamował gwałtownie i obrócił się ponownie w jego stronę, skacząc już bez większego zastanowienia. Łabędzi Plusk uchylił się instynktownie, ale jednak, choć uczeń nie wylądował idealnie na nim, zdołał go powalić. Nim wojownik się podniósł, już został przywarty do ziemi przez liliowe łapki. Mruknął z niezadowoleniem i spróbował przewrócić się na brzuch by odepchnąć ucznia tylnymi kończynami, lecz gdy ta próba nie zakończyła się większym rezultatem, gwałtownie uniósł głowę i przód tułowia, lekko wybijając Szczawiową Łapę z rytmu. Wykorzystał jego chwilowy brak równowagi i płynnie zrzucił z siebie. Wstał na równe łapy obserwując, jak zaskoczony młodzik podnosi się z ziemi. Tym razem to on zaatakował, przejeżdżając łapą z schowanymi pazurami po grzbiecie ucznia. Ten nie miał zamiaru długo pozostawać dłużnym, obrócił się wręcz natychmiast i dopadł do karku wojownika, nieznacznie wbijając w niego kły. Przytrzymał go ściskiem tylnych łap. Och, tym razem to on zaskoczył Łabędziego Pluska. Kocur, w duchu dumny z obranej przez swojego podopiecznego efektownej taktyki spróbował go z siebie zrzucić, ale mały zawadiaka trzymał się dzielnie i nie wyglądał, jakby miał zamiaru dać mentorowi ulgę czy tym bardziej go puścić.
— D-dobrze, wy-wygrałeś. Bra-brawo — oznajmił wojownik, dając tym samym znak Szczawiowej Łapie, że może już odpuścić.
Uczeń posłusznie zluzował uścisk i odszedł kocura. Stanął kilka kroków od niego, a gdy starszy wstał, kocurek wspiął pierś na znak dumy z siebie. Cóż, Łabędzi Plusk również był z niego dumny. Uśmiechnął się lekko, kiwając łbem z aprobatą.
— Do-dobra ro-robota. T-to c-co, zm-zmę-ęczony czy j-jeszcze za-zapolujemy? — zapytał, w międzyczasie starając się uregulować przyspieszony oddech.
— Zmęczony? Ja? Wygrałem, więc jestem jeszcze silniejszy i pełny energii. Zobaczysz, upoluję tyle, że dla całego klanu starczy — zamruczał z wyższością.
Wojownik przewrócił oczami, ale pokiwał głową. Ruszyli lasem spokojnym krokiem.
<Szczawiku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz