— Łabędzi Plusku… coś się stało ostatnio? — zapytał w końcu ze słyszalną troską w głosie, gdy były mentor po raz kolejny z rzędu nie uraczył go odpowiedzią na pytanie.
Wojownik w jednej chwili otrząsnął się i posłał Barwinkowi niemrawe spojrzenie błękitnych ślepi. Dopiero w kolejnym momencie dotarły do niego jego słowa. Uch, jak bardzo chciałby powiedzieć, że wszystko się stało, że wszystko się wali, wszystko jest do kitu. Zapaliła się w nim żywa chęć wyżalenia się przyjacielowi z całej krzywdy, która go ostatnio spotkała. Ale czy… powinien? Nie, lepiej będzie dla ich obydwóch, żeby młodszy nie miał w ogóle pojęcia o beznadziejnym życiu uczuciowym Łabędziego Pluska. Przecież kocur tylko niepotrzebnie zamąci mu tym umysł. Zresztą, pewnie niedługo mu przejdzie, wróci do swojego dawnego stanu i zapomni o Aroniowym Podmuchu, a cała reszta zapomni o jego wręcz makabrycznym stanie psychicznym z tego okresu… prawda?
— N-nie. W-wszy-ystko jest w po-porządku — zapewnił, starając się ze wszystkich sił opanować drżenie głosu. — M-mówiłeś c-coś o Szcza-Szczawiowej Ła-Łapie? N-no, j-jest ca-całkiem do-dobrym u-uczniem, n-nie d-daje w k-kość t-tak jak B-Ba-Bagienny K-Kwiat.
Usłyszał zrezygnowane westchnienie Barwnikowego Podmuchu. Łabądek czuł, że kocur nie wierzył w jego zapewnienie, że nic się nie stało i że będzie jeszcze ciągnął ten temat.
— To dobrze, bo za kociaka był naprawdę niezłym ziółkiem. Nieraz coś mnie brało od niego! Paskudny, mały diabeł — stwierdził, z uśmiechem politowania wspominając liliowego ucznia.
— J-jest n-nawet u-usłuchany, je-jedynie za d-dużo mó-mówi — zaprzeczył ostrożnie.
— No proszę, czyżby z wiekiem dojrzał? A może to tylko dla ciebie, hm? Ja wciąż widzę w tym pampuchu zapatrzonego w siebie gnojka — mruknął.
— Mo-może i t-tak — odpowiedział, czując drganie koniuszków wąsów.
— Ale trenowanie go nie jest takie wspaniałe jak trenowanie mnie, co? Wciąż czasem za tym tęsknię, Łabędzi Plusku. Z żadnym innym mentorem nie gubiłbym się na każdym kroku i nie przeżywał takich fascynujących akcji — wspomniał z rozbawieniem.
Tym razem wojownik jedynie kiwnął łbem, przez nawracający stres i burzliwe emocje nie zdobywając się już na słowa. Cóż, sam całkiem dobrze wspominał czasy, gdy Barwinkowy Podmuch był jeszcze, kwitnącym pod jego skrzydłami, nieznośnym i figlarnym uczniem. Właściwie, czy on jakkolwiek się zmienił? Wciąż miał w sobie tą błyskotliwą determinację i uroczą pewność siebie. Ale czy teraz kocur potrafił o tym trzeźwo myśleć?
— W Klanie Klifu jest coś ostatnio dziwnie cicho, zauważyłeś? Lisia Gwiazda jakby zastopował, życie jest takie… normalne. — Młodszy z wolna zmienił temat, jakby wciąż zależało mu, żeby jakoś utrzymać tą rozmowę przy życiu.
— T-tak, po-podejrzanie s-spokojnie t-tu-tutaj — westchnął.
— Może knuje coś większego? Albo postanowił już sobie odpuścić? No kto go tam wie. Ale, jakoś nie wiem, czy to byłoby w jego stylu. A ty jak myślisz?
Ponownie jedynie kiwnięcie łbem. Ponownie nerwowe westchnięcie.
— Łabędzi Plusku… przecież widzę, że coś się dzieje — miauknął, powoli dobierając słowa. Podszedł bliżej byłego mentora. — Coś jest nie tak, racja?
Wojownik złapał głęboki wdech, wahając się przez dłuższą chwilę.
— Wszy-wszystko j-jest n-nie t-tak! — wybuchnął w końcu, jak mały wystraszony kociak, a po policzku powoli zsunęła się pierwsza cicha, samotna łza.
<Barwinku? Wyprowadziłeś jąkałę z równowagi>
Łabądku 💔 chodź na przytulaska
OdpowiedzUsuń