- Nie, ja nic nie słyszę - miauknęła - Chodźmy dalej - dodała, już ruszając do dalszej drogi.
Zupełnie zignorowała to pierwsze pytanie, no bo co miała mu powiedzieć? "Haha, no wiesz, jedna taka umarła i mi smutno"? Nie mogła przecież zapomnieć, że to kocur z innego klanu, nie czuła więc potrzeby wyżalania się mu. W końcu na horyzoncie zaczęły być dostrzegalne kocie sylwetki.
- To tu - miauknęła.
Mokra Blizna odłożył stokrotki na ziemię.
- A, i dziękuję za pomoc - dodała kotka ciepło się uśmiechając.
Kocur z Klanu Burzy odpowiedział nieśmiałym uśmiechem, pożegnał się i odszedł w swoją stronę.
Nawet miły z niego kocur - pomyślała Miedziana Iskra wracając do miejsca postoju reszty klanu.
***
Miedziana Iskra zdążyła już przyzwyczaić się do nowych terenów. Dzisiaj postanowiła jeszcze raz wyjść na krótki obchód, tym razem na własną łapę. Szła powoli wzdłuż granic, z cichą nadzieją że nie spotka nikogo nieprzyjemnego.
Przez ostatnie kilka dni, czyli po odwiedzinach Turkawki w śnie pointki, zdarzyło jej się znowu płakać po nocach. Jakby ponowne zobaczenie drogiej przyjaciółki sprawiły tylko większy ból. Jednak powoli zaczynało docierać do niej, że przecież chciała dobrze. Turkawie Skrzydło jasno powiedziała jej, żeby żyła szczęśliwie, a kiedy nadejdzie czas, ona będzie czekać. Jeszcze się przecież spotkają. I tą myśl starała się utrzymywać jak najdłużej.
Znalazła się już niedaleko granicy z Klanem Burzy. Nie spodziewała się spotkać nikogo, a jednak. Niedaleko, jakąś długość drzewa stąd szedł Mokra Blizna. Łatwo rozpoznała jego sylwetkę na płaskim terenie. Patrzyła w jego stronę, ale była zbyt zamyślona, żeby pomyśleć o chociażby przywitaniu się.
<Mokra Blizno? Wybacz, że tak dłuuuugo to trwało>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz