Czekała, aż kocie w końcu coś z siebie wydusi, nie za często
zdarzało się, aby ktoś już od małego wykazywał zainteresowanie ziołami,
medycyną i tego typu naukami. A jeśli już taki osobnik został wykryty, warto
było go szlifować. Przecież w tym zawodzie liczył się przede wszystkim talent,
no i chęci.
- Uhm, a p-pani m-medyczko, do czego o-on s-służy? - Malinek
w końcu wykazał chęci podjęcia się jakiejkolwiek konwersacji, więc Słodka
wszystko mu wytłumaczyła.
Czy m-mogłaby m-mi pa-pani o-opowiedzieć c-coś je-jeszcze?
W-wie pani t-tak du-dużo! - Zapytał nieśmiało, zakrywając pysk łapką.
Medyczka spodziewała się takiej reakcji, a raczej bardziej na
nią liczyła. Szczerze powiedziawszy, chciała wziąć malucha do swojego
legowiska, aby pokazać mu nieco więcej. Jeszcze był brzdącem, który tak
naprawdę tylko jadł, spadł i bawił się w kociarni, ale potem już mógł nie mieć
tyle wolnego, gdyby został uczniem, prawda? Tak więc trzeba było zaznajomić go
z tym wszystkim TERAZ. Może przesadzała, lecz wysoko mierzyła. Chciała go
sprawdzić.
- Chodź, coś ci pokażę. - Kotka szturchnęła go, kiedy tylko
uzyskała zgodę od Królowej na zabranie ze sobą Malinka. - Trzymaj się blisko
mnie, obóz wydaje się na pierwszy rzut oka z pewnością duży, w szczególności
dla takich jak ty. - Przybliżyła pręgowanego do siebie.
Kiedy tylko razem wyszli z legowiska, syn Kaczego Pląsu
zadrżał, po czym schował się za niewiele większą od siebie kulką (ponieważ
perska w końcu sama była niewiele większa od kocięcia), po czym wtulił się w
jej ogon. Uzdrowicielka zaśmiała się przyjaźnie.
- Spokojnie, nic ci przecież nie będzie, to tylko
niespodzianka, wrócimy tu! - Zachichotała.
Jednakże nawet te słowa nie przemawiały do Malinka, nie
mogli po prostu zostać w kociarni? Było tam ciepło… i bardziej bezpiecznie.
Samiec niepewnie stawiał łapy, wciąż podążając tuż za kotką.
Gdy dotarli do jej zakątka z ziołami, które było bardziej ciasne i ukryte,
wreszcie mógł poczuć się bardziej swobodnie.
Dopiero po dłuższym czasie Słodki Język ogarnęła się i
zaczęła myśleć. Przecież ona… Przecież przyprowadziła go tutaj praktycznie na
siłę bez żadnego zapytania!
Spojrzała na kocura…
- Ch-yba n-nie zacznie teraz płakać? - Pacnęła się łapą w pysk.
(dramatyczne zbliżenie na jej twarz)
<Malinku? Przepraszam trochę za lanie wody i że to opko jest trochę bez wyrazu, ale nigdy nie wiem o czym i jak pisać z kociakami :c>
nie jest bez wyrazu, jest przeurocze ^^
OdpowiedzUsuń