- O-ostrzeniu! Z-zaczekaj! - zawołała żałośnie, niczym poparzona wpadając na polną ścieżkę, po której czasem jeździły traktory, by dotrzeć na pole. Już nie było betonu czy kostki brukowej, co poduszki łap cynamonki przyjęły z nie małą ulgą. Przed nimi rozciągał się pas złocistych pól. Kocur odwrócił w jej stronę łeb, nawet na moment nie zwalniając, po czym ruchem ogona dał szylkretce znać, by ta biegła za nim, wprost w pszenicę.
Koniczynka machinalnie skinęła łebkiem, wpadając zaraz za swym ukochanym w zarośla. Już od dłuższego czasu nie słyszeli korków za nimi, jednakże nie przestawali, w obawie, że słuch płata im figle, a farmer jest tuż za nimi.
* * *
Westchnęli cicho, zmęczeni padając pod gruszą. Pieszczoszka myślała, że za chwilę zemdleje, lub też padnie z przegrzania. Jedynym ukojeniem dla padniętej dwójki był chłodny wietrzyk, oraz cień, który dawały drzewa w sadzie.- To ten... wybacz, że nasze nowe życie miało aż tak okropny start - zaśmiał się Ostrzeń, liżąc partnerkę za uchem, po czym ułożył się obok niej - Ojej, ależ się usyfiłaś - miauknął, zaczynając bezceremonialnie lizać kotkę po policzku. Cynamonka zaśmiała się pociesznie, przymykając oczy i oddając się pieszczocie, która niemalże w całości rekompensowała jej całą tą szaleńczą ucieczkę. A to dopiero był początek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz