Uświadomił sobie, jak dawno nie myślał o swoim wcześniejszym życiu. Jego myśli, ciągle zaprzątnięte teraźniejszością, rzadko powracały w przeszłość. Ciekawe, czy jego wilcza rodzina jeszcze żyła… Co do psio-dwunożnej nie miał złudzeń. Ze zdziwieniem odkrył, że dalej jest mu przykro, nawet jeśli od ich śmierci minęło już tyle czasu.
Nagle przyszła do niego inna myśl. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale musiał mieć jakiś kocich rodziców. Nie pamiętał niczego sprzed watahy, a z nią wiązały się tylko urywki wspomnień. Jak mogli wyglądać jego rodzice? Czy jeszcze żyli? Miał rodzeństwo? A jeśli tak… czy kiedykolwiek je spotka? Czy by go rozpoznali? Bo on ich raczej nie...
Potrząsnął głową. Takie myśli nie prowadziły donikąd. Jego nowy dom był tutaj i nie było sensu roztrząsać przeszłości. A skoro już pomyślał o matce, mógłby odwiedzić Biały Puch i podrzucić jej i maluchom Igły coś do jedzenia.
Westchnął. Pierzynka też była częścią jego wcześniejszego życia, a dokładniej powodem dla którego zdecydował się zostać w Klanie Wilka, chociaż powód to chyba za dużo powiedziane w momencie, gdy po prostu chciał się jej pozbyć, a ona szantażowała go, że zostanie tylko jeśli on też. Oprócz Cętki była jedyną kotką, którą znał, ale widząc jak szybko znalazła sobie przyjaciół, postanowił dać jej spokój i teraz byli dla siebie prawie obcy. W zasadzie, Wilcze Serce był pewien, że kotka nie pamięta tego, co stało się po ich przybyciu do klanu. Zaśmiał się, przypominając sobie swoje zdziwienie gdy okazało się, że Klan Wilka składa się z kotów. To były czasy - przemknęło mu przez myśl z rozrzewnieniem.
Teraz Pierzynka, czy raczej Biały Puch, była odpowiedzialną królową i matką dla dzieci Igły. Był ciekawy, jak maluchy się czują. Doskonale wiedział, co to znaczy stracić rodzica, a jeszcze w tak młodym wieku… Przyspieszył kroku, dochodząc do wniosku, że odwiedzi szczeniaki i ich opiekunkę. Odłożył myszy na stos, zabierając ze sobą dorodną nornicę. Wszedł do żłobka i przywitał się z Białym Puchem, dając jej smakowity prezent.
- Jak sobie radzą? - spytał.
Pokręciła głową.
- Każde cierpi na swój sposób. Ale jakoś się trzymają.
Wilcze Serce spojrzał na maluchy, zajęte sobą. Jeden z nich chyba go zauważył, bo odwrócił się i aż się wzdrygnął z zaskoczenia. Jego brat posłał mu za to zaciekawione spojrzenie. Kocur parsknął pod nosem.
- Mysie łajno - obelga wymiauczana wysokim głosikiem zabrzmiała komicznie. - Cześć!
Czarny kocur miał wrażenie, że coś jest nie tak i teraz dotarło do niego, o co mogło chodzić. Czekoladowy starał się mu przyjrzeć, ale jego ślepka zdawały się być nie do końca posłuszne. Uśmiechnął się w odpowiedzi i zapytał kocurka:
- Jak masz na imię?
<Szafirku? Kolejny odpis sprzed miesiąca xd Obiecuję się poprawić, jak masz ochotę możesz zrobić później time skip>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz