Słysząc słowa córki, poczuła jak zalewa ją złość. Ledwo co wysłuchała do końca Pójdźki, a już wiedziała, że ma ochotę wypatroszyć Nocka, a jego marne truchło przeciągnąć po całej polanie, by na koniec podarować go Wilczemu Sercu jako wycieraczkę pod łapy. Zirytowana wypuściła powietrze ciężko, wiedząc, że przez fakt kim jest tatuś tej bestyjki nie może nic mu zrobić. Wściekła wbiła pazury w podłoże kociarni. Jedynie wtulająca się w jej niebieskie futro Pójdźka powstrzymywała ją przed kompletną demolką tymczasowej kociarni oraz przetrzepania tyłka Zachodzącego Promyka.
— Się p-puściłaś — miauknęła koteczka i zaniosła się długo powstrzymywanym płaczem.
Płacz Pójdźki rozległ się po żłobku, budząc jego współlokatorów. Bura karmicielka posłała kotce zirytowane spojrzenie, a Nocek zatkał uszy, zaczął coś mamrotać pod nosem. Sroczy Żar chwyciła pośpiesznie rozpłakaną koteczkę za kark i wraz z nią ewakuowała się ze kociarni. Ostatnie czego potrzebowała to awantury z Zachodzącym Promykiem, która na pewno nie zakończyłaby się pokojowo. Rozejrzała się po tymczasowym obozie, szukając jakiegoś ustronnego miejsca na rozmowę z Pójdźką. Stojący w odosobnieniu niedaleko podłużny głaz okazał się jedynym wyborem. Nie marudząc szybkim krokiem skierowała swe krótkie łapy ku niemu. Rozejrzała się jeszcze raz dla pewności po czym położyła szlochającą cicho córeczkę na trawie.
— Ciii... — zamruczała spokojnie, liżąc czule tą rozemocjonowaną kulkę futra po łebku. — Jeśli chcesz usłyszeć prawdę o tacie musisz przestać płakać — mruknęła nieco ostrzej lekko już zmęczona płaczem małej.
Załzawione, brązowe oczęta spojrzały na nią zaskoczone, lecz i ujrzała w nich też ulgę.
— N-nocek k-kłamał? — zapytała z nadzieją mała i widząc jak Sroczy Żar kiwa łbem, otarła łapką łzy.
Kotka pochyliła się nad córką i szepnęła jej do ucha.
— Nocek to wstrętny kłamczuch jak jego tata — mruknęła cicho karmicielka, sprzedając maluchowi swoją propagandę. — Jakby wiedział kim naprawdę jest twój tata zesrałby się z zazdrości — dodała z paskudnym uśmiechem, nie zaważając na niezbyt odpowiednie dla kocięcych uszek słownictwo.
Brązowe ślipia zalśniły z zaciekawieniem.
— A k-kim j-jest? — dopytywała nieco niepewnie zainteresowana Pójdźka.
Sroczy Żar usiadła wygodnie i spojrzała lekko rozmarzonym wzrokiem w niebo.
— Jednym z odważniejszych wojowników... I wiernie służy swojemu klanowi, więc nie miał czasu jeszcze cię odwiedzić, ale... Ale jestem pewna, że nie może się doczekać, by cię poznać i Pieska — zaczęła nieco chaotycznie kotka, nie wiedząc jak do końca wytłumaczyć córce, że jej tata jest zastępcą wrogiego klanu, z którym od dłuższego czasu nie mają zbyt pozytywnych relacji.
Widząc lekko zdezorientowany wzrok córki, liznęła ją w czoło. Niesforny kosmyk futra odstawał śmiesznie na czubku łebka koteczki, a Sroka nie mogła go uklepać.
— Jeśli będziesz grzeczna to zabiorę ciebie i Pieska do niego — postawiła surowy warunek. — Jak już zostaniecie uczniami oczywiście — dodała.
<Pójdźko? jak chcesz to skip time można zrobić>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz