Pierwsze co uderzyło go na tym świecie, to przeraźliwe zimno. Zadrżał cały i wydał żałosne miauknięcie. On nie chce! Chce do tego ciepełka! Tu jest tak zimno! Poczuł szorstki język, który zaczął pobudzać go do życia i pomagał uspokoić pierwszy szok. Brał oddechy, a jego serduszko biło w zawrotnym tempie. Żył. On żył. Od razu stwierdził, że coś to życie jest beznadziejne, ponieważ nic a nic nie widział. Czerń taka sama jak u mamy w brzuszku, tylko zimniej. Znacznie zimniej. Usłyszał obok siebie ciche zwodzenia sióstr oraz głosy mamy i kogoś obcego. Nie rozumiał co mówili. Chciał tylko jak najszybciej się rozgrzać i pozbyć się z swojego ciałka, dziwnie cuchnącej mazi. Nieważne, że spędził w niej cały ten czas. Chciał się tego okropieństwa pozbyć. Zaczął więc intensywnie wylizywać futerko, krzywiąc się z niesmakiem. Ale to ohydne! Widząc poczynania kociaka, język mamy wrócił do czyszczenia jego ciałka z resztek klejącego czegoś. No i dobrze! Niech mu pomoże, a nie zajmuję się gadaniem. Nie mógł w końcu źle się prezentować na tym świecie. Musiał pokazać wszystkim swoje piękno, którego jeszcze nie widział. Czując uścisk w żołądku miauknął, aby zwrócić na siebie uwagę. Mamo. Mamo. Jeść! Starał się przekazać. Chwilę później zadowolony siedział obok dwóch podobnych sobie kulek, zawzięcie walczących o mleko. Zwłaszcza Migotka ciągle zmieniała zdanie i wpychała się do jego sektoru, zamiast pić z reszty wolnych sutków. Odpychał ją tylną łapką, broniąc swojego pokarmu. Na nieszczęście jej zwodzenie przyprawiało go o lekką irytację i pozwalał siostrze na dokończenie jego porcji, a sam szukał kolejnego, wolnego karmidełka. Delektowanie się jednak nie trwało długo, ponieważ siostra wracała, jakby robiąc mu na złość. Był jednak na tyle wyrozumiały, że nie złościł się na tą zmieniającą zdanie koteczkę. W końcu była jego siostrą. Musiał o nią dbać. A niech ma. On sobie poradzi.
Po posiłku zaczął czyścić ubrudzoną od mleka łapkę. Dokładnie ją wyczyścił, a następnie ułożył się bardzo blisko mamusi. Jej futerko dawało przyjemne ciepło i chroniło od kakofonii dźwięków, które rozlegały się w żłobku. A było ich tam dużo. Dużo głosów. Dzięki futrze mamusi czuł się jak w ochronnej bańce, która zagłuszała hałas tamtejszych istot. Czy nie widzieli, że chciał odpocząć? Dużo go kosztowało to całe przyjście na świat. Mogliby się przymknąć. Trochę zajęło nim pozwolono mu zmrużyć oczy. Było tak przyjemnie. Tak błogo. Ale oczywiście i to musiało mu zostać odebrane. Usłyszał jakiś hałas, przez który się obudził. Nie wiedział co to, ale wkurzony zasyczał, strosząc swoją sierść. Kto śmiał mu przerywać sen? Zirytowany swoją ślepotą, musiał skupić się na słuchu. Och, jak on chciał już widzieć! I zobaczyć mordę tej kanali!
<Ktokolwiek z Klanu Wilka?>
W kontekście mordy i kanalii to Wilczy może być chętny xD
OdpowiedzUsuń