Nie potrafił powiedzieć. Z ciężkim sercem wodził wzrokiem po nocnym niebie, jakby spoglądające na niego stamtąd Gwiazdy miały mu pomóc. Ale czy którekolwiek z wilczych lub kocich postaci, umieszczonych na niebie za swoje zasługi, mogły coś tu zdziałać?
Był smutny, ale zadziwiająco spokojny. Pozwalał swoim myślom powoli płynąć w różnych kierunkach, od czasu do czasu muskany przez nocny wiatr.
Do jego uszu dobiegł stłumiony krzyk. Wrócił na ziemię, szukając jego źródła. Niedaleko, w wysokiej trawie, jeden z uczniów próbował się uspokoić, pewnie po jakimś koszmarze. Kocur bezszelestnie podszedł bliżej i usiadł, a jego spojrzenie spotkało się ze szklistym spojrzeniem jasnoniebieskich oczu. Przyglądał jej się przez moment, po czym uśmiechnął się delikatnie. Niepewnie odwzajemniła gest, bacznie go obserwując.
- Chodź - szepnął, wstając. Odszedł kawałek, nie chcąc obudzić reszty uczniów. Czekoladowa nie wyglądała na przekonaną, ale zrobiła parę kroków w jego stronę.
Nie był dobry w pocieszaniu, a w dawaniu dobrych rad jeszcze gorszy, szczególnie że sam nienawidził je dostawać, więc po prostu siadł obok młodej i spojrzał w niebo.
- Moja matka mówiła, że to ci, którzy dokonali coś wielkiego i mogą być dla nas wzorem - zaczął - że są nam pomocą w polowaniu, wędrówce, smutku. Żebym zawsze pytał ich o radę. I wiesz co? - Uśmiechnął się. - Dali mi jedną: weź los w swoje ręce, a nie gap się w niebo - parsknął.
<Żabko? Wilczy najlepszy w pocieszaniu xD Przepraszam, że tyle zajęło mi odpisanie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz