- Brakuje wrotyczu, Zajęcza Stopo.
Jeżowa Łapa dla upewniania jeszcze raz przyjrzał się ziołą, zanim westchnął posępnie. Musieli powiększyć zapasy, jeśli chcieli mieć pewność, że żaden z pobratymców nie rozchoruje się. Usiadł wygodnie, owijając łapki czekoladowym ogonem i w milczeniu oczekiwał na słowa swojej mentorki.
- Jutro wyjdziemy go poszukać. - oznajmiła medyczka Klanu Burzy.
Nowe tereny posiadały też znaczące wady. Jedną z nich było to, że medykom ciężko było odnalezć potrzebne rośliny, a co za tym szło, zbieranie zapasów zajmowało znacznie więcej czasu niż powinno.
Jeżowa Łapa skinął krótko głową. Nie kwestionował zdania swojej mentorki, chociaż łapki świeżbiły go, by od razu ruszyć na poszukiwaniu wrotyczu. Cicho powtórzył sobie do czego służy roślina o miękkich liściach, oraz ostrym zapachu. Uwagę ucznia przykuł ruch w wyjściu z obozu. Zastrzygł uszami, zwracając przy okazji pyszczek w tamtym kierunku. Jego matka, Brzozowy Szept, wróciła właśnie do obozu, w towarzystwie swojej uczennicy. Jeżyk nie znał na tyle dobrze Piaskowej Łapy, żeby mieć o niej jakieś większe zdanie. Ot, zwykła uczennica, szkoląca się na wojowniczkę. Doceniał, że porzuciła wygodne życie, żeby oddać się klanowym zasadą i pokazać na co ją stać.
Podbiegł do Brzozy, witając ją radosnym uśmiechem, oraz machnięciem ogona. Wtulił pysk w sierść matki, znowu czując się bezpiecznie w jej objęciach. Poczuł jak Brzozowy Szept liże go za uchem. Odkąd siostry Jeżyka zostały wojowniczkami, czuł się samotny w legowisku uczniów. Może powinien porozmawiać z Piasek i spróbować się zaprzyjaznić?
- Jak idzie trening? - zaczął Jeżowa Łapa, zwracając się do kremowej.
<Piaskowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz