Melodyjka pisnęła, tocząc się po ziemi w uścisku z Cętką. Kociaki Pylistego Świtu znacznie urosły od ostatniej konfrontacji z Cierń, więc w końcu mogły robić coś więcej, niż tylko płakać, spać i jeść. Okazało się nawet, że cętkowana kotka jest całkiem niezła w zapasach, ale wspomniana już wcześniej Cierń oraz drobniutki Burza to ha tfu, obydwoje sprawiali wrażenie nudnych, niegodnych uwagi i nie nadających się do zabaw… a już w szczególności ta pierwsza. Jak ona w ogóle śmiała znieważyć imię szylkretki i uznać je za dziwne?
Córka Kwitnącej Polany sprawnym ruchem wymknęła się spod przeciwniczki, przy okazji przejeżdżając jej po pysku łapką ze schowanymi pazurami. Czasem naprawdę kusiło ją, by użyć tego wspaniałego narzędzia zbrodni, ale odkąd raz wypróbowała je na braciszku i dostała chyba największy opieprz w całym swoim krótkim życiu, wolała nie ryzykować po raz drugi. Zamiast tego po prostu odskoczyła na bok, szarżując na Cętkę i obkładając ją wieloma nagłymi pacnięciami przednich kończyn. Młodsza kotka zdołała jednak wymierzyć własny cios, na co Melodyjka z piskiem odskoczyła do tyłu. Zrobiła to jednak na tyle nagle i bez panowania nad swoimi ruchami, że wpadła na zajętą toaletą Cierń. Czując, że przygniata mniejsze ciałko do podłoża, wstała jak oparzona, patrząc na swoją przeszkodę z niezadowoleniem. Czy ta nie mogła myć się gdzie indziej? Musiała siedzieć akurat w TYM miejscu, żeby przeszkodzić liliowej w zabawie? Och, jakie okropne i aroganckie to było z jej strony!
— Ufażaj — burknęła koteczka, otrzepując się. Przecież nie mogła pozwolić, by tamująca jej drogę czarna nie doświadczyła świadomości, że zrobiła źle.
— Ja mam uważać? A ty to niby co? — zapytała z niezadowoleniem, wbijając w starszą uważne spojrzenie morskich oczu.
Melodyjka zerknęła na nią z niedowierzaniem. Nie widziała swojej winy, była jedynie mocno rozjuszona faktem, że pointka przerwała jej tak świetną rozrywkę. Na moment zapomniała o niepewnie czekającej na nią Cętce, a całą swoją uwagę przelała na jej bezczelną siostrę.
— Ja zafse ufażam. To nie moja fina, że znalazłaś się akulat tam, gdzie ja fylądofałam — stwierdziła, wracając o kilka kroków, by stanąć zaraz przed swoją przeszkodą. Dzieliła je malutka odległość, a wściekła szylkretka była gotowa, by w razie czego rzucić się na córkę Pylistego Świtu, tym razem nie w intencji przyjacielskich zapasów, a w naiwnej, kocięcej nienawiści. W końcu jak to, ktoś kwestionował jej działania?
— Byłam tu pierwsza, mogłaś uskoczyć bardziej w bok albo chociaż mnie przeprosić — odpowiedziała Cierń. Nie zapowiadało się na to, żeby którakolwiek z nich dała szybko za wygraną. Obydwie były zacięte i nie chciały dać drugiej stronie tej satysfakcji.
Liliowa machnęła ogonem, ukazując rosnące złość i irytację. Nawet nie zauważyła, jak zbita z tropu cętkowana ostrożnie do nich podchodzi, by obserwować kłótnię z bliska.
— Ach tak? Jak dla mnie to młodsi pofinni mieć sacunek do stalsych, a ja jestem od ciebie stalsa. Dlatego fłaśnie to ty pofinnaś przeplosić mnie, bo fesłaś mi w dlogę — oznajmiła. Naśladowanie wojowników i powtarzanie ich tekstów dawało jej dużą dozę radości i poczucie satysfakcji, więc nic dziwnego, że zacytowała słynne stwierdzenie o szacunku dla starszych. Może i tyczy się to kociąt w stosunku do kotów dorosłych, a nie młodszych kociąt do starszych kociąt, ale kto by się tym przejmował? No na pewno nie Melodyjka.
— Skolo jesteś taka, to może się zmierzymy i to pokaże, któla jest lepsa? — zasugerowała po chwili z błyskiem w oku. — Tak jak plafdzifi fojofnicy, plafdzify pojedynek!
<Cierń? Wchodzisz w prawdziwie wojowniczy pojedynek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz