Przyjrzał się kocurowi uważniej i ze zdziwieniem dostrzegł ziemię na jego pyszczku. W połączeniu ze słabnącym zapachem myszy, czarny doszedł do ciekawych wniosków. Czyżby ten pan przemądrzały nie potrafił polować? Szczerze? Wilcze Serce poczuł dziwną mściwą satysfakcję na myśl, że ta pokraka może umrzeć tu z głodu.
- I radzę ci stąd zmykać, łajzo. W pobliżu są przynajmniej dwa leśne klany i niekoniecznie będą tak wyrozumiałe jak ja - dodał.
- Klany? - zdziwił się czarno-biały.
Tak, tłumaczenie jakiemuś przybłędzie czym są klany to było właśnie to, o czym Wilcze Serce marzył teraz najbardziej. Zaraz po byciu pożartym przez borsuka albo Lisią Mendę.
- Klany - powtórzył ironicznie. - Na ich czele stoją liderzy obdarzeni przed Klan Gwiazdy dziewięcioma życiami, a jego siłę stanowią wyszkoleni wojownicy i potężni medycy, potrafiący rozmawiać z przodkami.
- W sensie… ze zmarłymi?
Wilcze Serce uśmiechnął się, paskudnie wyginając zdeformowany przez bliznę pysk.
- Dokładnie. Ze zmarłymi. Którzy bardzo nie lubią, gdy ktoś łamie ich kodeks. Wiesz, dlaczego wędrujemy? - Brązowe ślepia kocura z niepokojącym błyskiem wpatrywały się w rozmówcę. - Bo nasze poprzednie tereny Klan Gwiazdy spalił na wiór - zniżył chrapliwy głos jeszcze bardziej. - Zginęło wiele kotów.
Wyprostował się i odwrócił z zamiarem odejścia. Wbrew pozorom rozmowa z tym przybłędą nie była tak zła. Straszenie naiwnych kotów zawsze poprawiało mu humor.
- Jednym słowem - rzucił nieznajomemu ostatnie spojrzenie - to nie miejsce dla ciebie.
<Bzie? Nic się nie stało, sama mam ostatnio problemy z odpisywaniem :’)>
Jakby co, Wilczy Lisią Mendą nazywa Lisią Gwiazdę z kk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz