- Brałeś już jednego drozda, naprawdę jesteś aż tak głodny, żeby pozbawić obiadu jakiegoś innego kota? - burknął do pieszczoszka. Jeszcze długi czas minie, zanim zobaczy w nim faktycznego członka klanu.
- To dla Jaskółczej Łapy. - Kocur wypuścił piszczkę i odpowiedział przestraszony.
Wilcze Serce tylko zmierzył go badawczym spojrzeniem. Nie podobało mu się, że wszyscy tak łatwo zaakceptowali Karmela jako towarzysza. Przypomniał sobie, jak sam, nie mając pojęcia kim ani gdzie jest, wszedł na tereny Wilczaków. Trochę czasu minęło, zanim mu zaufali, a jeszcze więcej, zanim on nauczył się ufać im. Dotarło do niego, że właśnie wychodzi na hipokrytę. Jego zachowanie w stosunku do płowego było skrajnie niesprawiedliwe, szczególnie że sam przeszedł to samo. Nie, nie to samo. Niewiele jest kotów, które przeżyło to, co on. “Ale skąd możesz wiedzieć co spotkało tego szczeniaka?” - odezwał się jakiś cichy głos w jego głowie i kocur niechętnie musiał przyznać mu rację. Jako zastępca powinien zrobić wszystko, żeby Karmel wyrósł na wojownika godnego miana Wilczaka. Szczególnie, że ręczył za niego Igła.
Westchnął. Duma nie pozwalała przyznać mu się do błędu, ale postanowił, że od tej chwili postara się być dla płowego milszy. Przynajmniej troszkę.
- Rozumiem - rzekł wolno, nie spuszczając wzroku z nowego klanowicza. - Dobrze się dogadujecie?
- T-tak - odpowiedział zaskoczony kocurek.
- To dobrze. - Wilcze Serce uznał tę rozmowę za zakończoną, odwrócił i ruszył w tylko sobie znanym kierunku, zostawiając zdziwionego ucznia samego sobie.
*time skip, teraźniejszość*
Doskonale rozumiał Igłę. Gdy wtedy zranił Sroczkę i wiedział, że kocica mu nie wybaczy… Potrząsnął łbem, odganiając przykre myśli. To wszystko była przeszłość. Znów się widywali, a na dodatek… Wilcze Serce uśmiechnął się czule na wspomnienie wielkich, wpatrujących się w niego z uwagą oczu. Tylko to się teraz dla niego liczyło. To i klan.
Dlatego gdy lider pogrążył się w depresji po śmierci Gęsiego Pióra, czarny dał mu czas. Z własnego doświadczenia wiedział, że point musi sam dojść do wniosku, że pora się podnieść. Jedyne, co mógł zrobić, to pełnienie swoich obowiązków najlepiej jak potrafił i pilnowanie, żeby Igła nie siedział całkiem sam. No, i przydzielanie go raz na jakiś czas do porannego patrolu, żeby czymś zająć jego myśli. Cieszył się widząc, że Miedziana Iskra spędza z nim dużo czasu. Raz, że kotka dzięki trosce o pointa miała mniej czasu na rozpacz po śmierci Turkawki (kocur pomyślał sobie, że brakuje mu jej kuśtykania za każdym razem, gdy zajrzy do medyczki), a dwa, że Igle trudniej było pogrążać się w smutku, gdy była obok.
Pozostawała jeszcze jedna kwestia - ucznia Igły. Wilcze Serce nie wymagał od pointa, żeby w takim stanie chodził z nim na treningi. Przydzielał Leśną Łapę na patrole, wysyłał do medyczki, wszystko po to, żeby szczeniak się nie nudził. (Nie potrafił przyznać tego przed sobą, ale była to forma zadośćuczynienia Sen, która męczyła się jako uczeń dużo dłużej niż powinna, przez jego załamanie.)
Leśną Łapę znalazł w legowisku uczniów, w towarzystwie Sosnowej Łapy. Skinął łbem na powitanie i zapytał płowego:
-Masz ochotę na polowanie?
<Leśna Łapo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz