Radosna iskierka entuzjazmu zapaliła się w sercu burej
kocicy. Wciąż była niezadowolona z faktu, że Lisia Gwiazda jako pierwszego
ucznia przydzielił jej ślepą kotkę. Przecież Lis obiecywał jej, że dostanie ucznia,
i to niejednego… Zmarszczyła z niezadowoleniem nos, gdy zdała sobie sprawę, że
ani razu nie wspomniał o tym, że będzie to zdrowy uczeń. Jednak lepszy rydz niż
nic, a Zachodzący Promyk miała swoją dumę i nie chciała poddać się na oczach całego
klanu. Zwłaszcza, że czarna vanka wkładała trochę zaangażowania w ich wspólny
trening.
- Dzisiaj potrenujemy walkę – powiedziała energicznie, dotykając Tańczącą Łapę na powitanie nosem. Oh, walka, cóż za cudowny temat! Coś innego niż ta cała paplanina o kodeksie wojownika, historii klanu, bla bla bla. Zachodzący Promyk uśmiechnęła się wesoło, a jej entuzjazm został przerwany przez niski głos Tańczącej Łapy.
- Zaznaczam tylko, że nie chcę być traktowana jak niepełnosprawna i nie liczę na żadne udogodnienia.
- Oh, kochana, z pewnością ich nie dostaniesz – powiedziała Zachodzący Promyk i liznęła uczennicę przyjaźnie za uchem – Poczekaj tutaj.
Poranne wycieczki po nasiona maku stały się jej rutyną. Żal po matce nie trwał wiecznie, ale zły nawyk został. Wciąż okropnie tęskniła za Zaskrońcowym Sykiem, ale największa żałoba zmierzała powoli ku końcowi. Bura nie porzuciła swoich wiernych towarzyszek, nasion maku, zapewne powoli wyniszczając swój organizm. Ah, ten naiwny i tępy Sokole Skrzydło naprawdę wierzył, że jego cenne medykamenty trafiały do Wschodzącej Fali bądź innych kotów, które naprawdę ich potrzebowały?
I dziś nie było inaczej. Zachodzący Promyk dostała swoje dwa upragnione nasionka, po czym opuściła legowisko medyka, wzrokiem szukając swojej uczennicy. Tańcząca Łapa siedziała obok wyjścia z obozu, a jej biała sylwetka dość mocno wyróżniała się na tle w większości burych i ciemnych kotów Klanu Klifu.
- Weźmiemy ze sobą Martwego Cienia i Świszczącą Łapę – powiedziała, widząc zbliżających się w ich kierunku burego kocura wraz z jej synkiem. Tego drugiego powitała ciepłym uśmiechem, a pierwszego zbyła machnięciem ogona.
- Którzy to? – zapytała Tańcząca Łapa z nutką wahania w głosie, a Zachodzący Promyk uśmiechnęła się lekko.
- Świst to mój syn, a Martwy Cień to ten kocur, który pachnie niemytą od dwóch księżyców sierścią – powiedziała. Na szczęście Martwy Cień stał kilka długości lisa dalej i jej nie usłyszał, bowiem inaczej istniałoby ryzyko, że spuściłby burej solidny łomot.
W tej wyśmienitej atmosferze opuścili obóz, a następnie udali się na pobliską polankę służącą za miejsce treningów. Martwy Cień przydzielił Tańczącą Łapę do walki ze Świszczącą Łapą, a sam miał zamiar pokazać dwójce młodych kotów pierwszy ruch bitewny.
- Ona nie widzi – burknęła Zachodzący Promyk, a Martwy Cień opuścił łapę.
- Jak to: nie widzi?
- Normalnie. Ty nie myślisz, a ona nie widzi.
Martwy Cień wykrzywił paskudnie pysk, wywijając wargi.
- Czyżby Lisia Gwiazda przydzielił ci ślepego kota? Cóż za zaszczyt. To synonim tego, że jesteś bardzo użyteczna, Zachodzący Promyku.
Zachodzący Promyk miała wielką ochotę zadrzeć ten parszywy uśmieszek z jego pyska i zostawić tam drobną pamiątkę po sobie w postaci blizn, ale powstrzymywała ją trochę obecność dwójki uczniów. Przez moment jej mordercze brązowe spojrzenie utrzymywało się na burym kocurze, a następnie odwróciła się w kierunku dwójki uczniaków.
- Pamiętajcie, że w walce nikt was nie zapyta o to, czy może was ugryźć albo podrapać. To wy musicie domyślić się następnego ruchu przeciwnika. Tańcząca Łapo, stań naprzeciwko mnie.
Czarna vanka wypełniła jej polecenie i w kilku spokojnych krokach stanęła naprzeciwko córki Zaskrońcowego Syku. Zachód skoczyła na vankę, jednak Tańcząca Łapa zrobiła krok do tyłu i buraska zaryła łapami w ziemi. Niezadowolona z porażki skoczyła jeszcze raz na Tańczącą Łapę, tym razem z powodzeniem podcinając jej nogi i ją obezwładniając.
- Spróbuj jeszcze raz – powiedziała stanowczo, mimo chłodnego spojrzenia wygasłych oczu pomagając jej wstać.
- Jak mam poradzić sobie w walce, skoro nie widzę nawet końcówek własnych wąsów? – powiedziała niskim, lodowatym tonem biała kocica.
- Ja ci za bardzo nie pomogę – przyznała Zachodzący Promyk – Nie wiem, jakie to uczucie być niewidomą i mam zielonego pojęcia, jak by ci to mogło pomóc w ewentualnej walce. Ale skoro zdecydowałaś się zostać w Klanie Klifu, to musisz sobie jakoś z tym poradzić.
<Tańcząca Łapo?>
- Dzisiaj potrenujemy walkę – powiedziała energicznie, dotykając Tańczącą Łapę na powitanie nosem. Oh, walka, cóż za cudowny temat! Coś innego niż ta cała paplanina o kodeksie wojownika, historii klanu, bla bla bla. Zachodzący Promyk uśmiechnęła się wesoło, a jej entuzjazm został przerwany przez niski głos Tańczącej Łapy.
- Zaznaczam tylko, że nie chcę być traktowana jak niepełnosprawna i nie liczę na żadne udogodnienia.
- Oh, kochana, z pewnością ich nie dostaniesz – powiedziała Zachodzący Promyk i liznęła uczennicę przyjaźnie za uchem – Poczekaj tutaj.
Poranne wycieczki po nasiona maku stały się jej rutyną. Żal po matce nie trwał wiecznie, ale zły nawyk został. Wciąż okropnie tęskniła za Zaskrońcowym Sykiem, ale największa żałoba zmierzała powoli ku końcowi. Bura nie porzuciła swoich wiernych towarzyszek, nasion maku, zapewne powoli wyniszczając swój organizm. Ah, ten naiwny i tępy Sokole Skrzydło naprawdę wierzył, że jego cenne medykamenty trafiały do Wschodzącej Fali bądź innych kotów, które naprawdę ich potrzebowały?
I dziś nie było inaczej. Zachodzący Promyk dostała swoje dwa upragnione nasionka, po czym opuściła legowisko medyka, wzrokiem szukając swojej uczennicy. Tańcząca Łapa siedziała obok wyjścia z obozu, a jej biała sylwetka dość mocno wyróżniała się na tle w większości burych i ciemnych kotów Klanu Klifu.
- Weźmiemy ze sobą Martwego Cienia i Świszczącą Łapę – powiedziała, widząc zbliżających się w ich kierunku burego kocura wraz z jej synkiem. Tego drugiego powitała ciepłym uśmiechem, a pierwszego zbyła machnięciem ogona.
- Którzy to? – zapytała Tańcząca Łapa z nutką wahania w głosie, a Zachodzący Promyk uśmiechnęła się lekko.
- Świst to mój syn, a Martwy Cień to ten kocur, który pachnie niemytą od dwóch księżyców sierścią – powiedziała. Na szczęście Martwy Cień stał kilka długości lisa dalej i jej nie usłyszał, bowiem inaczej istniałoby ryzyko, że spuściłby burej solidny łomot.
W tej wyśmienitej atmosferze opuścili obóz, a następnie udali się na pobliską polankę służącą za miejsce treningów. Martwy Cień przydzielił Tańczącą Łapę do walki ze Świszczącą Łapą, a sam miał zamiar pokazać dwójce młodych kotów pierwszy ruch bitewny.
- Ona nie widzi – burknęła Zachodzący Promyk, a Martwy Cień opuścił łapę.
- Jak to: nie widzi?
- Normalnie. Ty nie myślisz, a ona nie widzi.
Martwy Cień wykrzywił paskudnie pysk, wywijając wargi.
- Czyżby Lisia Gwiazda przydzielił ci ślepego kota? Cóż za zaszczyt. To synonim tego, że jesteś bardzo użyteczna, Zachodzący Promyku.
Zachodzący Promyk miała wielką ochotę zadrzeć ten parszywy uśmieszek z jego pyska i zostawić tam drobną pamiątkę po sobie w postaci blizn, ale powstrzymywała ją trochę obecność dwójki uczniów. Przez moment jej mordercze brązowe spojrzenie utrzymywało się na burym kocurze, a następnie odwróciła się w kierunku dwójki uczniaków.
- Pamiętajcie, że w walce nikt was nie zapyta o to, czy może was ugryźć albo podrapać. To wy musicie domyślić się następnego ruchu przeciwnika. Tańcząca Łapo, stań naprzeciwko mnie.
Czarna vanka wypełniła jej polecenie i w kilku spokojnych krokach stanęła naprzeciwko córki Zaskrońcowego Syku. Zachód skoczyła na vankę, jednak Tańcząca Łapa zrobiła krok do tyłu i buraska zaryła łapami w ziemi. Niezadowolona z porażki skoczyła jeszcze raz na Tańczącą Łapę, tym razem z powodzeniem podcinając jej nogi i ją obezwładniając.
- Spróbuj jeszcze raz – powiedziała stanowczo, mimo chłodnego spojrzenia wygasłych oczu pomagając jej wstać.
- Jak mam poradzić sobie w walce, skoro nie widzę nawet końcówek własnych wąsów? – powiedziała niskim, lodowatym tonem biała kocica.
- Ja ci za bardzo nie pomogę – przyznała Zachodzący Promyk – Nie wiem, jakie to uczucie być niewidomą i mam zielonego pojęcia, jak by ci to mogło pomóc w ewentualnej walce. Ale skoro zdecydowałaś się zostać w Klanie Klifu, to musisz sobie jakoś z tym poradzić.
<Tańcząca Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz