Ciepły wiatr łagodnie mierzwił futro burej kocicy, gdy ta zmarszczyła
z niezadowoleniem nos. Czyżby ta ślepa kocica śmiała ją poganiać? Zachód i tak
zrobiła jej dużą łaskę, że w ogóle zjawiła się na tym beznadziejnym treningu. Buraska
także dziwnie czuła się z faktem, że jest mentorką uczennicy, która jest prawie
jej rówieśniczką. Niewidzące ślepia Tańczącej Łapy wpatrywały gdzieś w dal, zaś
bura zastanawiała się, jakiej udzielić odpowiedzi. Skoro nie widzi, to nie ma
sensu pokazywać jej terenów. Lepiej skupić się na czymś pożyteczniejszym, co
będzie miało korzystne rezultaty dla nich obu. Jak polowanie na przykład. Mimo
niezadowolenia Zachodzący Promyk podniosła lekko jeden kącik ust, kreując coś
na kształt uśmiechu. Jeśli jej uczennica jako pierwsza nauczy się polować… Bura
napuszyła się lekko z dumy.
- Dzisiaj będziemy ćwiczyć polowanie – powiedziała szybko, rzucając ukradkowe spojrzenie vance. Nim ta zdążyła powiedzieć choćby słowo, Zachodzący Promyk wyprzedziła ją potokiem zdań – Jeśli podchodzisz do myszy, musisz być bardzo cierpliwa. Nie chcesz przecież, żeby uciekł ci twój własny obiad, prawda? Na ptaki również musisz czekać nieruchomo, a gdy zbliżą się wystarczająco… Będziesz już wiedziała, co zrobić. Czujesz jakieś zwierzątko? – spytała niecierpliwie, energicznie przebierając łapkami po podłożu.
- Myślałam, że pokażesz mi dzisiaj tereny Klanu Klifu – powiedziała wolno zdezorientowana Tańcząca Łapa, zaś Zachodzący Promyk przewróciła z irytacją ślepiami.
- Jutro. Jutro ci pokażę – powiedziała, strzepując ogon – Chcę po prostu zobaczyć, ile już potrafisz.
Biała niepewnie zawęszyła, a następnie schyliła się, przyjmując pozycję łowiecką, co Zachód przyjęła z zadowoleniem.
- Tyłek wyżej! Wytęż słuch! Podnieś ogon! Źle stoisz! Źle chodzisz! Nie, mówiłam ci, że wyżej! Jeśli masz zamiar zamiatać grunt własnym zadem, to proszę bardzo! – fuknęła, machając ogonem na prawo i lewo. Tańcząca Łapa parsknęła cicho i usiadła, niewidzącymi ślepiami wpatrując się w ambitną mentorkę. Gdy się odezwała, jej głos był niski i chłodny.
- Jeśli nie dasz mi spróbować, to się nie nauczę. Bądź cierpliwsza – poprosiła, jednak ton jej głosu przeczył jej spokojnym słowom. Zachodzący Promyk syknęła gniewnie i przewróciła ślepiami. Co ona sobie myślała? Że robi jej łaskę, stawiając się regularnie na treningach? Że ona, Zachodzący Promyk, ma zamiar wybaczać jej wszystkie te karygodne niedociągnięcia i niedbalstwa? Niedoczekanie jej.
- Na dzisiaj wystarczy – powiedziała ze złością – Jutro z samego rana chce cię widzieć przytomną i na łapach. Możesz wziąć sobie coś ze stosu, a później wyczyść legowisko Wschodzącej Fali. Sokole Skrzydło pokaże ci, jak to zrobić.
Nerwowy ton jej głosu wyraźnie sugerował, że wszelkie dyskusje zostały zakończone. Pchnęła lekko Tańczącą Łapę w kierunku obozu, w wyjściu mijając się z Berberysową Bryzą. Rzuciła zastępczyni chłodne spojrzenie i skinęła jej głową. W międzyczasie splotła swój ogon z tym należącym do Tańczącej Łapy, chcąc wskazać uczennicy najprostszą drogę do obozu.
- Pamiętaj, jutro o świcie – powiedziała zielonookiej tonem nieznoszącym sprzeciwu.
<Tańcząca Łapo? Wybacz, że to tyle trwało, i że jakość jest… wątpliwa, ale mam jeszcze w kij odpisów do zrobienia na paru postaciach :p>
- Dzisiaj będziemy ćwiczyć polowanie – powiedziała szybko, rzucając ukradkowe spojrzenie vance. Nim ta zdążyła powiedzieć choćby słowo, Zachodzący Promyk wyprzedziła ją potokiem zdań – Jeśli podchodzisz do myszy, musisz być bardzo cierpliwa. Nie chcesz przecież, żeby uciekł ci twój własny obiad, prawda? Na ptaki również musisz czekać nieruchomo, a gdy zbliżą się wystarczająco… Będziesz już wiedziała, co zrobić. Czujesz jakieś zwierzątko? – spytała niecierpliwie, energicznie przebierając łapkami po podłożu.
- Myślałam, że pokażesz mi dzisiaj tereny Klanu Klifu – powiedziała wolno zdezorientowana Tańcząca Łapa, zaś Zachodzący Promyk przewróciła z irytacją ślepiami.
- Jutro. Jutro ci pokażę – powiedziała, strzepując ogon – Chcę po prostu zobaczyć, ile już potrafisz.
Biała niepewnie zawęszyła, a następnie schyliła się, przyjmując pozycję łowiecką, co Zachód przyjęła z zadowoleniem.
- Tyłek wyżej! Wytęż słuch! Podnieś ogon! Źle stoisz! Źle chodzisz! Nie, mówiłam ci, że wyżej! Jeśli masz zamiar zamiatać grunt własnym zadem, to proszę bardzo! – fuknęła, machając ogonem na prawo i lewo. Tańcząca Łapa parsknęła cicho i usiadła, niewidzącymi ślepiami wpatrując się w ambitną mentorkę. Gdy się odezwała, jej głos był niski i chłodny.
- Jeśli nie dasz mi spróbować, to się nie nauczę. Bądź cierpliwsza – poprosiła, jednak ton jej głosu przeczył jej spokojnym słowom. Zachodzący Promyk syknęła gniewnie i przewróciła ślepiami. Co ona sobie myślała? Że robi jej łaskę, stawiając się regularnie na treningach? Że ona, Zachodzący Promyk, ma zamiar wybaczać jej wszystkie te karygodne niedociągnięcia i niedbalstwa? Niedoczekanie jej.
- Na dzisiaj wystarczy – powiedziała ze złością – Jutro z samego rana chce cię widzieć przytomną i na łapach. Możesz wziąć sobie coś ze stosu, a później wyczyść legowisko Wschodzącej Fali. Sokole Skrzydło pokaże ci, jak to zrobić.
Nerwowy ton jej głosu wyraźnie sugerował, że wszelkie dyskusje zostały zakończone. Pchnęła lekko Tańczącą Łapę w kierunku obozu, w wyjściu mijając się z Berberysową Bryzą. Rzuciła zastępczyni chłodne spojrzenie i skinęła jej głową. W międzyczasie splotła swój ogon z tym należącym do Tańczącej Łapy, chcąc wskazać uczennicy najprostszą drogę do obozu.
- Pamiętaj, jutro o świcie – powiedziała zielonookiej tonem nieznoszącym sprzeciwu.
<Tańcząca Łapo? Wybacz, że to tyle trwało, i że jakość jest… wątpliwa, ale mam jeszcze w kij odpisów do zrobienia na paru postaciach :p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz