Udało mu się. Wykradł się ponownie na spotkanie z ukochaną. Wyszedł po wieczornym patrolu, gdy cały klan pogrążył się we śnie. Nikt nie zauważył czmychającego lynxa, płowy już nauczył się uciekać i łamać kodeks wojownika. Tylko co znaczyły zasady wobec kwitnącego w nim uczucia?
Miłość i zapach ziół, tylko to potrafiło przynieść ulgę młodemu wojownikowi. Tym się kierował, to kiedyś doprowadzi do jego zguby.
Znalazł Konwaliowe Serce tam, gdzie zawsze - tuż przy granicy klanu burzy. Morskie oczy zauważyły we wszechogarniającej ciemności kontury kotki. Do nozdrzy Świtającej Maski dotarł zapach jesiennych kwiatów i trawy. Odetchnął z ulgą, nareszcie nie będzie musiał uważać na swoje zachowanie.
- Konwalio... Tu jestem - szepnął, podchodząc do czarnej piękności. Wtulił nos w jedną z białych plam na jej futrze. Wziął wdech, czerpiąc jak najwięcej z cudownej woni ciała ukochanej.
- Tak dawno się nie widzieliśmy. Tęskniłam - miauknęła medyczka, liżąc ucho płowego. Zamruczała, zaraz po chwili dołączył do niej lynx. - Już spokój w twoim klanie?
- Tylko pozorny. Nie przejmuj się tym - mówił Świtająca Maska, dotykając nosem karku Konwaliowego Serca. - Jesteśmy tu razem, ze sobą. I to się liczy
Położyli się na ziemi. Kotka wtuliła się w ciało wojownika, spletli swoje ogony ze sobą i patrzyli na rozgwieżdżone niebo. Klan gwiazd, o ile w ogóle istniał, obserwowały ich. Morskooki oparł czoło na głowie ukochanej. Pragnął, aby ta chwila trwała i nigdy się nie kończyła. Znalazł szczęście, znajdowało się tuż przy nim. Ile by dał, aby uciec z klanu i zerwać z nim. Jedna słabość nie pozwalała mu tego dokonać - przywiązanie. Potrójna Łapa i Leszczynowa Bryza zaufali mu i pokładali w nim przyjacielskie nadzieje. Opuszczając rodzinne gniazdko, pozbawiłby liliowego towarzystwa, a rudego wiary w dobrą stronę życia n
Dlaczego życie musiało być aż tak wymagające?
Jesteś głupcem.
Podniósł łeb. Zdawało mu się, że slyszy głos kuzyna. Zastrzygł uszami, napiął ciało. Konwaliowe Serce spojrzała z nutką niepokoju na płowego. Wojownik, spotykając się tylko z ciszą, rozluźnił się.
Jesteś głupcem. Klan Gwiazdy się zemści. Uciekaj, póki możesz.
Morskooki ponownie usłyszał głos, bardzo podobny barwą do tonu liliowego kaleki. Głośniejszy i bardziej dobitny niż przed chwilą. Drgnął, jeśli zielonooki tu przybył, życie lynxa stałoby się koszmarem.
Zamknął oczy, wezbrał w nim niepokój. Coś było nie tak, nawet towarzystwo czarnej nue przyniosło wojownikowi ulgi. Słyszał głos, z oddali, z ciemności. Może to ona przemawiała do niego, wykorzystując wyobraźnię Świtającej Maski?
Jesteś głupcem. Uciekaj, zbliża się...
Płowy podniósł się, głos Potrójnej Łapy dźwięczał w jego umyśle. Czuł cieknącą z biego oschłość. Zdawało mu się, że tuż przed swoim pyskiem widział wredny usmieszek przyszłego medyka. Napuszył się. Zabuczał wściekle. Okrążał Konwalię niemalże równym kołem, wypatrując w mroku liliowego. Kuzyn był inteligenty, czy zdołał wynaleźć zioła, przenikające kocie umysły?
Głupcze, głupcze, głupcze - raz po raz szeptał z różnych stron świata Potrójna Łapa.
- Pokaż się, a nie się ukrywasz, tchórzu. Nie podoba mi się twoja gierka - miauknął wrogo Świtająca Maska.
- Co się dzieje? Do kogo mówisz? - Konwaliowe Serce stanęła przed płowym, zaniepokojona. W jej pięknych oczach malowała się mieszanka zmeczenia, zauroczenia i troski o wybranka od losu. Wojownik zatopił się w tym spojrzeniu, zapominając o głosie z ciemności. - Świt, odpowiedz - dodała stanowczo.
- Ja... Słyszałem Trójkę. Kilka razy. Naprawdę - powiedział zmieszany Świtająca Maska. Ona nie słyszała głosu liliowego? Znała go, zetknęła się z nim na kilku zgromadzeniach, więc znała miauczenie kaleki na pamięć.
- Nikogo oprócz nas tutaj nie ma. Nie czuję obcego zapachu. Nikt za nami nie przyszedł - rzekła czarna, poruszając wibrysami z zamyślenia.
Dziwne... Naprawdę dziwne.
Płowy nie chciał kontynuować tematu. To wszytko zmierzało w zlym kierunku. Zresztą... Byli zmęczeni. Ona z powodu medykowania, on z powodu patroli i nerwów, wywołanych nieprzyjemną atmosferą w klanie wilka.
- Zdawało mi się... To chyba znak, że czas na sen... Wróćmy do siebie i spotkajmy się tutaj za dwa dni - zwrócił się do czarnej.
Konwaliowe Serce posmutniała.
- Nie... Proszę, nie rób mi tego. Tak za tobą tęskniłam, a teraz mnie opuszczasz po tak krótkim spotkaniu - miauczała smutna, patrząc prosto w morskie ślepia lynxa. Z oczu medyczki pociekło kilka łez, które płowy starł swoim ogonem.
- Nie płacz, codzienne o tobie myślę. Tylko... Przez tę całą niepewność trudno się żyje i nie mogę wypocząć. Widocznie się dzisiaj nie wyspałem i mam jakieś omamy... Za dwa dni spędzimy ze sobą więcej czasu - powiedział wojownik. Patrzył z wyczekiwaniem na ukochaną. Ta pokiwała niemrawo głową. - Jak wrócisz do legowiska, spójrz w księżyc, a... Uśmiechnę się do ciebie - dodał.
Rozstali się.
Świtająca Maska niezauważony powrócił do legowiska. Położył się i z wyczekiwaniem patrzył na księżyc. Blak srebrnej skóry oświetlał cały las, podkreślając kontury drzew i każdego przedmiotu. W którymś mi w cieknącą zdawało mu się, że dojrzał jej spojrzenie. Jego Konwalii. Uśmiechnął się zgodnie z obietnicą. Pamiętała o nim, a on o niej.
Oby to trwało wiecznie.
Zamknął oczy. Zmęczenie pozwoliło mu zasnąć względnie szybko.
Myślał o niej, cały czas. Nie potrafił zapomnieć nawet na sekundę.
Jesteś głupcem - usłyszał tuż przed zaśnięciem echo głosu Potrójnej Łapy
Miłość i zapach ziół, tylko to potrafiło przynieść ulgę młodemu wojownikowi. Tym się kierował, to kiedyś doprowadzi do jego zguby.
Znalazł Konwaliowe Serce tam, gdzie zawsze - tuż przy granicy klanu burzy. Morskie oczy zauważyły we wszechogarniającej ciemności kontury kotki. Do nozdrzy Świtającej Maski dotarł zapach jesiennych kwiatów i trawy. Odetchnął z ulgą, nareszcie nie będzie musiał uważać na swoje zachowanie.
- Konwalio... Tu jestem - szepnął, podchodząc do czarnej piękności. Wtulił nos w jedną z białych plam na jej futrze. Wziął wdech, czerpiąc jak najwięcej z cudownej woni ciała ukochanej.
- Tak dawno się nie widzieliśmy. Tęskniłam - miauknęła medyczka, liżąc ucho płowego. Zamruczała, zaraz po chwili dołączył do niej lynx. - Już spokój w twoim klanie?
- Tylko pozorny. Nie przejmuj się tym - mówił Świtająca Maska, dotykając nosem karku Konwaliowego Serca. - Jesteśmy tu razem, ze sobą. I to się liczy
Położyli się na ziemi. Kotka wtuliła się w ciało wojownika, spletli swoje ogony ze sobą i patrzyli na rozgwieżdżone niebo. Klan gwiazd, o ile w ogóle istniał, obserwowały ich. Morskooki oparł czoło na głowie ukochanej. Pragnął, aby ta chwila trwała i nigdy się nie kończyła. Znalazł szczęście, znajdowało się tuż przy nim. Ile by dał, aby uciec z klanu i zerwać z nim. Jedna słabość nie pozwalała mu tego dokonać - przywiązanie. Potrójna Łapa i Leszczynowa Bryza zaufali mu i pokładali w nim przyjacielskie nadzieje. Opuszczając rodzinne gniazdko, pozbawiłby liliowego towarzystwa, a rudego wiary w dobrą stronę życia n
Dlaczego życie musiało być aż tak wymagające?
Jesteś głupcem.
Podniósł łeb. Zdawało mu się, że slyszy głos kuzyna. Zastrzygł uszami, napiął ciało. Konwaliowe Serce spojrzała z nutką niepokoju na płowego. Wojownik, spotykając się tylko z ciszą, rozluźnił się.
Jesteś głupcem. Klan Gwiazdy się zemści. Uciekaj, póki możesz.
Morskooki ponownie usłyszał głos, bardzo podobny barwą do tonu liliowego kaleki. Głośniejszy i bardziej dobitny niż przed chwilą. Drgnął, jeśli zielonooki tu przybył, życie lynxa stałoby się koszmarem.
Zamknął oczy, wezbrał w nim niepokój. Coś było nie tak, nawet towarzystwo czarnej nue przyniosło wojownikowi ulgi. Słyszał głos, z oddali, z ciemności. Może to ona przemawiała do niego, wykorzystując wyobraźnię Świtającej Maski?
Jesteś głupcem. Uciekaj, zbliża się...
Płowy podniósł się, głos Potrójnej Łapy dźwięczał w jego umyśle. Czuł cieknącą z biego oschłość. Zdawało mu się, że tuż przed swoim pyskiem widział wredny usmieszek przyszłego medyka. Napuszył się. Zabuczał wściekle. Okrążał Konwalię niemalże równym kołem, wypatrując w mroku liliowego. Kuzyn był inteligenty, czy zdołał wynaleźć zioła, przenikające kocie umysły?
Głupcze, głupcze, głupcze - raz po raz szeptał z różnych stron świata Potrójna Łapa.
- Pokaż się, a nie się ukrywasz, tchórzu. Nie podoba mi się twoja gierka - miauknął wrogo Świtająca Maska.
- Co się dzieje? Do kogo mówisz? - Konwaliowe Serce stanęła przed płowym, zaniepokojona. W jej pięknych oczach malowała się mieszanka zmeczenia, zauroczenia i troski o wybranka od losu. Wojownik zatopił się w tym spojrzeniu, zapominając o głosie z ciemności. - Świt, odpowiedz - dodała stanowczo.
- Ja... Słyszałem Trójkę. Kilka razy. Naprawdę - powiedział zmieszany Świtająca Maska. Ona nie słyszała głosu liliowego? Znała go, zetknęła się z nim na kilku zgromadzeniach, więc znała miauczenie kaleki na pamięć.
- Nikogo oprócz nas tutaj nie ma. Nie czuję obcego zapachu. Nikt za nami nie przyszedł - rzekła czarna, poruszając wibrysami z zamyślenia.
Dziwne... Naprawdę dziwne.
Płowy nie chciał kontynuować tematu. To wszytko zmierzało w zlym kierunku. Zresztą... Byli zmęczeni. Ona z powodu medykowania, on z powodu patroli i nerwów, wywołanych nieprzyjemną atmosferą w klanie wilka.
- Zdawało mi się... To chyba znak, że czas na sen... Wróćmy do siebie i spotkajmy się tutaj za dwa dni - zwrócił się do czarnej.
Konwaliowe Serce posmutniała.
- Nie... Proszę, nie rób mi tego. Tak za tobą tęskniłam, a teraz mnie opuszczasz po tak krótkim spotkaniu - miauczała smutna, patrząc prosto w morskie ślepia lynxa. Z oczu medyczki pociekło kilka łez, które płowy starł swoim ogonem.
- Nie płacz, codzienne o tobie myślę. Tylko... Przez tę całą niepewność trudno się żyje i nie mogę wypocząć. Widocznie się dzisiaj nie wyspałem i mam jakieś omamy... Za dwa dni spędzimy ze sobą więcej czasu - powiedział wojownik. Patrzył z wyczekiwaniem na ukochaną. Ta pokiwała niemrawo głową. - Jak wrócisz do legowiska, spójrz w księżyc, a... Uśmiechnę się do ciebie - dodał.
Rozstali się.
Świtająca Maska niezauważony powrócił do legowiska. Położył się i z wyczekiwaniem patrzył na księżyc. Blak srebrnej skóry oświetlał cały las, podkreślając kontury drzew i każdego przedmiotu. W którymś mi w cieknącą zdawało mu się, że dojrzał jej spojrzenie. Jego Konwalii. Uśmiechnął się zgodnie z obietnicą. Pamiętała o nim, a on o niej.
Oby to trwało wiecznie.
Zamknął oczy. Zmęczenie pozwoliło mu zasnąć względnie szybko.
Myślał o niej, cały czas. Nie potrafił zapomnieć nawet na sekundę.
Jesteś głupcem - usłyszał tuż przed zaśnięciem echo głosu Potrójnej Łapy
Ano, jesteś głupcem
OdpowiedzUsuńTo słodkie i trochę smutne... Żal mi Świtającej Maski, podobnie mu odbija tak jak u Konwaliowego Serca
OdpowiedzUsuń