*noc Zgromadzenia*
Sytuacja w Klanie Wilka nadal się nie poprawiła, a wręcz pogorszyła. Stan psychiczny Miedzianej Iskry równiej. Dzisiaj był czas pełni, więc miało odbyć się zgromadzenie. Jak... Jak ono będzie wyglądać? W obliczu obecnej sytuacji szczerze wątpiła, że będzie tam spokój. Cieszyła się, że nie musiała iść. Jednak, nie to co ona, żłobkowa ekipa wręcz rwała się do opuszczenia obozu w ślad za zdrajcami. I w tym Igła.
W końcu, udało mu się przegadać partnerkę i ta zgodziła się pilnować potomków Cętki, podczas gdy trójka wojowników wyrwie się na Polanę. I tak nie mogłaby zasnąć.
Żeby nie myśleć o tym, że jej ukochanemu może coś się stać, pogrążyła się we wspomnieniach. Jeszcze nie tak dawno wszyscy tutaj byli szczęśliwi i beztroscy. Ona dorobiła się kociąt, Wilcze Serce też... Zdawało się, że wszystko będzie w porządku. Ah, jakże złudne wrażenie.
Właśnie, Wilcze Serce. Biedak leżał teraz w gorączce. Miedź starała się pomóc jak tylko mogła, chociażby samą swoją wiedzą, gdyż ruszać się po zioła nie bardzo mogła, ze względu na dzieci u boku. Nienawidziła swojej bezsilności. Tak bardzo chciałaby pomóc im wszystkim i rozwiązać wszelkie problemy...
A czy gdyby Turkawka byłaby tu z nią, byłaby szczęśliwsza? Zerknęła na swojego jedynego syna, Piórko. To po medyczce dostał imię. Miała nadzieję, że wyrośnie na takiego wspaniałego kota jak jej przyjaciółka. Piórka. To jedyne co jej pozostało, nie licząc żywych wspomnień i tęsknoty. Gdzie one teraz są? Miedź przypomniała sobie, że nie tak dawno poprosiła Iglastą Gwiazdę o schowanie ich w bezpieczne miejsce. Nie przewidziała wtedy, że to właśnie niegdyś budzący ukojenie obóz stanie się teraz strefą zagrożenia. Musiały zostać w legowisku lidera. Kotka postanowiła odzyskać je jak najszybciej, zanim zbuntowany Ostrokrzew postanowi wyczyścić legowisko.
Wstała ostrożnie, aby nie obudzić swoich pociech, jak i nikogo dookoła. Udało się. Postawiła kilka cichych kroków, następnie wychylając łeb ze żłobka. Wojownik, który stał na warcie dalej leżał nieprzytomny po łomocie od Igły i Cętki. Ominęła go bezszelestnie. Na jej szczęście pozostała w obozie część klanu twardo spała. W kilku susach znalazła się u celu. Mimo, że było stosunkowo bezpiecznie, serce kołatało jej jak szalone. Na przykucniętych kończynach wsunęła się do środka. W myślach modliła się, aby gdzieś znalazła te nieszczęsne pióra. Podniosła ostrożnie największą połać mchu, trzęsąc nią delikatnie. W rezultacie dwa, rudo-czarne piórka wypadły na ziemię. Ucieszona wypluła roślinę na ziemię. Chwyciła pióra w pyszczek, a łapą poprawiła mech tak, aby nikt nie zauważył, że ktoś w ogóle tu był. Miała tylko nadzieję, że nikt nie wyczuje jej zapachu. Z sercem podchodzącym do gardła wróciła do kociarni. Znużona, po dłuższej chwili zasnęła, wtulona w dwa, ukochane przedmioty.
Obudziło ją trącenie wilgotnym nosem. Nie chciała wiedzieć, co się wydarzyło na Zgromadzeniu. Zorientowała się jednak, że nosek był o wiele za mały jak na kogoś, kto uczestniczył w zebraniu klanów zeszłej nocy. Otworzyła leniwie jedno oko i dostrzegła Piórko, czającego się na... piórko.
- Nie dotykaj! Podniosła gwałtowne łeb, chowając pióra między łapami.
Szybko zganiła się w myślach za takie zachowanie. Zakazane rzeczy bardziej przyciągały kocięta. Czym prędzej będzie musiała poprosić kogoś o wplątanie ich w sierść. No i wytłumaczyć dzieciom to i owo.
- Uh, przepraszam synku, nie powinnam tak reagować - miauknęła - musisz wiedzieć, że te pióra są dla mnie bardzo ważną pamiątką i za nic w świecie nie można ich zniszczyć - zniżyła ton, aby nadać powagi swoim słowom.
<Piórko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz