Fasolka mimo smyrających ją po pyszczku w nieprzyjemny sposób witek nie przerywała swojej ważnej pracy. Powoli przed jej łapami zbierał się stosik odrostów zerwanych z pnia. Koteczka czując w pysku gorzkie kawałki cienkiej kory wypluła je szybko, marszcząc nos. Fuj. Młoda skierowała swój wzrok na swoje zdobycze i uznała, że chyba tyle wystarczy. Powoli zaczęła przenosić giętkie badyle w stronę legowiska medyków, tak, żeby po zbieraniu żywicy nie musiała aż tak się męczyć. No właśnie, przyszedł czas na zbieranie tego czegoś. Kotka rozejrzała się za najbliższym jej drzewem. Z tego co pamiętała, jakieś drzewa rosły zaraz za kamieniami w miejscu, gdzie zawsze przemawiał jej tatuś, więc postanowiła się tam wybrać. W połowie drogi jednak wpadła na Kaczuszkę, która migrowała z legowiska wojowników do jaskini lidera.
— Hej, Fasolko. — zamruczała, mijając się z siostrą. Najwidoczniej musiała poczuć bijącą od liliowego futerka Fasolki woń ziółek i soków krzewu, którym zajmowała się koteczka, bo niepręgowana kotka stanęła nagle w miejscu i ze zmarszczonym nosem wytknęła język z obrzydzeniem. — Fuj! Strasznie cuchniesz ziołami! Tylko mi nie mów, że byłaś u tego leszcza - Potrójnego Kroku.
— A byłam! I dostałam od niego misję! — miauknęła dumnie Fasolka, zupełnie nie rozumiejąc obrzydzenia i oburzenia Kaczki. Przecież Trójka był fajny... trochę marudny, ale wciąż!
— Ale on jest głupi! Nawet nie powinnaś z nim rozmawiać, bo jeszcze się od niego zarazisz tą głupotą. — powiedziała kotka, marszcząc brwi.
— Wcale nie! Robi jakiś ważny eksperyment i powiedział, że mogę mu pomóc.
— Jest mysim bobkiem i tyle, nie ważne, że zajmuje się jakimiś beznadziejnymi eksperymentami.
— Mów sobie jak chcesz, uważam, że jest... ciekawy. — bąknęła nadąsana Fasolka, odchodząc od siostrzyczki. Dlaczego ta miała takie zdanie o cętkowanym kocurku? Przecież Trójka nic nigdy im nie zrobił, a nawet pomagał mamusi i podawał jej pożyteczne ziółka. Pointka potrząsnęła główką, próbując pozbyć się nie miłej konwersacji z pamięci. Teraz przecież musiała się skupić na znalezieniu żywicy! Zabrała trochę mchu po drodze z czyjegoś legowisku i nieporadnie wdrapała się na podwyższony teren obozu, gdzie znalazła całkiem nieźle wyglądające pnie. Teraz tylko wydrapać w drzewie dziurę i nabrać żywicę na mech. Odłożyła zieloną roślinę na ziemię i zaczęła powoli drążyć w korze pazurami. Po dłuższym czasie kotka dotarła do momentu, gdzie z drzewa zaczęła powoli spływać lepka ciecz. I chociaż Trójka ją ostrzegał i mówił, żeby uważała z tym na futro, to kotka schylając się po mech przypadkiem włożyła ucho w żywicę i nim spostrzegła, co się stało, sierść na jej uchu i zanim się skleiła. Ale przynajmniej miała tą lepką ciecz na mchu w końcu! Teraz mogła wrócić do legowiska medyka i przedstawić swoje zdobycze medykowi. Fasolka wypluła gałęzie za Trójką, po raz już któryś krążąc między legowiskiem uzdrowicieli a miejscem, gdzie wcześniej składowała gałązki. Pod koniec przyniosła mech i ostatecznie oznajmiła swoją obecność cętkowanemu.
— O, wróciłaś. Myślałem, że się poddałaś, tyle cie nie było. — mruknął, widząc szczęśliwy pysk kociaka.
— Wróciłam i wszystko mam! Przyniosłam gałązki i nawet żywicę, tylko, że trochę przykleiło mi się do ucha i no, troszkę się posklejało... — wymruczała niezadowolona z tego ostatniego. Trójka otworzył szerzej oczy i po przyjrzeniu się bliżej uchu kotki, pokiwał teatralnie głową i westchnął donośnie.
— Trzeba je będzie odciąć. Przykro mi. — mruknął z kamienną miną.
— CO?! — pisnęła przestraszona Fasolka. — Ż-żartujesz, prawda?
< Potrójny Kroku? >
< Potrójny Kroku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz