Minął około wschód, może nawet dwa wschody słońca odkąd Strzyżyk zadomowiła się w Klanie Wilka. Nie miała jednak jeszcze tej całej ich "ceremonii terminatora" czy jak to oni tam nazywali. Mniej więcej tak to brzmiało. No, nie wincie jej, nie należała do najlepszych patrząc na jej pamięć. Koteczka zdawała się czuć inna, ale nie chodzi mi tu o bycie oryginalnym, wyjątkowym. Czuła się tak, jakby kompletnie różniła się od wszystkich tutejszych kotów, jakby była czarną owcą. Niepewność było czymś, z czym somalijka musiała zmierzać się na co dzień. Jedynie przykuwało jej uwagę ta jaskinia, znaczy legowisko, z którego czuć można było zapach przeróżnych roślin i kwiatów. Pewnego dnia jednak, a dokładniej właśnie około dwa wschody słońca odkąd pozostała w obozie Klanu Wilka ujrzała wielkie, szarawe coś. Przypominało to trochę wilka, ale jednak gdy spojrzała z innej perspektywy przypominało to kota. Patrząc na to, że była w obozie grupy leśnych kotów pewne było to, że owa istota była kotem. Naprawdę dziwnie wyglądającym kotem. Gdy tylko ujrzała kota, przez główkę czekoladowej przebiegały setki, może nawet tysiące pytań. "Czy też czuje się tak samo, jak ona?" "Czy koty z klanu też tak często zwracają na niego uwagę ze względu na jego nietypowy wygląd?" i wiele, wiele innych, bardzo podobnych zagadnień. Ale nie w jej naturze było, żeby wyskoczyć do kocura i zapytać "Hej, czemu tak wyglądasz?" albo "Cześć, jesteś wilkiem?". Nie miałaby odwagi w ogóle tak zapytać, jako iż mogła urazić wojownika. Jej ciekawość jednak była silniejsza od rozsądku, przez co koteczka powoli i o zniżonej postawie zaczęła zbliżać się do kocura. Ogon miała podkulony, uszy po sobie, a sierść lekko nastroszona. Bała się, ale nie zmieniała zdania co do interakcji z kotami. Ona nie będzie aspołeczna, prawda? Nie będzie introwertykiem i zacznie do kogoś gadać, mam rację? No, nie do końca potrafiłaby się tak wziąć na odwagę, ale jednak zrobiła krok do przodu w jej planie, bo podeszła. Teraz jednak stała jak słup, a czarny zdezorientowany patrzył na nią, oczekując jakiegokolwiek ruchu. Sam chyba był też zdziwiony, że taki ktoś był w obozie.
- Cz-cześć... Mm-mam na imię S-Strzyżyk - Miauknęła pręgowana niepewnie. Lykoi wydawał się być jeszcze bardziej zdziwiony i zaskoczony. Przez chwilę najpewniej nie przypominał sobie kogokolwiek z Klanu kto był kociakiem i nazywał się Strzyżyk. Pytanie brzmiało jednak czy zaakceptuje koteczkę w Klanie? No i ten, kim był ten kocur? Wydawał się być wyższy statusem od innych... No, z wyjątkiem Iglastej... Iglastej.. - Nieważne, wiecie o kim mowa.
<Wilcze Serce? Poznaj "lil anxious kiddo wren 1.0>
Bardzo chętnie xD
OdpowiedzUsuń