Martwy cień, który przewodził temu patrolowi (wsumie, Żmija nie wiedziała czy Lisia Gwiazda to ustanowił czy Martwy sam się takowym nazwał) czasem wydawał dźwięki, mówiące gdzie idą co zrobią i czy ktoś może zapolować. Szła, patrząc na swoje łapy, nie zbyt interesując się otoczeniem.
Do czasu.
Nawet nie zoorientowała się gdy Martwy Cień zaczął coś szeptać, a wszyscy członkowie patrolu przycupneli przy krzaku.
Serce jej prawie stanęło, gdy usłyszała krzyk burego i wszyscy jak z bicza wyskoczyli przed siebie. Żmija podskoczyła do przodu, omiotła z przerażeniem koty. Obce koty oraz członkowie jej klanu, szarpali się długość lisiej kity od niej. W tym momencie, pazury ucznia Klanu Wilka, Leśnej Łapy przejechały po policzkach kotki, po drodze rysując krwawą linię także pod nosem i reszta futra które leżało na tej lini.
Krew błyskawicznie rozbryzgneła jak fontanna, lądując na pysku wilczaka który stał przy wysokiej uczennicy tylko czekając aż krew spłynie jej do pyska, zdezorientuje się i ten z łatwością będzie mógł ją przewrócić. Właśnie tak się stało, a przed tym jak niebieska szylkretka zaczęła pluć krwią, leżała już na ziemi. Kocur już się odwrócił aby odskoczyć by mieć pewność że Kotka szybko go nie zaatakuje, jednak Żmijowa Łapa na ślepo zadrapała mi ogon, zatrzymał się wydając jęk bólu. Kotka szybko wstała na łapy, od razu rzucając się na kocura. Próbowała przewrócić go na kark, jednak gdy ten się zaparł szylkretka z coraz większą furią wymyślała plan działania. Spontanicznie jednak zaczęła rozdrapywać mu futro przy, jak i sam nos. Wtedy zaczęli się przepychywać, starając się wywalić to drugie. Trwało by to wieczność, gdyby Żmija nie zauważyła.. drętwego ciała Liliowej Sadzawki. Zamarła, nie przejmując się już tym że krew nadal spływała w dół, kapiąc jej na język i wystające kły.
Gdyby ktoś nie znał wystarczająco dobrze charakteru Żmiji, pomyślał by że się rozpłacze, jednak tej było bliżej do śmiechu, z powodu śmiesznej pozycji ciała martwej kotki. Szybko jednak znikneła spowrotem za krzewem, wołać uchronić swój żywot. Martwy Cień.. no cóż, nie przejął się tym zbytnio. Szedł więc spowrotem do obozu, nawet nie patrząc czy Żmijowa Łapa podąża za nim. Ta więc przysiadła i usilnie zaczęła próbować zmyć krew że swojego futra.
Do czasu.
Nawet nie zoorientowała się gdy Martwy Cień zaczął coś szeptać, a wszyscy członkowie patrolu przycupneli przy krzaku.
Serce jej prawie stanęło, gdy usłyszała krzyk burego i wszyscy jak z bicza wyskoczyli przed siebie. Żmija podskoczyła do przodu, omiotła z przerażeniem koty. Obce koty oraz członkowie jej klanu, szarpali się długość lisiej kity od niej. W tym momencie, pazury ucznia Klanu Wilka, Leśnej Łapy przejechały po policzkach kotki, po drodze rysując krwawą linię także pod nosem i reszta futra które leżało na tej lini.
Krew błyskawicznie rozbryzgneła jak fontanna, lądując na pysku wilczaka który stał przy wysokiej uczennicy tylko czekając aż krew spłynie jej do pyska, zdezorientuje się i ten z łatwością będzie mógł ją przewrócić. Właśnie tak się stało, a przed tym jak niebieska szylkretka zaczęła pluć krwią, leżała już na ziemi. Kocur już się odwrócił aby odskoczyć by mieć pewność że Kotka szybko go nie zaatakuje, jednak Żmijowa Łapa na ślepo zadrapała mi ogon, zatrzymał się wydając jęk bólu. Kotka szybko wstała na łapy, od razu rzucając się na kocura. Próbowała przewrócić go na kark, jednak gdy ten się zaparł szylkretka z coraz większą furią wymyślała plan działania. Spontanicznie jednak zaczęła rozdrapywać mu futro przy, jak i sam nos. Wtedy zaczęli się przepychywać, starając się wywalić to drugie. Trwało by to wieczność, gdyby Żmija nie zauważyła.. drętwego ciała Liliowej Sadzawki. Zamarła, nie przejmując się już tym że krew nadal spływała w dół, kapiąc jej na język i wystające kły.
Gdyby ktoś nie znał wystarczająco dobrze charakteru Żmiji, pomyślał by że się rozpłacze, jednak tej było bliżej do śmiechu, z powodu śmiesznej pozycji ciała martwej kotki. Szybko jednak znikneła spowrotem za krzewem, wołać uchronić swój żywot. Martwy Cień.. no cóż, nie przejął się tym zbytnio. Szedł więc spowrotem do obozu, nawet nie patrząc czy Żmijowa Łapa podąża za nim. Ta więc przysiadła i usilnie zaczęła próbować zmyć krew że swojego futra.
Wtedy jescze nie wiedziała tego wszystkiego, ale od tamtego momentu mogła poszczycić się majestatyczną blizną, niezaprzeczalnie przyjemnym doświadczeniem jakim była śmierć kota oraz pierwsza w jej życiu walka nie w celu treningu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz