dawno, dawno temu
Drgnął, słysząc nowy głos. Co, jak? Dopiero po chwili rozpoznał Barszcza, uspokajając się nieco, zainteresowany zabawkami. W końcu jakie kocię nie lubi nowych rzeczy które w dodatku dostaje za darmo? I jeszcze sensorycznie ładnie się sprawdzają?
— Jakich? — całkowicie pochłonięty zapomniał się aż przywitać, niewiele myśląc. Ale kto by się tym przejmował? Miał teraz tyle ważniejszych spraw na głowie! Jak chociażby ta, którą właśnie musiał rozwikłać. Barszcz podszedł do niego dużo bliżej, kładąc przed nim oba przedmioty.
— Tuż przed sobą masz wiewiórczy ogon, a za nim jest kawałek kłody. Wydaje mi się że będzie świetny do zabawy!
— Puchata — uśmiechnął się, tuląc do siebie rudy ogon. Lubił puchate rzeczy, były takie przyjemne w dotyku... — Jak wygląda wiewiórka? Trochę szkoda, że straciła ogon...
— Wiewiórki są chude, bardzo szybkie i puchate. Mieszkają na drzewach. — wyjaśnił starszy, w momencie w którym Księżyc pochłaniał każde jego słowo jak najświętszą wiedzę. — Wiesz, ktoś ją zjadł sobie na obiad, a ja zabrałem dla Ciebie ogonek. Wiewiórka zjada owady, a my wiewiórki. Tak to już jest.
— A, to tak jak Kołysanek — zauważył na wzmiankę o ogonie. Tylko, że ogon brata był większy i bardziej puchaty. — Tylko, że on nie mieszka na drzewach. A koty mogą zjeść owady?
— Ależ oczywiście! — entuzjastyczne miauknięcie obiło mu się o uszy — Są bardzo smaczne. Niektóre są chrupiące, inne obślizgłe, a na przykład motyle są bardzo delikatne i malutkie i ledwo czuć smak.
— Fuuu — zaśmiał się podczas napadu obrzydzenia, gdy wyobraził sobie obślizgłego robaka na języku. Jedno go tylko martwiło — Ale nie można jeść owadów... pewnie im jest smutno bo może mają rodziny a tak to zje się czyjegoś brata.
— Robaki nie mają uczuć bo nie myślą — wyjaśnił. — Tak jak my czy nasza zwierzyna. Możesz je śmiało chrupać. Przynieść Ci kilka?
— A skąd wiesz — spytał, a w jego tonie dało się wyczuć nutkę sprzeciwu. Nie podobało mu się to stwierdzenie, zaraz pokręcił więc głową na odmowę. To bardzo niesprawiedliwe by tak zakładać. To, że nie znają języka ani nie wkręcają się w świat owadów, nie studiują ich zachowania i nie myślą wiele nad ich istnieniem, nie koniecznie oznaczało, że robaki nie myślą. Bo niby skąd taka pewność? Tylko dlatego, że tak to wygląda przez pryzmat "wyższego organizmu"? — Znaczy, my też nie myślimy? Zwierzyna też? Ale ja myślę, króliki pewnie też bo my też.
— Nie, nie! — odparł — My myślimy, ale robaki już nie. Widziałeś kiedyś owada? Ma za małą głowę żeby myśleć! A zające pewnie mają jakieś swoje myśli, bo w końcu umieją robić tunele i wiedzą, że przed drapieżnikiem trzeba uciekać.
— Chodzi o to, że my myślimy dużo i często, a zające nie. One mają proste życie, jeść, uciekać przed drapieżnikiem i wychować potomstwo. A robaki? Schować się pod kamieniem. Jest różnica, prawda?
— A skąd wiesz — upierał się przy swoim, coraz bardziej niezadowolony z braku spojrzenia przez starszego na drugą perspektywę. Może Księżyc ją rozumiał, bo sam przez swój ubytek na wzroku czuł się często jak zwierzyna? ,,Jakieś swoje myśli" na pewno nie były wystarczające i pewnie zające myślały podobnie do nich. W końcu nawet nie różniły się aż tak wielkością, więc nie było jak odwołać się nawet do małych umysłów! Otworzył więc zaraz pysk, by zaoponować. — Króliki mają tylko inny kształt ciała ale widziałem jusz jednego i wcale nie są bardzo mniejsze od nas i mają mniej więcej takie same głowy i na pewno mają swoje rodziny i plany, tylko po prostu o nich nie wiemy. Tak samo jak oni nie wiedzą o naszych bo muszą ciągle uciekać. I to trochę nie miłe że ich jemy.
Barszcz uśmiechnął się troszkę zakłopotany, jakby złapany na gorącym uczynku.
— Ah...Może masz rację Księżycu. Jednak więksi zjadają mniejszych, tak jak my zjadamy zające, tak niektóre koty padają ofiarą borsuków czy lisów. A zające są pyszne, prawda? I mają takie fajne futerko! Idealne na zabawkę.
Z jednej strony się zgadzał, ale z drugiej...? Jeśli było coś już martwe to fajnie jest sobie wziąć futerko albo pióra... albo jeśli skończyło jako jedzenie. Ale przez myśl kocurka przeszła jeszcze wizja, w której zabija się takiego królika tylko dla futra.... i jakoś mu się przykro zrobiło. Sfrustrował się do końca! A frustracja kocięca naprawdę nie zna granic.
— Smutno trochę — przyznał w końcu — Fajne ale smutne. Na pewno inne wiewiórki też są smutne, że mamy teraz ogon jej siostry... Ale jest milutkie. Ja bym nie chciał, żeby jakiś inny kot miał jako zabawkę ogon mojego brata.
<Barszcz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz