No i teraz jeszcze przyszedł ten uczeń. Tyle było z tego dobrego, że przynajmniej do niej nie podchodził, no i odciągnął na jakiś czas uwagę Kotewkowego Powiewu. Skoro zostawiał ją na razie w spokoju, to chyba mógł sobie być.
A potem był problem. Po skończonej rozmowie z piastunką, zamiast zwyczajnie opuścić legowisko i wrócić do czegokolwiek, co robili uczniowie, ten zwrócił swoje żółte oczy w jej stronę. Jeszcze czego! Czy nie było jawnie widoczne, że kotka nie była na tę chwilę zainteresowaną kontaktami społecznymi? Przynajmniej sama Uszatka stwierdziłaby, że całkiem dokładnie udało jej się to pokazać.
Jednak czarno-biały kocur albo nie zrozumiał jej sygnału, albo nie za bardzo się nim przejmował (Sama liczyła na to, że chodziło o pierwszą opcję. Niewiedza była lepsza od ignorancji, chociaż trochę), podchodząc do siedzącej w głębi żłobka Uszatki z pogodnym, może nawet lekko rozbawionym wyrazem pyska. Świetnie. Kolejny zakłócacz jej spokoju. Jakby już Szałwik jeden nie wystarczał.
Młoda mentalnie przygotowała się na kolejną nieuniknioną rozmowę. Chociaż, może mogła to być okazją na dowiedzenie się czegoś więcej o tym, jak wyglądało życie uczniów? Przecież Uszatka sama miała stać się uczennicą za kilka księżyców, które, była pewna, przelecą jej jak mgnienie oka. Lepiej było wiedzieć coś wcześniej i nie być zaskoczoną po mianowaniu.
<Mewo? Przygotuj się na wodospad pytań>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz