Trochę... Nie kumał. Czemu Czereśniowa Łapa bała się wody? Przecież nie była ona straszna! Tatuś czasem go przestrzegał, że rzeka potrafi być zdradliwa i by brodząc się na płyciźnie nie odchodził za daleko, ale on sam nie widział żadnych wad. Przecież woda była tak przyjemnie chłodna i idealna do zabawy! Kochał się w niej pluskać i ochlapywać rodzeństwo, a później uciekać przed wkurzonymi pyszczkami ile sił w małych łapkach.
— Ale dlacego? — dopytał Szałwik, przechylając nieco łebek.
— Wiesz... Ja sama nie wiem — przyznała nieśmiało. — Może to przez to, że wpadłam do niej, gdy byłam jeszcze kociakiem.
Malec zamrugał.
— To chyba nie jest takie złe! Wiesz, ja parę lazy tez skończyłem z pyszczkiem w mule... — Uciekł od niej wzrokiem, a jego wąsy zadrgały z rozbawienia. No, nie było to takie przyjemne... Lecz to nie sprawiało, że nie lubił wody! Wręcz przeciwnie, poprzysięgał wtedy, że jeszcze będzie najlepszym pływakiem; tak, by już nigdy się nie poślizgnąć! — Ja się nie mogę docekać, aż zostanę uczniem i będę mógł zacząć wypływać dalej niż na kilka kocięcych kloków! — Nagle urwał. — Ale nic złego w tym, że tego nie lubisz! To tak jak z rybkami, ktoś woli pstrągi, ktoś płotki, a inny jeszcze jazie — zakończył w końcu swój wywód, zdając sobie sprawę, że strasznie się rozgadał.
Czereśniowa Łapa cierpliwie słuchała wszystkiego, co jej mały kompan miał do powiedzenia. Uśmiechnęła się delikatnie na jego ostatnie słowa.
— Tak, prawda.
— Na pewno jest wiele rzeczy w których jesteś dobra! — zapewnił. — Przecież trening to masa różnych rzeczy! Polowanie, walka, poznawanie lasu... Co tam jakieś pływanie! — Rozmarzył się na moment. Uciekał myślami do czasów, gdy w końcu będzie taki jak Czereśnia, będzie mógł robić wszystko to, co inni uczniowie! Już nudził się tym obozowiskiem, a wizja posiadania wspaniałego mentora tylko bardziej go ekscytowała.
— Oczywiście, że tak. W końcu i tego się nauczę. Bądź co bądź, nie mam innego wyboru. — Delikatnie się zaśmiała. — Jeśli nie chcę znów zostać wyławiana...
— Czekaj! — przerwał jej nagle Szałwik. — Wpadłaś aż tak? Kuna też? Kiedy to się stało? Gdybym ja zrobił coś takiego, to mama by mnie ze żłobka nie wypuściła już aż do mianowania! — miauknął, zasypując uczennicę gradem pytań.
<Czereśniowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz