— Co? — mruknął, próbując utrzymać powagę, tak jakby uczennica medyka właśnie nie rozgryzła jego uczuć do kocura. Zaćmiona Łapa nie mogła powstrzymać się od cichego parsknięcia.
— Nigdy nie powiedziałam, że chodzi mi o Szary Klif, ale chyba już widzę, co się święci — Kotka powiedziała, po czym spojrzała na protektora.
— Nic się nie święci..! Powiedziałem, że nie jest w moim typie. — Gdyby mógł, to teraz by zniknął i wymazał uczennicy pamięć. Że też kocur nie pilnował tego, co mówi!
— Wiesz… Słyszałam, że Szary Klif gustuje w kocurach. Może chociaż spróbujesz?
Stokrotkowa Pieśni spojrzał na uczennicę i lekko podniósł uszy.
— Skoro tak… To mogę spróbować
Liliowy kocur powiedział niepewnie, a uczennicy medyka na pyszczek znowu wkradł się ten sam uśmieszek co wcześniej.
Gdy stan Stokrotka się poprawił, postanowił, że dotrzyma słowa i porozmawia z Szary Klifem. Protektor siedział niedaleko legowiska wojowników i rozmawiał z Zielonym Wzgórzem. Stokrotkowa Pieśń chciał się wycofać, jednak wojowniczka została wezwana na patrol łowiecki, a protektor został sam. No dobrze… Teraz albo nigdy…
Kocur podszedł do Szarego Klifu niepewnym krokiem i miauknął nieśmiało.
— Cześć... Nazywasz się Szary Klif prawda?
— Zgadza się, ty musisz być Stokrotkowa Pieśń.— Protektor odpowiedział prawie równie nieśmiało, jednak z większą pewnością.
Wojownik nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się delikatnie.
— Tak, to ja. — Kocur odpowiedział, po czym usiadł obok niego, owijając ogon wokół łap. — Chciałem ci powiedzieć, że masz naprawdę ładne oczy...
Gdyby Stokrotek miał taką możliwość, to sam siebie trzepnąłby w ucho. Czy naprawdę nie mógł pomyśleć o niczym lepszym? To brzmiało przecież tak sztucznie! Musi zacząć w końcu myśleć, zanim coś powie! Wbrew oczekiwaniom kocura Szary klif uśmiechnął się szczerze. Stokrotkowa pieśni mógł przyrzec, że na pyszczek protektora wkradł się lekki rumieniec.
— Dziękuję. Twoje oczy przypominają mi bursztyny. Jest ich pełno na plaży.
— Widziałem, że masz ich małą kolekcję, lubisz je zbierać?
I wraz z tym kocury wdały się długą rozmowę. Podczas gdy dzień powoli przemijał, koty spokojnie rozmawiały, a z czasem nerwy Stokrotkowej Pieśni uspokoiły się, pozwalając mu na bardziej swobodną wymianę zdań, a ich rozmowa wchodziła na coraz to nowsze tematy. Kocur był zaskoczony, z jaką łatwością przychodzi mu rozmowa z protektorem.
* * *
Przed śmiercią Srokoszowej Gwiazdy
Czas mijał, a koty coraz bardziej zbliżały się do siebie. Stokrotkowa Pieśń towarzyszył Szaremu Klifowi podczas krótkich spacerów, na które wychodził, aby rozprostować łapy wraz z siostrą, natomiast protektor dzielił się razem z wojownikiem językami na koniec dnia, słuchając, jak to mu minął dzień. Stokrotkowi spodobało się takie spędzanie dnia. Pozwoliło mu to na spędzenie czasu wraz z kocurem, który skradł jego serce, jednocześnie nie przeszkadzało to w wykonywaniu jego wojowniczych obowiązków. Ba! Usłyszał nawet, że ostatnio polowania idą mu coraz lepiej. Wracał właśnie z owego polowania, na które wyruszył wraz ze swoją starą mentorką, trzymając w pyszczku upolowanego srokosza. Gdy postawili swoje łapy w obozie to lekki kropiący deszcz, który towarzyszył im przez drogę powrotną, zamienił się w deszcz, który zdawał się przemoczyć każdego kota w sekundę. Odłożył zdobycz do gniazdka i rozejrzał się po obozie. Czyżby Szary Klif wyszedł na spacer, zanim zaczęło padać? Podszedł niepewnym krokiem do Zielonego wzgórza, ona na pewno wie, gdzie on jest.
— Cześć Zielone wzgórze, wiesz może, gdzie mogę znaleźć Szary klif?
— Widziałam, jak szedł do legowiska medyka, nie wiem jednak dlaczego. — Kotka odpowiedziała i spojrzała na wojownika. Stokrotek przeczuwał, że zdążyła się ona domyśleć tego, że Stokrotkowa pieśń czuje coś do jej brata, jednak szybko odgonił te myśli i podziękował jej grzecznie i szybkim krokiem skierował swoje łapy w tamtą stronę. Gdy miał już wchodzić do legowiska medyka, to w ostatniej chwili zatrzymał się, zanim wpadł na Zaćmioną Łapę.
— Wybacz mi Zaćmiona Łapo! — przeprosił pośpiesznie i spojrzał na kotkę.
— Nic się nie stało Stokrotkowa Pieśni! — Uczennica uśmiechnęła się tym samym uśmieszkiem co kilka księżyców temu. — czyżbyś szedł do Szarego Klifu?
<Zaćmiona Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz