BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Jeszcze podczas szczególnie upalnej Pory Zielonych Liści, na patrol napada para lisów. Podczas zaciekłej walki ginie aż trójka wojowników - Skacząca Cyranka, która przez brak łapy nie była się w stanie samodzielnie się obronić, a także dwoje jej rodziców - Poranny Ferwor i Księżycowy Blask. Sytuacja ta jedynie przyspiesza budowę ziołowego "ogrodu", umiejscowionego na jednej z pobliskich wysp, którego budowę zarządziła sama księżniczka, Różana Woń. Klan Nocy szykuje się powoli do zemsty na krwiożerczych bestiach. Życie jednak nie stoi w miejscu - do klanu dołącza tajemnicza samotniczka, Zroszona Łapa, owiana mgłą niewiadomej, o której informacje są bardzo ograniczone. Niektórym jednak zdaje się być ona dziwnie znajoma, lecz na razie przymykają na to oko. Świat żywych opuszcza emerytka, Pszczela Duma. Miejsce jej jednak nie pozostaje długo puste, gdyż do obozu nocniaków trafiają dwie zguby - Czereśnia oraz Kuna. Obie wprowadzają się do żłobka, gdzie już wkrótce, za sprawą pęczniejącego brzucha księżniczki Mandarynkowe Pióro, może się zrobić bardzo tłoczno...

W Klanie Wilka

Kult Mrocznej Puszczy w końcu się odzywa. Po księżycach spędzonych w milczeniu i poczuciu porzucenia przez własną przywódczynię, decydują się wziąć sprawy we własne łapy. Ciężko jest zatrzymać zbieraną przez taki czas gorycz i stłumienie, przepełnione niezadowoleniem z decyzji władzy. Ich modły do przodków nie idą na marne, gdyż przemawia do nich sama dusza potępiona, kryjąca się w ciele zastępczyni, Wilczej Tajgi. Sosnowa Igła szybko zdradza swą tożsamość i przyrównuje swych wyznawców do stóp. Dochodzi do udanego zamachu na Wieczorną Gwiazdę. Winą obarczeni zostają żądni zemsty samotnicy, których grupki już od dawna były mordowane przez kultystów. Nowa liderka przyjmuje imię Sosnowa Gwiazda, a wraz z nią, w Klanie Wilka następują brutalne zmiany, o czym już wkrótce członkowie mogli przekonać się na własne oczy. Podczas zgromadzenia, wbrew rozkazowi liderki, Skarabeuszowa Łapa, uczennica medyczki, wyjawia sekret dotyczący śmierci Wieczornej Gwiazdy. W obozie spotyka ją kara, dużo gorsza niż ktokolwiek mógłby sądzić. Zostaje odebrana jej pozycja, możliwość wychodzenia z obozu, zostaje wykluczona z życia klanowego, a nawet traci swe imię, stając się Głupią Łapą, wychowanką Olszowej Kory. Warto także wspomnieć, że w szale gniewu przywódczyni bezpowrotnie okalecza ciało młodej kotki, odrywając jej ogon oraz pokrywając jej grzbiet głębokimi szramami.

W Owocowym Lesie

W Porze Zielonych Liści społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Aż po dzień dzisiejszy patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
Po dłuższym czasie spokoju, społecznością wstrząsnęła wieść tajemniczego zaginięcia najstarszej wojowniczki Mleczyk. Zaledwie wschód słońca później, znaleziono brutalnie okaleczoną Kruchą, która w trybie pilnym otrzymała pomoc medyczną. Niestety, w skutek poważnego obrażenia starsza zmarła po kilku dniach. Coś jednak wydaje się być bardzo podejrzane w tej sprawie...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Klanie Burzy!
(trzy wolne miejsca!)

Miot w Klanie Nocy!
(dwa wolne miejsca!)

Zmiana pory roku już 16 lutego, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

31 stycznia 2025

Od Cierń

*Bardzo dawno, chyba pod koniec pory nowych liści*

Jakiś czas temu wyniosła się ze żłobka. Życie znowu wróciło do normy. Nie było już aż tak szaroburo i okropnie. Codzienne przekomarzanki z Rokitnikiem i Żagnicą, okazjonalne treningi z Topolą i inne takie. Wracając z jednego takiego treningu, doznała szoku. Podeszła do “przyjaciół”, żeby ponarzekać Żagnicy na jego lenistwo i żeby spytać Rokitnika o postępy jej syna. Oprócz nich zastała jednak nieznajomego kota. Z zapachu kocura. Kot ten wyglądał dość ładnie… szpiczaste uszy, długi ogon, smukła sylwetka, niebieskie oczy, a to wszystko otulone krótkim, srebrnym futrem poprzecinanym pręgami.
“Byłam długo na treningu, to fakt, ale żeby ktoś w tym czasie dołączył do Owocowego Lasu?” - myślała.
Kto to ma być?
- Cześć Cierń. To jest Żmija, dzisiaj wcześniej znalazł ją patrol i teraz tu jest.
Ją? Czyli kotka, tak? Ale że oni ją polubili? Dziwne.
- Ty to Cierń, jeżeli dobrze rozumiem? Dużo o tobie słyszeliśmy - powiedziała nowa - To znaczy, ja słyszałam.
- Ta…fajnie

***

Ta Żmija naprawdę ją wkurzała. Ciągle gadała z Rokitnikiem i Żagnicą, jakby należała do grupy! I praktycznie nigdy jej nie wyzywali. Przynajmniej nie bardzo. Już raz musiała im wszystkim ratować tyłki. Całej trójce! A jak próbowała uratować tylko Rokitnika i Żagnicę, to zapytali ją czy ma jakiś problem. Tak więc wkurzona wychodziła z legowiska medyka, zostawiając z tyłu pokasływanie Listka i inne dźwięki dochodzące z lecznicy, kiedy podszedł do niej Żagnica.
- Chodź. Idziemy na patrol.
- Zaraz do was dołączę. Muszę szybko z kimś wymienić kilka zdań.
Kocur zostawił ją, a ona podeszła do siedzącej z boku obozu Żmii.
- Nie pasujesz do nas. Jesteś dziwadłem. Poza tym ja, Rokitnik i Żagnica jesteśmy wojownikami, a ty zwiadowcą.
- Każdy z nas jest dziwadłem na swój sposób, nie sądzisz? Większość kotów myśli, że tak przykładowo nieposiadanie futra jest dziwne.
- Zamknij się, ty wronia strawo! - warknęła i odeszła do reszty patrolu.

***

Świetnie. Tym razem wysłali ich, żeby sobie grzebali w śmieciach.
- Gratuluję pomysłu - mruknęła pod nosem, wymijając góry śmieci na śmietnisku. “W sumie, gdyby jakiś psychol chciał kraść czyjeś ciało, chyba najłatwiej byłoby je tu schować. Dużo tu rzeczy, a ten odór mógłby przykryć zapach śmierci” myślała. Skradali się ostrożnie, lawirując pomiędzy odpadami. Miejsce to posiadało dość niepokojącą aurę, więc kilku z wrażliwszych członków patrolu rozglądało się dookoła, jakby zaraz miał na nich wypaść jakiś potwór. Nagle stanęli. Czernidłak dowodzący patrolem po prostu przestał iść. Puma i Topola nadal panikowali.
- Czemu stoimy? - zapytał Żagnica. Cierń powstrzymała się od przyłożenia mu. Zamiast tego fuknęła tylko, żeby zamknął jadaczkę i zaczęła nasłuchiwać. Usłyszała szelest.
- Lis - usłyszała od jedynego zwiadowcy. Też to poczuła. Piątka owocniaków zaczęła skradać się w kierunku zapachu. Przycupnęli za jakimś starym gratem i wyjrzeli zza swojej osłony. Na początku łysa wojowniczka zobaczyła tylko kitę, potem zaś resztę stworzenia. Rudy drapieżnik w średnim wieku zataczał kręgi. Nie wyglądał jednak, jakby na coś polował. Z położonymi uszami nad czymś rozmyślał. Chyba nawet nie wiedział, że tu są. Zmarszczyła brwi. Dziwne. To zachowanie nie było normalne. Czy naprawdę żadne stworzenie na terenach Owocowego Lasu nie może nie być stuknięte?
- Co z nim jest? - spytała cicho - I kiedy zaczynamy walczyć?
Żagnica schował się z pola widzenia osobnika (który i tak nie był nimi zbyt zainteresowany) przygotowując się na przypuszczenie ataku.
- Ja bym mógł już teraz - zapewnił, uśmiechając się. - A co on robi? Obłąkany jest jakiś, czy co?
Zwiadowca schylił się, również unikając możliwego wykrycia ich obecności. Poruszył nerwowo ogonem, bacznie lustrując wzrokiem rude stworzenie. Przez chwilę jakby się zastanawiał, po czym powiedział:
- Lepiej poczekajmy jeszcze chwilę. Nie wiemy, co mu jest ani co wpłynęło na takie zachowanie - zaczął. - Przepędzimy go, ale dopiero zaraz. Zobaczmy, co zrobi.
Czekoladowy naśladując dwójkę kocurów, również schował się za ich osłoną.
- Czernidłak ma rację... - odparł po chwili, patrząc po pozostałych. - Jeśli zaatakujemy od razu, to nie dowiemy się, co jest z nim nie tak - dodał, poruszając lekko uszami - Wydaję mi się, że może coś ukrywać…
- Nie lepiej iść po wsparcie? Pewnie nie jest sam... - jęknął zlękniony arlekin.
- Zanim wsparcie przyjdzie, zdąży uciec. A wtedy nici z pokonania tej bestii. Trzeba działać szybko - powiedziała, nieświadomie powoli i ostrożnie zbliżając się do drapieżnika.
- Ale z was boi-myszki - cętkowany warknął przedrzeźniająco i wyskoczył w stronę lisa, wysuwając pazury - Do boju!
Puma otworzył szerzej oczy i już otworzył pysk, żeby coś krzyknąć, lecz szybko go zamknął widząc, że Czernidłak zamierza zainterweniować.
Niebieskooki najeżył gwałtownie sierść, a z jego gardła wydobył się głośny, ostrzegawczy warkot, który niestety został zignorowany przez Żagnicę.
- Ty rozlazły ślimaku! - zawołał ze złością i, machnąwszy ogonem, wyskoczył zza trawy, ruszając za wojownikiem. Lis drgnął zaskoczony, dopiero teraz zauważając obecność dwójki kotów. Z błyskiem nadziei w oku, podszedł do nich i otworzył pysk, wydając się pytać z przejęciem, jednak jedyne co oni usłyszeli to krótkie szczeknięcia o różnej częstotliwości zupełnie niezrozumiałe dla kotów.
Pędzelkowany wychylił lekko swój łeb, by obserwować scenę w ukryciu. Ruda postać nie zdawała się podzielać pomysłu o bójce. Wyglądała na zaskoczoną, ale nie uciekła ani nie zdawała się groźna. Podeszła do dwójki i z jej pyska wyszły jakieś niezrozumiałe dla nich słowa. Czekoladowy zmrużył ślepia, rozmyślając przez chwilę. Powoli wyszedł z kryjówki. Podszedł do nich, ale trzymał dość duży dystans.
- Jest możliwość...na zastopowanie twojej chęci do bójki? Błagam... - zwrócił prośbę w kierunku swojego przyrodniego brata. - Widać, że raczej nie chce się bić - mówił spokojnie, jednak jego ogon i tak zjeżył się z niepewności. Przynajmniej był w lepszym stanie niż Topola. Biedak rozdygotany krył się za Pumą niezdolny do wydukania słowa. Podchodziła dalej ostrożnie do lisa, a kiedy była już na wyciągnięcie łapy wyciągnęła łapę bez pazurów, próbując dotknąć rudego futra. Oczywiście nadal starała się być w miarę gotowa do walki lub ucieczki, ale jak bardzo naprawdę była na to przygotowana, tego nikt nie wiedział. Drapieżnik zamrugał zaskoczony tym gestem, ale nie odtrącił łapy kotki. Zamiast tego do niej również zwrócił się z czymś, co tym razem sprawiało wrażenie zdesperowanej prośby poskładanej z pisków i szczeknięć. Starszy syn Przebiśniega prychnął, najwyraźniej zażenowany tym, co się tu właściwie wyrabia.
- Co on tam piszczy pod nosem? - rzucił pytanie do siebie, wbijając w stworzenie wilczy wzrok.
Brat Pieczarki uniósł wzrok na Żagnicę z uniesioną brwią.
- A bo ja wiem - westchnął, bijąc ze złością ogonem. - I weź z tego lisa łapę, Cierń! Nie zachowuj się jak mysi bobek, bo zaraz jeszcze ją stracisz i będzie płacz.
W normalnych okolicznościach pewnie wśród patrolu rozpętałaby się teraz bójka z podkładem desperackiego szczekania lisa, lecz Cierń była zbyt oszołomiona tym, że wreszcie udało jej się spełnić swoje kocięce marzenie, że po prostu patrzyła tępo na swoją łapę. Partner Czernidłaka wbił w nią swoje brązowe ślepia teraz wypełnione mieszanką przerażenia i dezorientacji. Przekręcił swoją głowę w bok. Po chwili lekko potrząsnął łbem. Podniósł swoje tęczówki na Czernidłaka, który zdecydowanie wyglądał na zdenerwowanego. Położył ku sobie uszy. Chyba chciał go jakoś uspokoić, ale niezbyt wiedział, co robić. Dlatego westchnął, przymykając na kilka uderzeń serca oczy.
- Wydaję mi się, że jest to dla niego ważne - odpowiedział na pytanie Żagnicy, rzucając na niego swój wzrok. - Brzmi na naprawdę przejętego - dodał, kładąc swój najeżony ogon w pobliżu swych białych łap. Uczeń Żagnicy zaśmiał się nerwowo.
- Jasne, nie ma sprawy. Zawołajmy Jaskółkę ze zaświatów to nam przetłumaczy... - majaczył.
- Umiem walczyć, nie pouczaj mnie młody - Cierń syknęła do Czernidłaka - Zawsze chciałam dotknąć lisiego futra… nie mam zielonego pojęcia, czego on chce, ale równie dobrze możemy wyprowadzić go z naszych terenów i wrócić do obozu, bo i tak go nie zrozumiemy. Jest lisem.
- W końcu coś mądrego - parsknął najstarszy z kocurów, podchodząc bliżej lisa. - Czyli wszyscy są zgodni, tak? - miauknął i nie czekając na odpowiedź współtowarzyszy, skoczył, celując w grzbiet stworzenia. Czarno-biały zwiadowca rzucił się za nim w wir walki. Lis szybko odskoczył od kotów, sprawiając, że z hukiem upadli na ziemię. Obnażył im swoje zęby i wydał z siebie niski warkot. Bicolor zjeżył się cały. Puma wbił pazury w ziemię, nie wiedząc, co zrobić. Lis obnażył zęby i wydał z siebie warkot, na co czekoladowy położył ku sobie uszy. Po chwili gorączkowego myślenia zacisnął pysk i wbił swoje brązowe spojrzenie w rude stworzenie i spojrzał na niego z lekkim przepraszającym uśmiechem.
- Nie jestem chętny, aby robić mu krzywdę. Wiem, że to intruz, ale nas wcześniej nie zaatakował. Chciał nam coś powiedzieć. No, wyglądał na przejętego! - odparł po chwili, chcąc brzmieć spokojnie, ale z nadmiaru emocji jego głos był lekko drżący. - Ktoś jest ze mną? - zapytał, a po chwili zwinął minę w cienką linkę, gdy zdał sobie sprawę, że zwraca na siebie zbyt dużą uwagę. Pomarańczowooki spojrzał desperacko na Pumę. Na widok zębów psowatego zadrżał. Tak jak każdy z nich wolał uniknąć spotkania ich na swoim ciele.
- Puma ma rację. N-nie powinniśmy z nim walczyć. - wymamrotał.
Nie wiedziała czemu, ale zgadzała się z tymi dwoma.
- Spróbuję odciągnąć Żagnicę. Wy zajmijcie się Czernidłakiem - miauknęła i rzuciła się w wir bitwy z intencją odciągnięcia kolegi od drapieżnika. Ten syknął w jej stronę, czując jej zęby na swoim karku.
- Kierunki ci się pomyliły?! Na lisa, a nie! - zawarczał wrogo w stronę kocicy.
Przybrany syn Ślimaka z satysfakcją uniósł brew, widząc, jak Cierń powstrzymuje Żagnicę.
- Stul pysk i odsuń się od lisa! - syknął.
Kiedy walka się skończyła, zerknął na lisa z ukosa. Brat Przepiórki spojrzał na Cierń i Topolę z nadzieją wypisaną na pysku. Uśmiechnął się lekko do nich, będąc wdzięczny. Wygładził trochę swoje najeżone futro, kiwając głową na propozycję kotki, by zająć się zwiadowcą. Kiedy wojowniczka powstrzymała Żagnicę, westchnął z ulgą. Srebrny nie wyglądał na zadowolonego takim obrotem spraw. Puma przewrócił oczami na jego wrogie słowa. Przeniósł swoje brązowe oczy na Czernidłaka. Wziął głęboki wdech i ostrożnie do niego podszedł, zerkając na lisa. Usiadł obok dowódcy patrolu i powoli położył swój ogon na jego boku.
- Może to brzmi niewiarygodnie i absurdalnie, ale spróbujmy mu zaufać - powiedział, zerkając na moment w bok. Po chwili zaczął obserwować lisa i resztę z lekką niepewnością. - Wiem, że zrozumienie go jest trudne... - dodał ciszej, zerkając w dół ze skwaszoną miną.
- Kiedy wracamy? - zapytała znudzona Cierń, nie zważając na wściekłego, wyrywającego się Żagnicę. Lis nieco się uspokoił, kiedy członkowie patrolu unieruchomili rzucającego się kocura i wydali się spojrzeć na niego z większą empatią. Wydał z siebie szczeknięcie aprobaty, po czym wykonał kolejną próbę skomunikowania się z kotami. Tym razem jednak użył do tego gestykulacji. Uniósł jedną ze swoich przednich łap i wskazał nią niższą wysokość od siebie, mniej więcej ⅔ swojej wysokości. Następnie wskazał dłużej na siebie, po czym zaczął się nerwowo rozglądać. Potem wyraźnie wzruszył ramionami. Na koniec pokazu wydał z siebie nieszczęsny skowyt. Czernidłak poruszył uszami. Przy Pumie nieco się uspokoił, powoli kiwając głową.
- Wie ktoś, o co mu chodzi? - zapytał, spoglądając w stronę Pumy. - I na litość Wszechmatki, uspokój się! - zwrócił się do Żagnicy, uderzając ogonem o ziemię. Puma wbił w lisa swoje tęczówki. Skupił na niego swoją całą uwagę, gdy ten zaczął gestykulować. Zmarszczył brwi. Przekrzywił swoją głowę w bok.
- Jest przejęty jakimś stworzeniem, które jest niższe od niego... - zaczął, odpowiadając na pytanie Czernidłaka. Zastanowił się na moment. - Może jest podobne do niego? - próbował rozszyfrować jego następne gesty. - Rozglądanie się...może oznaczać, że nie wie, gdzie jest. To może mieć potwierdzenie z następnym gestem. Albo, że jego pojawienie się go zaskoczyło i boi się go spotkać ponownie - wziął powoli wdech do płuc. - Tak to rozumiem... — zakończył niezbyt pewny swoich przemyśleń. Wszyscy się skupili na lisie. Nie licząc Żagnicy, który szarpał się niczym kociak i Topoli, który nadal trząsł się ze strachu.
- Uspokój się Topola - mruknęła - Może jego dzieciak się zgubił? Albo jakiś mniejszy przyjaciel? Wiecie, gdybym miała partnera to pewnie tak samo byłby spanikowany jakby zgubił Wiciokrzewa - rzucała niby myśląc, niby żartując, a tak naprawdę to cokolwiek jej ślina na język przyniosła. ​​
- A może pogódźmy się z tym, że rozmawiamy z LISEM i pewnie bredzimy jakieś całkowite głupoty? -- prychnął jej przyjaciel, nagle wcinając się do rozmowy. Czernidłak już miał zamiar odpowiedzieć coś uszczypliwie Żagnicy, jednak powstrzymał się, zerkając ukradkiem na Pumę.
- Nie wiem, co zrobić. W teorii moglibyśmy dalej próbować zrozumieć lisa, ale bądźmy szczerzy, raczej wiele nam to nie da. Z drugiej zaś strony przepędzenie go od razu też nie byłoby zbyt dobre... Zawsze możemy wyciągnąć z niego coś więcej - stwierdził, zupełnie ignorując srebrnego. Puma westchnął, odwracając głowę w drugą stronę.
- Problem w tym, że raczej on nas nie rozumie... Możemy spróbować, zrobić to, co on - ubrać nasze słowa w gesty - odparł, kiwając lekko głową i jednocześnie myśląc nad tą sprawą. - Ktoś to umie? - zapytał, oglądając się po pyskach reszty. - Możemy też improwizować…
- Ja mogę grać zwłoki. - padło ironiczne stwierdzenie z pyska młodego Topoli.
- Wątpię, że to cokolwiek da. Poza tym jestem wojowniczką, umiem się bić, nie wymachiwać łapami w powietrzu starając się porozumieć z innym gatunkiem. Jak dla mnie to bez celu. Możemy wracać. Chyba, że ty Pumo, chcesz wypróbować swoją teorię - rzuciła sarkastycznie. Nagle zauważyła łapy Topoli nerwowo ugniatające ziemię i zostawiające na niej ślady.
- Myślę, że lepszym pomysłem będzie wyskrobanie czegoś w ziemi niż pajacowanie i odgrywanie przedstawienia.
- No dajesz, Topola - Żagnica parsknął w stronę swojego ucznia - Spróbuj się dogadać z lisem - dodał sarkastycznie.
— Przynajmniej coś robi, w przeciwieństwie do niektórych — Czernidłak burknął, zerkając z uniesioną brwią na komentatora.
Puma zerknął na nią kątem oka. Opuścił lekko głowę ze wstydem.
- Ja...tylko głośno myślę, nie chcę nikogo do niczego zmuszać - mruknął niezbyt głośno, podnosząc głowę do góry - Jeśli każdy się zgodzi...możemy wrócić - dodał, po czym spojrzał na srebrnego kocura. - Nie bądź dla niego taki niemiły, Żagnico... - zwinął minę w cienką linkę, próbując wpłynąć na swojego przyrodniego brata. Topola najwyraźniej zawstydził się pod falą krytyki. Unikając wzroku dawnego mentora, podkulony przysunął się do najmniej wrogiego kota, Pumy.
- Zamknij dziób Żagnica. Daj młodym się pobawić - zaśmiała się - No to co, próbujecie z nim gadać czy wracamy?
- Mnie się pytasz? To wy gadacie z lisem. I jeszcze wam nie wychodzi - Żagnica parsknął.
Puma spojrzał na nią, a potem znów na Żagnicę. Nieśmiało wstał, przysiadając troszkę bliżej rudego zwierzęcia. Po chwili myślenia wskazał na lisa swoją łapą. Następnie podniósł ją do góry. Przystanął na chwilę. Pokazał na stworzenie po raz kolejny lekko zestresowany. Potem na swój pysk, na którym było małe zwątpienie, czy go zrozumie. Na końcu podniósł łapę i zaczął ją poruszać z góry na dół. Drapieżnik przekręcił głowę. Był jednak zdeterminowany, żeby przekazać swoją wiadomość, więc podjął się kolejnej próby. Wziął w pysk kamyczek leżący nieopodal i postawił go przed sobą. Następnie oddalił się od obiektu, po czym wrócił, rozglądając się na boki. W międzyczasie łapą przesunął kamyczek, sprawiając, że okryły go liście krzaku. Po tym jeszcze przez chwilę się rozglądał i na koniec zawył.
- Wygląda na to, że poszedł na polowanie, a w międzyczasie ktoś ukradł mu kamień. I to coś wyło. Puma gadaj z nim dalej, bo to rzeczywiście działa - miauknęła zmęczona tym patrolem i wszystkim. Żmiją, Żagnicą, Rokitnikiem i samą sobą.
- Kamień? - Żagnica zapytał w niedowierzaniu - Nie mówi dosłownie o kamieniu, przecież nawet ja to wiem! Na osty i ciernie... Wam to chyba pszczoły wiją gniazda w głowach... - załamywał się.
- Ty za to nażarłeś się za dużo kocimiętki. Ja jestem realistką i mówię co widzę. Nie bawię się w takie gierki - starała się wytłumaczyć.
- Naprawdę myślisz, że ten lis tu przylazł i próbuje się z nami porozumieć tylko po to, by nam powiedzieć, że mu się kamyczek zgubił?
- Ten lis tu przyszedł i zaczął z nami gadać, zamiast walczyć to nie jest normalny lis. Równie dobrze może rozpaczać z powodu kamyka. Ale jedzenie lub inne rzeczy też są możliwe.
Po jeszcze krótkiej przepychance uznali, że gadanie z lisem nie ma sensu i wrócili do obozu.

Wyleczeni: Listek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz