Barszczowa Łodyga podszedł do swojej znajomej Kwiecistej Kniei. Uważał, żeby przy tym nie podeptać jej pięknego futra.
- Jakim cudem nie zjedliście go przy pierwszym spotkaniu? - spytała niedowierzająco, wskazując łapą na zwierzę - Pod tą stertą piórek założę się, że jest takie samo mięso jak u innych ptaków.
- Chciałem! Ale mnie przegłosowali i kazali zabrać do obozu - odparł na swoją obronę, chociaż trochę go to bawiło.
Ten paw był większy od nich, a jednak nie robił im krzywdy i po prostu sobie tutaj żył jak królewicz, bo mu donosili znalezione ziarna i różne zioła.
- Trzeba było chwytać szansę kiedy była i wgryźć mu się w kuper - stwierdziła pół żartem, chociaż wyraz na pysku pozostawał niezmienny, podczas, gdy ślepia mierzyły przerośniętego kurczaka.
- Tak myślisz? - Spojrzał na wielkie, jednak wspaniałe stworzenie.
- Bałbym się, że ze mną odleci! - Zaśmiał się głośno. - Co tam u Ciebie, moja wspaniała Kniejko? Futro Ci dzisiaj nie doskwiera?
Przyjemny powiew wiosennego ciepła połaskotał go w policzki. Zielona trawa podnosiła się po zimowych miesiącach, a koty zrzucały z siebie ekstra warstwę futra. Barszcz też by chciał mieć więcej sierści. Mógłby sobie wyściełać legowisko…
- Nah, pewnie sam jak leci to mu ciężko, a co dopiero z dodatkiem kota - zerknęła na ogon stworzenia, chwilę później wzdrygając się, słysząc zdrobnienie swojego imienia. Spojrzała na Barszcza jakby oskarżająco, czując nieprzyjemne dreszcze na plecach. Uh, dziwne.
- Uh, nie. Wszystko dobrze.
Odpowiedź kotki była zdawkowa, jakby na odwal się, ale nie bezpośrednio. Wojownik nie do końca wiedział jak powinien odebrać to oskarżające spojrzenie. Odchrząknął, liżąc się krótko po klatce piersiowej. Zaraz uśmiech powrócił na jego pyszczek, bo wpadł na genialny pomysł!
- To bardzo się cieszę! Masz może ochotę na spacer? Jest wspaniała pogoda, słońce nam przyświeca, jakby zapraszało na przechadzkę! - Spojrzał na nią z iskierkami w oczach.
-W sumie, czemu nie? - wzruszyła barkami po krótkim namyśle - I tak mi się zaczęło nudzić.
Barszcz ucieszył się szczerze.
-Miło mi! Bardzo cenię sobie Twoje towarzystwo, Kwiecista Kniejo. - Miauknął. - W takim razie panie przodem - odsunął się, zapraszając ją do marszu.
-Skoro pan nalega - postanowiła wczuć się w grę, chociaż niezbyt wiele miała na to energii. - Gdzie idziemy?
Spojrzał na nią krótką chwilę. Wydał z siebie cichy pomruk w zamyśleniu.
-Może tam, gdzie poniosą nas łapy? Bez planowania, tylko przed siebie? - Uśmiechnął się do niej.
Kotka wzruszyła barkami, zerkając na moment w górę.
-Czemu nie, miła odmiana. - przekręciła głową, jakby chcąc przestawić kręgi - Zaczynają mnie już barki boleć.
Barszcz zaśmiał się pod nosem.
-Za często nimi wzruszasz moja droga - odparł, po czym poprowadził kotkę do wyjścia z obozu.
Ruszyli barek w barek, ale nie za blisko, gdyż Barszczyk pamiętał nauki Miodka o szanowaniu przestrzeni pięknych dam. Więc poprowadził ją na przemiły spacer po ich pięknych terenach Klanu Burzy. Nie planował konkretnego miejsca docelowego - jak wcześniej powiedział, chciał po prostu przejść się, przed siebie, bez martwienia o kierunek. Beztrosko, jak kiedyś, kiedy był młodym kociakiem. Barszczyk lubił dawać sobie swobodę od czasu do czasu, od bycia dorosłym wojownikiem. Czasem męczyło go bycie poważnym, nie lubił tego stanu. Nie pasowało to do jego kolorowej, delikatnej duszy. Zawsze też szukał towarzyszy do jego przechadzek, chociaż zazwyczaj kończyło się to samotnym, acz miłym spacerem. Większość kotów była zajęta, niektóre dostały swoich uczniów i zostali mentorami… Barszcz westchnął w zamyśleniu; może i jemu się poszczęści i dostanie kota na nauki?
Uśmiechnął się pod nosem, nie zauważając nawet, że dotarli w okolice Przybrzeżnego Oka. Woń oraz szum wody dało się usłyszeć z oddali. To od razu naładowało Barszcza pozytywną energią!
Podczas drogi starał się zagadywać kotkę, dbać, by miała dobry nastrój i żeby była kontenta z jego towarzystwa. Cenił sobie tę znajomość, Kwiecista Knieja, choć specyficzna, przypadła mu do gustu i lubił stawiać sobie wyzwania wyciągnięcia jej na jakąś miłą aktywność.
-Daleko uszliśmy - zaczął beztrosko, przeciągając się na zielonej trawie.
Po chwili położył się i zaczął tarzać jak mały kociak.
-Śmiało, Kwiecista Kniejo! - Zachęcił ją, ale dostrzegł po chwili grymas na jej pyszczku. Domyślił się, o co chodziło.
- Nie mam ochoty. - Mruknęła. - Trawa zaplątałaby mi się w sierść.
- Ah tak, przepraszam, zapomniałem - odparł, wstając.
Jednak szczęście kotki było jak zwykle przeciwko niej, i Kwiecista wraz z następnym krokiem, potknęła się o swoją piękną szatę, przewalając na miękką ziemię.
Barszcz zaśmiał się dźwięcznie.
-Ugh, głupia ziemia - Burknęła wstając zaraz, wypluwając przy tym resztki zielonych części z pyska.
-Powiedz mi Kniejo, dlaczego jesteś taka nieszczęśliwa? - Zapytał. - Zachowujesz się, jakbyś zabroniła sobie być sobą, beztroską, z pięknym sercem i pobrudzonym futerkiem.
Widział zdziwienie na jej pyszczku, więc szybko się zreflektował.
-Oczywiście to tylko moje takie spostrzeżenie, nie zarzucam Ci nic! Jesteś perfekcyjna już teraz! - Dodał z lekka nerwowo, obawiając się, że zraził do siebie kotkę.
Ah Miodku! Gdybyś Ty to widział i słyszał to byś się z niego uśmiał… Barszcz spojrzał na nią przyjaźnie, cierpliwie czekając na odpowiedź.
- Jakim cudem nie zjedliście go przy pierwszym spotkaniu? - spytała niedowierzająco, wskazując łapą na zwierzę - Pod tą stertą piórek założę się, że jest takie samo mięso jak u innych ptaków.
- Chciałem! Ale mnie przegłosowali i kazali zabrać do obozu - odparł na swoją obronę, chociaż trochę go to bawiło.
Ten paw był większy od nich, a jednak nie robił im krzywdy i po prostu sobie tutaj żył jak królewicz, bo mu donosili znalezione ziarna i różne zioła.
- Trzeba było chwytać szansę kiedy była i wgryźć mu się w kuper - stwierdziła pół żartem, chociaż wyraz na pysku pozostawał niezmienny, podczas, gdy ślepia mierzyły przerośniętego kurczaka.
- Tak myślisz? - Spojrzał na wielkie, jednak wspaniałe stworzenie.
- Bałbym się, że ze mną odleci! - Zaśmiał się głośno. - Co tam u Ciebie, moja wspaniała Kniejko? Futro Ci dzisiaj nie doskwiera?
Przyjemny powiew wiosennego ciepła połaskotał go w policzki. Zielona trawa podnosiła się po zimowych miesiącach, a koty zrzucały z siebie ekstra warstwę futra. Barszcz też by chciał mieć więcej sierści. Mógłby sobie wyściełać legowisko…
- Nah, pewnie sam jak leci to mu ciężko, a co dopiero z dodatkiem kota - zerknęła na ogon stworzenia, chwilę później wzdrygając się, słysząc zdrobnienie swojego imienia. Spojrzała na Barszcza jakby oskarżająco, czując nieprzyjemne dreszcze na plecach. Uh, dziwne.
- Uh, nie. Wszystko dobrze.
Odpowiedź kotki była zdawkowa, jakby na odwal się, ale nie bezpośrednio. Wojownik nie do końca wiedział jak powinien odebrać to oskarżające spojrzenie. Odchrząknął, liżąc się krótko po klatce piersiowej. Zaraz uśmiech powrócił na jego pyszczek, bo wpadł na genialny pomysł!
- To bardzo się cieszę! Masz może ochotę na spacer? Jest wspaniała pogoda, słońce nam przyświeca, jakby zapraszało na przechadzkę! - Spojrzał na nią z iskierkami w oczach.
-W sumie, czemu nie? - wzruszyła barkami po krótkim namyśle - I tak mi się zaczęło nudzić.
Barszcz ucieszył się szczerze.
-Miło mi! Bardzo cenię sobie Twoje towarzystwo, Kwiecista Kniejo. - Miauknął. - W takim razie panie przodem - odsunął się, zapraszając ją do marszu.
-Skoro pan nalega - postanowiła wczuć się w grę, chociaż niezbyt wiele miała na to energii. - Gdzie idziemy?
Spojrzał na nią krótką chwilę. Wydał z siebie cichy pomruk w zamyśleniu.
-Może tam, gdzie poniosą nas łapy? Bez planowania, tylko przed siebie? - Uśmiechnął się do niej.
Kotka wzruszyła barkami, zerkając na moment w górę.
-Czemu nie, miła odmiana. - przekręciła głową, jakby chcąc przestawić kręgi - Zaczynają mnie już barki boleć.
Barszcz zaśmiał się pod nosem.
-Za często nimi wzruszasz moja droga - odparł, po czym poprowadził kotkę do wyjścia z obozu.
Ruszyli barek w barek, ale nie za blisko, gdyż Barszczyk pamiętał nauki Miodka o szanowaniu przestrzeni pięknych dam. Więc poprowadził ją na przemiły spacer po ich pięknych terenach Klanu Burzy. Nie planował konkretnego miejsca docelowego - jak wcześniej powiedział, chciał po prostu przejść się, przed siebie, bez martwienia o kierunek. Beztrosko, jak kiedyś, kiedy był młodym kociakiem. Barszczyk lubił dawać sobie swobodę od czasu do czasu, od bycia dorosłym wojownikiem. Czasem męczyło go bycie poważnym, nie lubił tego stanu. Nie pasowało to do jego kolorowej, delikatnej duszy. Zawsze też szukał towarzyszy do jego przechadzek, chociaż zazwyczaj kończyło się to samotnym, acz miłym spacerem. Większość kotów była zajęta, niektóre dostały swoich uczniów i zostali mentorami… Barszcz westchnął w zamyśleniu; może i jemu się poszczęści i dostanie kota na nauki?
Uśmiechnął się pod nosem, nie zauważając nawet, że dotarli w okolice Przybrzeżnego Oka. Woń oraz szum wody dało się usłyszeć z oddali. To od razu naładowało Barszcza pozytywną energią!
Podczas drogi starał się zagadywać kotkę, dbać, by miała dobry nastrój i żeby była kontenta z jego towarzystwa. Cenił sobie tę znajomość, Kwiecista Knieja, choć specyficzna, przypadła mu do gustu i lubił stawiać sobie wyzwania wyciągnięcia jej na jakąś miłą aktywność.
-Daleko uszliśmy - zaczął beztrosko, przeciągając się na zielonej trawie.
Po chwili położył się i zaczął tarzać jak mały kociak.
-Śmiało, Kwiecista Kniejo! - Zachęcił ją, ale dostrzegł po chwili grymas na jej pyszczku. Domyślił się, o co chodziło.
- Nie mam ochoty. - Mruknęła. - Trawa zaplątałaby mi się w sierść.
- Ah tak, przepraszam, zapomniałem - odparł, wstając.
Jednak szczęście kotki było jak zwykle przeciwko niej, i Kwiecista wraz z następnym krokiem, potknęła się o swoją piękną szatę, przewalając na miękką ziemię.
Barszcz zaśmiał się dźwięcznie.
-Ugh, głupia ziemia - Burknęła wstając zaraz, wypluwając przy tym resztki zielonych części z pyska.
-Powiedz mi Kniejo, dlaczego jesteś taka nieszczęśliwa? - Zapytał. - Zachowujesz się, jakbyś zabroniła sobie być sobą, beztroską, z pięknym sercem i pobrudzonym futerkiem.
Widział zdziwienie na jej pyszczku, więc szybko się zreflektował.
-Oczywiście to tylko moje takie spostrzeżenie, nie zarzucam Ci nic! Jesteś perfekcyjna już teraz! - Dodał z lekka nerwowo, obawiając się, że zraził do siebie kotkę.
Ah Miodku! Gdybyś Ty to widział i słyszał to byś się z niego uśmiał… Barszcz spojrzał na nią przyjaźnie, cierpliwie czekając na odpowiedź.
<Kwiecista Kniejo? On się stara!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz