— Jaką historię? Murenko, nie męcz mnie.
Księżniczka poruszyła wąsami, owijając ogon wokół swoich chudych kończyn. Nie zamierzała poddać się tak łatwo... Mama na pewno nie mogła zapomnieć tej opowieści i koteczka nie rozumiała, czemu nie chce jej kontynuować.
— Tę o Motylku i Mrówce. Nigdy mi jej nie dokończyłaś, a bardzo pragnę poznać zakończenie! Wiesz, dumanie nad tym w samotności pozostawia wiele pytań, na które potrzebuję odpowiedzi. Proszę.
Mandarynkowe Pióro westchnęła, najwidoczniej nieco zdenerwowana.
— Po to was tutaj przyprowadziłam, żebyście siedzieli w bezruchu, prosząc o opowieści? Idź do Łuski.
Biało-czarna wlepiła wzrok w swoje łapki, nerwowo ugniatając nimi śnieg. Po chwili jednak znudziła się tym, więc, nie mając odwagi powiedzieć czegoś więcej, skinęła główką i odwróciła się, w poszukiwaniu brata.
────⊹⊱✫⊰⊹────
— Mureno, pobudka! Nie mamy całego dnia na trening, a lekcja sama się nie zrobi. — Do uszu kotki dobiegł łagodny głos Algowej Strugi i po chwili uczennica poczuła na swoim boku łapę wojowniczki, szturchającą ją w niezbyt delikatnym geście.
Księżniczka sapnęła z poirytowaniem, niechętnie uchylając powieki. Jej ogon uniósł się, uderzając o ziemię, tym samym wzbijając w powietrze kurz oraz drobinki piasku.
— Daj mi chwilę na uszykowanie się... — poprosiła ze zmęczeniem, powoli prostując zdrętwiałe przez noc kończyny. Łapami przetarła swoje jasne ślepia, kierując je na mentorkę.
Dymna skinęła łbem i ruszyła do wyjścia, kilka uderzeń serca później opuszczając legowisko. Dopiero wtedy Murena wyprostowała się, zabierając za czyszczenie sierści. Przejechała językiem po klatce piersiowej, wygładzając niesforne futro w tamtym miejscu. Następnie przekręciła pyszczek, kierując swój różowy ozorek na grzbiet, a później brzuch, ogon oraz łapki.
Gdy jej poranna toaleta dobiegła końca, księżniczka przechyliła głowę delikatnie w bok i przeszła przez środek legowiska, kilkoma sprężystymi krokami opuszczając je i wyłaniając się z mroku. Jasne smugi światła spadły na jej grzbiet, na moment oślepiając i zmywając z powiek resztki zmęczenia. Kotka zamrugała kilka razy, po czym wzniosła pysk ku górze, lustrując wzrokiem niebo. Roziskrzone promienie słoneczne tańczyły po burzowych obłokach, jak zwykle unoszącymi się nad obozem. Gdy uczennica tak wpatrywała się w upstrzony obłokami nieboskłon, na ziemię spadło kilka figlarnych kropelek wody, rozbryzgując się po zderzeniu z trawą. Jedna z nich upadła na nos Mureny, aby po chwili spłynąć po jej brodzie, mocząc pierś i drążąc maleńką ścieżkę w śnieżnobiałej sierści.
Koteczka otrząsnęła się, starając się odszukać Algę. Gdy jednak jej wzrok nie napotkał dymnego futra mentorki, księżniczka bez większego żalu ruszyła do stosu ze zwierzyną, aby posilić się przed treningiem. Już-już miała chwycić pierwszą z boku mysz, gdy napotkała znaczące spojrzenie Mandarynkowego Pióra. Rodzicielka podeszła do niej, z gracją siadając obok.
Jej duże, roziskrzone ślepia ze spokojem wpatrywały się w córkę. Oczy wojowniczki przywodziły na myśl słońce w trakcie szczytowania, z nutką arogancji oraz pewności siebie mierzące spojrzeniem drugiego przedstawiciela rodu królewskiego. Idealnie proporcjonalna sylwetka przykryta była szarym niczym skały futrem, poprzecinanym czarnymi pręgami, znaczącymi sierść jak pęknięcia, świadczące o ilości księżyców przebytych na ziemi.
— Witaj, mamo. — Murena posłała nieśmiały uśmiech srebrnej kotce, a jej wąsy drgnęły nieznacznie.
Wojowniczka uchyliła pysk, aby coś odpowiedzieć, jednak w tej samej chwili do stosu zbliżyła się Algowa Struga, na widok swojej siostry najwidoczniej trochę poważniejąc.
<Mandarynkowe Pióro?>
[540 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz