Na jej pyszczku od razu pojawił się ciepły uśmiech. Nawet gdy miała gorszy dzień, wystarczyło jedno spojrzenie na tę małą, rozbrykaną kulkę futra, by wszystko wydawało się łatwiejsze. Strzępka miała w sobie coś, co zawsze poprawiało jej humor — jej energia była zaraźliwa, a zapał nie do powstrzymania.
— Nie, nigdy się tam nie zgubiłam! I chyba nikt nigdy się nie zgubił w Złotych Kłosach! — zaśmiała się Pietruszkowa Błyskawica, wyobrażając sobie, jak ktoś błądzi wśród wysokich złocistych traw. — Jednak raz spotkała mnie tam niebezpieczna sytuacja! — dodała tajemniczo, zwężając oczy i pozostawiając niedopowiedzenie w powietrzu.
Młodsza kotka podskoczyła z ekscytacją, aż prawie runęła na ramię Pietruszkowej Błyskawicy. Zaczęła pchać ją łapkami, wyraźnie chcąc usłyszeć dalszą część historii.
— Powiedz mi! Co to było? — miauknęła błagalnie, ale jej głos aż drżał z ciekawości.
Czekoladowa kotka zaśmiała się na widok entuzjazmu Strzępki i owinęła ogon wokół łap, przyjmując wygodniejszą pozycję. Przez chwilę zbierała myśli, próbując sobie przypomnieć szczegóły sprzed wielu księżyców.
— Raz, kiedy byłam młodą uczennicą, wybrałam się tam z Melodyjnym Trelem, Gasnącym Promykiem i Delikatną Bryzą... — zaczęła opowiadać z dramatyzmem w głosie, ale nagle przerwała i zmrużyła oczy, jakby coś ją niepokoiło. — Tak mi się wydaje... Mogę źle pamiętać — mruknęła do siebie, po czym wzruszyła ramionami, szybko kontynuując, by nie stracić zainteresowania Strzępki. — Wyczułam wtedy dziwny, obcy zapach. I jak to młoda uczennica — musiałam sprawdzić, co to było!
Strzępka wpatrywała się w nią z otwartym pyszczkiem, niemal nie mrugając. Pietruszkowa Błyskawica kontynuowała opowieść, teraz już tonem pełnym napięcia:
— Wtedy to się stało! Nagle zaatakowały mnie dwa duże psy! Były z dwunożnymi, ale ci nie trzymali ich na tych dziwnych, miękkich gałęziach! Byłam pewna, że umrę... Psy były szybkie, głośne, a ich zęby wyglądały jak ostre skały! Ale udało mi się wyślizgnąć z ich uścisku i uciec daleko w stronę lasu. Na szczęście nie goniły nas, choć myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi! — zakończyła, a jej głos wyraźnie drżał, jakby na nowo przeżywała tamten moment.
Strzępka aż zjeżyła futerko ze strachu i otworzyła szeroko oczy.
— To straszne! Nigdy nie widziałam psa, ale chyba nie chcę ich zobaczyć! — miauknęła, a jej głos był teraz cichszy, jakby bała się, że coś może ją usłyszeć. — Ale do Złotych Kłosów na pewno pójdę! — dodała nagle z entuzjazmem, jakby ignorując własne obawy.
Pietruszkowa Błyskawica spojrzała na swoje łapy, a jej pyszczek przybrał smutny wyraz.
— Nie wiem, czy to będzie możliwe... Teraz są tam dwunożni. Coś tam robią, jakieś dziwne rzeczy. Byłam tam niedawno z Promienistym Słońcem, i prawie nas zauważyli! Nie jest tam bezpiecznie — mruknęła, starając się ostrzec młodszą kotkę. Jej głos był poważny, niemal surowy, choć kryła się w nim także troska.
<Strzępko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz