- Idziemy? - zapytał Mrocznej Wizji, która ukończyła posiłek.
Jego głos był kojący i spokojny, wcześniejsze podekscytowanie każdym nowym treningiem zanikało, a tworzyło się coś nowego. To zapewniło mu spokój i zrozumienie, którego jeszcze nigdy nie miał. Jego mentorka otworzyła mu oczy. Szerzej, niż mogła; pokazała to, czego nie spodziewałby się po zwykłym świecie. Wszystko się zmieniło, nawet on. Mroczna Wizja dokonała czegoś, czego żaden inny kot by nie mógł. Pozwoliła Sowiej Łapie żyć, być, istnieć. Inaczej, niż zawsze.
Teraz rozumiał cały świat, otaczający go. Chociaż był jeszcze młody, wiedza, którą posiadał, przewyższała nie jednego wojownika. Kotka zadbała o to, aby ten mógł żyć w wygodzie, być dobrym przykładem; idolem dla wielu pokoleń. A być może stać się legendą.
- Za niedługo odbędą się pojedynki uczniów. Pamiętaj, aby być silnym i nie poddawać się przy pierwszej lepszej przegranej walce. - mruknęła ze spokojem.
Sowia Łapa przytaknął głową.
- Nie przegram ani jednego pojedynku - obiecał. Starał się dla Mrocznej Wizji jak najlepiej mógł.
Po krótszym spacerze dotarli razem w dość specyficznie miejsce. Otóż znajdowali się obok Czarnych Gniazd, na niewielkiej polanie usłaną wysoką trawą i kilkoma swoiście dziwnymi kwiatami. Dlaczego Mroczna Wizja zabrała go akurat tu?
- Tutaj ćwiczymy walkę? A nie w lesie? - zapytał. Nie zrozumiał jej, nie potrafił przewidzieć jej następnego ruchu, ale to chyba dobrze.
- Nie. Musisz być przygotowany na każdy teren do bitwy, podczas zatargu z innym klanem będziesz rywalizować na wielu terenach.
Skinął łbem, oddalając się od kotki na pewną odległość, odległość jego skoku, by mógł ją dosięgnąć. Usiadł i przysłuchiwał się Mrocznej Wizji.
- Od czego zaczynamy? - zapytał, mrużąc oczy.
Wzrokiem badał otoczenie, szukając czegoś, co mógł wykorzystać. Na pierwszym z treningów walki, Mroczna Wizja nauczyła go, że w walce nie liczy się siła, ale też spryt.
- Przy walce ważne jest osłabienie kota, tak, aby nie miał siły na dalszy pojedynek. Ta technika pozwala nam zdobyć przewagę i jednocześnie wygrać, nie męcząc się aż tak. Pamiętaj, by atakować w miękkie części ciała, bądź takie, które nie są osłonięte futrem - wyjaśniła. - Spróbujmy bez pazurów. Zaatakuj mnie.
Liliowe futro kocura zawiało wraz z porywem silnego wiatru, który zdawał się rozpoczynać to małe starcie. Sowa musiał myśleć. Kotka jest silna i zwinna, ale starsza; on był młodym kocurem, na pewno szybszym od niej, ale mniej silnym, co oznaczało, że przewaga liczy się w zwinności i taktyce “Zaatakuj i ucieknij, zanim przeciwnik to zrobi”.
Stanął przed kotką silnie na łapach i przeanalizował to, co może zrobić. Miał jedną sensowną opcję. Zaatakować tak, aby się tego nie spodziewała. Skinął głową i przystąpił do dość prostego, ale sprytnego ataku.
Wyruszył i odskoczył w bok, a następnie przeskoczył nad Mroczną Wizją, lądując u jej boku, wydając prosty cios w tors, kiedy ta miała się do niego odwrócić, odskoczył jak najszybciej mógł.
- Jest dobrze, nie spodziewałam się tego, lecz musisz być szybszy. - mruknęła z uwagą.
Sowia Łapa od ostatnich dni przykładał się do treningów bardziej niż zwykle. Aktywniejszy i lepszy z każdym treningiem.
- Kontynuujemy trening. Przed nami jeszcze dużo pracy - skłamała.
***
Następnego dnia Sowia Łapa miał wyruszyć na patrol łowiecki wraz z Lamentującą Tonią, Borsuczą Puszczą oraz Zabłąkaną Łapą. Zbytnio nie był na to chętny, gdyż tym razem Mroczna Wizja nie uczestniczyła w patrolu, ponieważ miała jak sama twierdziła “ważne zadanie”.
- No, ruszaj się, Sowia Łapo! Cały dzień stracimy - prychnęła czarna kotka, kładąc uszy po sobie.
Liliowy kociak podbiegł do niej i wspólnie wyruszyli na łowy.
- Rozdzielimy się, tak będzie łatwiej - rozkazała Borsucza Puszcza. Czy był to dobry pomysł? Byli uczniami, nie powinni się rozdzielać.
- A co jak… - mruknął cicho, nastawiając uszy.
Wyczuł w powietrzu silny zapach wiewiórki. Zupełnie zapominając o tym, co chciał przedtem powiedzieć, usadowił się w pozycji łowieckiej i przystąpił do wyszukiwania jej tropu. Poruszał się jak najlepszy wojownik! Ruchy były płynne, a żaden większy szelest nie wydobywał się spod jego łap. Mroczna Wizja nauczyła go wszystkiego, czego mogła, teraz pozostało tylko doskonalenie jego umiejętności.
Przyczaił się na rudę zwierzę, wyskakując z impetem spod krzaków. Nie pozwolił sobie nawet na ganianie za zwierzyną, gdyż ta, najprawdopodobniej stara, nie uciekała. Wykręcił jej kark i zakopał zwierzę pod wysokim bukiem, aby móc wrócić po nią później.
Kontynuował tropienie, bodaj opuścił resztę grupy i zaczął polować bez innych. Nawet lepiej, przynajmniej nie będą go denerwować.
Ruszył za kolejnym śladem zwierzęcia, w połowie drogi za tropem wyczuł, że jest to najzwyczajniejsza mysz polna, grzebiąca przy korze w poszukiwaniu jedzenia. Złapał ją szybko i wrócił do miejsca, gdzie zakopał wiewiórkę. Zbierze upolowaną zwierzynę na raz.
- Hej, Sowia Łapo! - usłyszał znajomy głos. Postawił uszy i rozejrzał się po terenie.
- Borsucza Puszcza kazała mi ciebie znaleźć - wymruczał z obojętnością. - Podobno się zgubiłeś - machnął końcówką ogona, siadając na mokrej ściółce leśnej.
- Ja? Zgubić…? - wyśmiał słowa brata. On? Nigdy by się nie zgubił. - powiedz jej, że jestem bezpieczny. Poluje sam, nie potrzebuje wojownika do pomocy - wymruczał ciepło. Kiedy był przy bracie, czuł się jakoś inaczej, a cała powaga i chłód głosu zanikał.
- Pewnie będzie mi kazała cię zawołać. - syknął. - to stara wojowniczka, mówi mi, że trzeba się mną opiekować, bo “jestem niedołężny"! - poskarżył się.
Sowia Łapa zmrużył oczy. Czy się przesłyszał? Czy jego brat powiedział coś, czego nie powinien? Otworzył pysk i zastanowił się, co powiedzieć.
- Przecież jesteś ślepy, prawda..? Dlatego się tak tobą opiekuje - zauważył, zaciekawiony bratem. Czy skrywał tajemnice? Może Mroczna Wizja miała racje, że widzi więcej, niż Sowiej Łapie się wydaje.
- Jestem! Po prostu nie lubię, jak otacza się mnie specjalną troską - wyjąkał. Miał go.
Nie był pewien do tego. Naprawdę jego własny brat go okłamał w takiej głupiej kwestii? Sowia Łapa był lojalny i uczciwy, nie wygadałby żadnego sekretu, nawet, jeśli miałby zginąć. Tego nauczyła go Mroczna Wizja, a jej słowa były priorytetem, autorytetem i nie podlegały żadnemu podważeniu.
- No dobrze.. Powiedz Borsuczej Puszczy, że wolę polować sam, bez pomocy wojowników. Jestem samodzielny.
Zabłąkana Łapa przytaknął łbem i odszedł.
Omen miał tajemnice, a Sowa musiał je odkryć, wiedzieć, jakie są. Brat nie może mieć sekretów przed bratem. Sowa zmienił się dużo. Nie był już tym samym, naiwnym kociakiem, jak wcześniej. Teraz był mądrzejszy, chłodniejszy i poważniejszy, wiedząc, że nie ważne co, trzeba uważać, co się myśli.
***
Odłożył zdobytą zdobycz na bogaty stos zwierzyny. Ostatni trening z Mroczną Wizją spowodował duży wzrost. Co by nie mówić, Sowa przyczynił się dla dobra klanu w tej kwestii. A będąc uczniem kotki, stawał się lepszy i zmieniał z każdym dniem.
- Witaj, Mroczna Wizjo! - przywitał się ciepłym mruknięciem, choć nie takim, jak zawsze.
Kotka przywitała się skinieniem łba. Sowia Łapa zauważył, że odkąd zaczął starać się na treningu, ta stawała się szczęśliwsza, z dobrym humorem.
- Co dziś idziemy trenować? - zapytał z pełnym zapałem i energią. Pomimo długiego polowania był w pełni sił.
- Poćwiczymy skakanie między gałęziami drzew - wymruczała i ruszyła do wyjścia z obozu. Najwidoczniej podobał się jej jego zapał, a Sowie podobało się to, że jej się podoba.
***
Wspiął się na dość wysokie drzewo. Z każdą wspinaczką wchodził już coraz wyżej i wyżej. Wspinał się wyśmienicie dobrze, jak nie jeden stary wojownik. Potrafił i robił to dobrze, doskonale.
Mroczna Wizja wspięła się za nim, była o jedną gałąź wyżej niż on.
- Dobrze, pamiętaj, że balans jest najważniejszy, uważaj gdzie lądujesz! Jak spadniesz na dół, to nie ma czego zbierać! - wymruczała do kocura.
- Jasne - powiedział ze spokojem.
Sowa się nie bał, nawet nie chciał. Był pewien siebie, a wsparcie Mrocznej Wizji uszczęśliwiało go za każdym razem i dodawało energii, która była nadzwyczaj silna.
Napiął mięśnie i przygotował się do skoku. Druga gałąź była oddalona o jedną lisią lisią długość. Bez problemu przeskoczył na gałąź i zbalansował ciało tak, by nie spaść. Odwrócił się w stronę Mrocznej Wizji, która, najwyraźniej dumna ze swojego ucznia, przytaknęła głową.
- Dobrze. Pamiętaj o ogonie! - syknęła.
Liliowy kocur otarł się o korę drzewa i wspiął wyżej, szukając idealnej gałęzi wzrokiem. Również bezproblemowo na nią skoczył i wylądował na innym drzewie.
Powtórzył ten proces, aż nie zmęczył się do ostatniego tchu. Zeskoczył z nisko położonej gałęzi drzewa, dysząc ciężko. Nie pokazał, że bolą go łapy czy piecze zatarcie. Nie chciał tego robić, gdyż wiedział, jak działało to na Mroczną Wizję. Robił to, co mógł najlepiej, nie pokazywał słabości, a możliwości, które osiągał. Cieszył się, że nie zawiódł jeszcze kotki, odkąd rozpoczął swoją poprawę zachowania.
Trudno się dziwić, skoro kotka na niego naciskała. Zmądrzał. Mroczna Wizja przystawiła do tego swoją łapę, ale większość odegrał Sowa. Był ciężkim przypadkiem kocura z mnóstwem energii, a teraz stał się bardzo spokojny.
- Dziękuje, Mroczna Wizjo - odetchnął, kładąc się na ziemi - za możliwość trenowania z tobą. - dodał szybko.
- To mój obowiązek, Sowia Łapo. Podziękuj sobie, nie mi. - wymruczała z chłodnym tonem w głosie.
Sowa niezbyt się przejął, raczej ucieszył. “Dziękuje, Sowia Łapo, że dajesz z siebie wszystko. Jesteś dla siebie i żyjesz dla Klanu Wilka.”
[Słowa: 1575]
< Mroczna Wizjo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz