— Cześć! — nieznajoma spojrzała się ciepło na nią i jej brata z góry, zaskakując nieco niebieską.
Koteczka przesunęła się lekko do tyłu i otworzyła pyszczek, wygładzając futro i prostując się dopiero po paru momentach.
— Dzień dobry — Łuna zmrużyła oczy i przekręciła nieświadomie główkę — Kim jesteś?
— Jestem Pietruszkowa Błyskawica, wojowniczka Klanu Klifu — oznajmiła starsza i położyła głowę na łapach, by być bardziej w rozmiarze młodszej — A ty jak się nazywasz?
— Łuna — miauknęła — Wcześniej Eris. Tata Judaszowiec wybrał mi nowe imię.
Nie była przekonana do nowego mienia tak do końca. Brzmiało ładnie, ale... Eris miało ważne dla niej znaczenie. Sama mamusia jej je wybrała, wołała tak na nią, szeptała je przed snem. Próbowała wytłumaczyć młodej jego znaczenie, a nawet dwa - wielka, srebrzysta kula na niebie, której nigdy nie zobaczy własnymi oczyma, oraz imię niezgody i chaosu. A Łuna? Brakowało temu... Osobowości. Było dziwne. Nie pasujące.
— O, rozumiem! Eris to bardzo ładne imię, ale Łuna też jest śliczne! — skomplementowała młodszą, którą wyrwało to z zamyślenia — A no tak, twoim ojcem jest Judaszowcowa Zdr- Judaszowcowy Pocałunek — zaśmiała się nerwowo i spojrzała na Półślepego Świstaka, która jednak zdawała się całkowicie ignorować rozmowę dwóch kotek.
— A więc, przyszłaś tu po coś konkretnego? — zapytała po chwili, ignorując zająknięcie starszej, a dopiero później pomyślała, że mogło zabrzmieć to trochę niemiło.
Czekoladowa była bardzo zaskoczona dziwnym stylem mówienia kociczki.
— Tak przyszłam odwiedzić Melodyjny Trel i jej kocięta, jednak śpią, więc chciałam poznać nowe kociaki w klanie. Lubię kocięta, jesteście przyszłością klanu i jak na młody wiek często bardzo inteligentni — oznajmiła puszczając oczko do kotki, tak by dać jej znać że zalicza się do tej mądrzejszej grupy kociąt.
— Jesteś może starszą siostrą? Jestem pewna, że Strzępka wspominała coś o tobie w rozmowie z panią Melodią.
— Oh, nie, nie jestem siostrą Strzępki i Gąsienniczka. Melodyjny Trel to moja była mentorka, jednak traktuje ją jak rodzinę. Sama zawsze chciałam mieć młodsze rodzeństwo, więc przychodzę do Strzępki i Gąsienniczka — wyjaśniła i spojrzała na drugiego kociaka. — A ten kocurek to twoje rodzeństwo, prawda? — dopytała.
— Tak, to Blask — szturchnęła brata w bok, aby się przywitał.
Rudy mruknął coś pod nosem i odwrócił się w stronę Świstak, po drodze oddając jej ogonem w policzek. Łuna zmarszczyła brwi, ale nie przywiązała do tego większej uwagi i odwróciła się z powrotem do rozmówczyni.
— Nie polecam rodzeństwa — miauknęła, cmokając cicho — A przynajmniej nie tak obrażalskiego. Wracając, wspominałaś, że jesteś wojowniczką. Chciałabyś mi co nie co opowiedzieć?
Pietruszka popatrzyła z rozbawieniem w oczach na dwójkę kociąt. Potrząsnęła szybko głową i z powrotem skupiła się na słowach młodszej.
— Też mam brata w moim wieku, też jest marudą, więc nie rozmawiam z nim za dużo — przyznała i zerknęła z ukosa na rudego. — A co dokładnie chcesz wiedzieć? — dopytała, nie wiedząc od czego zacząć.
— Hmm... Jakie macie obowiązki? Jak wyglądają treningi, i czego się wymaga? Muszę przyznać, mama i tata nie oswoili nas z tak... Aktywnym trybem życia. A tata Judaszowiec ma wiele na głowie, więc wytłumaczył mi tylko podstawy — mruknęła, wyciągając i chowając pazury.
Był zastępcą, więc rozumiała tyle, że był bardzo ważną osobą. Co automatycznie znaczyło, że... Ona też była w jakimś stopni ważna. Podobało jej się to.
— Zacznę od obowiązków! Musimy polować dla klanu i patrolować granicę, możemy wychodzić sami lub z patrolami. Dużo wojowników ma lub miało ucznia. Można to zaliczyć również jako obowiązek. Chociaż głównie uczniów chcą mieć koty, którym zależy potem na pozycji zastępcy lub bardzo na edukacji młodszych. — wyjaśniła, podnosząc się z ziemi i siadając w wygodniejszej pozycji. — Treningi wyglądają różnie, zależy od mentora. Jednak kot musi umieć polować, walczyć i mieć dobrze rozwinięte zmysły. Jako Klan Klifu również musimy umieć otwierać kraby, wspinać się na drzewa i nawigować w tunelach — przerwała na chwilę by młodsza mogła przyswoić informacje.
— Czyli w skrócie, czeka mnie dużo pracy — skomentowała — W sumie i dobrze, nie będzie nudno.
— Pracy jest dużo, ale dla mnie była to zabawa! Treningi dawały mi dużo radości i sama chciałam na nie chodzić — oznajmiła i rozmarzyła się przypominając swoje uczniowskie dni.
Łuna przekrzywiła główkę i zamyśliła się na moment. Będzie mogła się wykazać. Może pójdzie jej lepiej niż Strzępce czy temu drugiemu, a może wyprzedzi też Blaska w postępach? Oczekiwała dużo, ale nie była pewna, czy jest gotowa włożyć w to tyle pracy. Musiałaby się poważnie zastanowić.
— A ty, chciałabyś mieć ucznia? To duża odpowiedzialność, prawda?
Pietruszka uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na nią z góry.
— Tak, chciałabym mieć ucznia! Możliwość trenowania młodego pokolenia jest dla mnie czymś ważnym. Jednak masz rację, to duża odpowiedzialność — przyznała czekoladowa.
Młoda pokiwała głową na zgodę, a jej wzrok odbiegł gdzieś dalej, poza żłobek. Na moment zapadła cisza, a wojowniczka spięła barki, rzucając Półślepemu Świstakowi spojrzenie kątem oka.
— Pani Pietruszko — zaczęła w końcu — Myśli pani, że poradzę sobie? Nie jestem przystosowana do takich rzeczy, najwięcej wysiłku doświadczyłam chyba, gdy tułałam się wraz z blaskiem po polach zboża.
Sama wiedziała, że na pewno sobie poradzi. Dopilnuje tego, nie może być gorsza. Ale chciała poznać opinię starszej kotki, aby wiedzieć nad czym popracować... I czym się przejmować.
<Pietruszko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz